środa, 16 lipca 2014

Rozdział 24.

Rob~

Moje myśli wręcz wirują..
Sam nie rozumiem tego.co się stało..
Williams leży u mojego boku, śpiąc z uśmiechem na twarzy.
Nie , nie przespałem się z nią.
Ona.wracała.do.domu prywatnym samolotem , więc była dużo szybciej przed nami.
Bo tylko Linkin Park wraca z nie rozpoczętej trasy ,pociągiem.
E-mailowałem z Alice, powiedziała mi że po ogłoszeniu przerwania trasy, ludzie wbiegali wściekłymi tłumami do hotelu w poszukiwaniu Linkinów, a my w tym czasie już grzecznie wracaliśmy do domu.
Ale nie zapomnę ostatniego wieczora..

Dave jakimś niemożliwym sposobem wyciągnął mnie z pokoju hotelowego, na końcówkę koncertu Paramore.
Był naprawdę wściekły że przegapił największe hity.
Zespół schodził.właśnie ze sceny, strasznie cieszył mnie fakt że publika jest tak liczna że Hayley mnie nie zobaczy.
Nic bardziej mylnego.
Dziewczyna złapała mnie mocno za rękę , wychodząc na balkon.
Noc była chłodna , ale ani ona ani ja nie zwróciliśmy na to.większej uwagi.
Hayley przez długi okres czasu patrzała mi w oczy z wielkim żalem. A ja nie wiedziałem co zrobić.
Stałem tak.przed.nią przepełniony stresem, czego nie dało się wyczytać z mowy ciała. Nie mogę być sztywny przed jakąś większą publicznością, to.taki trik, ale zawsze się udaje.
Moje ramiona objęły jej drobne ciało, tak jak ona mnie.
Staliśmy tak bez słów, ale i tak każdy z nas wiedział co ma do powiedzenia ta druga osoba. A mimo to nie mówimy nic.
Bałem się nadejścia tej sytuacji, ale cieszę się jak nikt że miała.miejsce.
Mijają kolejne minuty wieczoru a my bez słowa, stoimy tak wtuleni.
Jest mi.z nią tak idealnie. Muszę to przyznać, jest idealnie, magicznie.
Dziewczyna bez zastanowienia złożyła mi namiętny pocałunek.
Ja bym tego nigdy nie zrobił pierwszy, więc cieszę się że to się stało.
Ta.chwila trwała wiecznie. Niech trwa wiecznie. Niech trwa dłużej.

***.

~ Chezz

- Mike! Chodź na fight! - Krzyknąłem, a brunet odskoczył patrząc na.mnie swoimi dużymi brązowymi oczami.
- Jeśli chcesz mnie zabić to w inny sposób! - Odpowiedział, zabierając ze stolika górę poskładanych w kostkę ubrań.
- Gadasz tak jak byś nie miał szans..
- A jest inaczej? - Powiedział zdziwiony, wkładając ubrania do swojej szafy.
- Tak, musiałem iść do dentysty z trzema zębami po tym jak dostałem od ciebie po ryju.
Chłopak widocznie posmutniał, nie odpowiadając nic, dalej wkładał ubrania do szafy.
- Ejj.. - Powiedziałem przeciąle, i objąłem przygnębionego Shinode w pasie.
- Nic się nie stało. - Dodałem próbując złapać jego wzrok, który mojego najwidoczniej unikał.
- No ej.. - Powtórzyłem przykładając czoło do jego czoła, po czym słodko się uśmiechnąłem.
- Nie smutaj mi tu.
- Nie chciałem cię uderzyć.. - Wymamrotał ze skruchą, opuszczając wzrok.
- Było minęło. Już nie raz w życiu po mordzie dostałem, i nie raz jeszcze dostanę. - Podniosłem dłonią podbrudek chłopaka, i pocałowałem go delikatnie.
- I już mi tutaj bez wyrzutów sumienia.
- I tak nie będę się z.tobą bił, nawet do zabawy. - Stwierdził, śmiejąc się donośnie. Tak, zaśmiał się!
- A chociaż siłowanie na rękę?
Shinoda zrobił wymyśloną minę.
- A co będę z tego miał? - Mruknął niskim tonem, wywołując u mnie lekki dreszcz.
- A co byś chciał? - Zapytałem, wyszczerzając się mimowolnie.
- hmm.. Jak wygram to będę dominować kolejnej nocy.
Zagryzłem dolną wargę, zaczynając się śmiać. Wolę do ja być tą częścią dominującą w łóżku. No ale, jakieś urozmaicenia nie są złe.
- A jak ja wygram to idziemy się napić i palić trawę do nieprzytomności.
- Chester , ja nie palę.
- Mike, ja zawsze dominuje. - Rzuciłem mu cwane spojrzenie, a ten tylko przewrócił oczyma.
- Czyli zakład stoi? - Zapytałem , jadąc dłońmi w górę po jego plecach , by się do niego bardziej przytulić.
- Tobie chyba coś innego stoi.
- MIKE! - Krzyknąłem zawstydzony, patrząc na swoje spodnie.
- Nie takie rzeczy już u ciebie widziałem. - Mruknął, i pocałował mnie namiętnie.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stoliku, przygotowując się do siłowania.
- Nie martw się, przywiozę cię na kacu do domu, nie takie wyczyny robiłem po pijanemu.
Ku mojemu jak i jego zaskoczeniu, Shinoda powalił mnie bez problemu.
- Ile ty musiałeś sobię walić by mieć taką parę w łapie! Życie seksualne ze mną cię nie zadowala!?
Powiedziałem pół żartem, patrząc na śmiejącego się bruneta.
Gdy się uspokoił wstał z krzesła, sięgając po kurtkę.
- Jutrzejsza noc będzie bardzo interesująca. - Uznał, zakładając na siebie swoją czarną skórę.
- Czemu Jutrzejsza? - Zapytałem zdziwiony, patrząc na chłopaka wkładającego Nike'i.
- Bo dzisiaj jedziemy oblewać narodziny Katey.
- Co? Jakiej Katey? - Zapytałem zdezorientowany.
- Córki Brada i Jessy. Wstawaj bo się spóźnimy na przyjęcie.
- Na przyjęcie? - Wyszeptałem zdziwiony, także zbierając skórę na ramię. - Jakie przyjęcie? - Powiedziałem pół szeptem do siebie, zakładając swoje glany, po czym pobiegłem za Shinoda.

***
Delson ~

Idąc przez korytarz, usłyszałem w dziecięcym pokoju niemowlecy płacz.
Poszedłem tam pośpiesznie, biorąc moją mała kruszynkę na ręce.
- Hej, co się stało Katey? - Zapytałem, a ona na sam mój widok zaczęła sie śmiać.
Podniosłem wzrok na Anastazje siedząca na łóżku.
Cała Taylor, długie czarne kręcone włosy, jasna cera, szczupła sylwetka.
Ubrana była w granatową sukienkę w białe kropeczki, jasne rajstopki i czarne balerinki.
Brunetka patrzała smutno na zdjęcie w ramcę które miała w ręce.
Odkładając małą Katey do łóżeczka, usiadłem obok Amy.
Dziewczynka podniosła na mnie wzrok, nieomal widziałem łzy w jej dużych brązowych oczkach.
- Dlaczego jej nie może tu być.. - Zapytała cichutko, gładząc paluszkiem postać Taylor na zdjęciu.
Fotografia przedstawia mnie i ją, Anastazja zabrała ją z mojej sypialni pod pretekstem że nie chce by Jessy było przykro.
- Ona tu jest. - Powiedziałem, biorąc dziewczynkę na kolana.
- Jest tutaj. - Dodałem, kładąc rękę na jej serduszku. Dziewczynka także przełożyła dłoń do mojej, robiąc smutną minkę.
- Nie tęsknisz za mamą?
- Oczywiście że tęsknię skarbie.. - Powiedziałem, tuląc ją do siebie.
- Usmiechnij się proszę, zaraz przyjdą goście, i będziemy się świetnie bawić.
- Będziesz pić? - Zapytała smutno, a ja na chwilę spoważniałem.
- A mogę? - Dziewczynka uśmiechnęła się tym Shinodowym uśmiechem.
- Tak, ale nie za dużo. - Także się wyszczerzyłem, całując ją w czoło.

***

Impreza trwała, jedynym trzeźwym mężczyzną w całym domu był Otis, który dotrzymywał towarzystwa swojej narzeczonej i innym niepijacym kobietą, czyli Jessy i Ann. Wszyscy razem bawili się z dziećmi, podczas gdy cała reszta towarzystwa grała w butelkę, pod wpływem alkoholu.

Chazz ~

- Kręcisz Bennington! - Krzyknęła pijana Hayley. Złapałem butelkę w dłoń. Kolejka wypadła na Shinode.
Ledwo przytomny zastanawiałem się co ma.zrobić.
- Niech się przeliże z Robem. - Krzyknął równie najebaby Dave, szturchając mnie w ramię. Ja tylko bąknąłem tam jakieś "no".
Najebana bournoda patrzała po sobię z rozbawieniem.
Całe towarzystwo zaczęło krzyczeć "gorzko" co załapałem z opóźnieniem.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, gdy chłopaki przyssali się do siebie.
Po jakimś czasie wyglądało to tak, jak by się mieli tam zgwałcić, zaczynając się nawzajem rozbierać.
- No ej kurwa, zazdrosny jestem. - Krzyknąłem ledwo zrozumiale, spoglądając na Hayley ale ona już odleciała. - Halo wystarczy! - Powiedziałem bardziej stanowczo, patrząc na ignorujące mnie towarzystwo. Zechciało mi się płakać, dlaczego każdy mnie ignoruje? Halo ja tu kurwa jestem.
Dlaczego mój Mike się z kimś całuje, niech to się skoczy błagam.
Zaczęło mi się kręcić w głowie od wysokiej ilości zarzytego alkoholu.
Skuliłem się, zasłaniając twarz dłońmi.
Zacząłem odrywać się od rzeczywistości, wszystko cholernie wiruje. Nikt mnie nie słyszy, nikt nie rozumie, dostaje świra.
Każdy się kurwa śmieje, a ja nie wiem co sie dzieje.
Spróbowałem dojść do łazienki chodźby na czworakach.
Jest mi gorąco, i słabo, otacza mnie hałas, a.mimo to nic nie słysze, nic nie rozumiem.
Nie potrafię się skupić, przedawkowałem?

***

Obudziły mnie spływające po twarzy krople zimnej wody.
Otwierając oczy zauważyłem że leżę pod prysznicem w ubraniach cały mokry. O co kurwa chodzi? Gdzie ja jestem tak właściwie?
Wstałem na równe nogi, spływały ze mnie strugi wody.
Wyszedłem na korytarz, i uderzył we mnie zapach alkoholu.
Wszyscy spali na podłodze, Mike siedział na kanapie trzymając się za głowę. Kucnąłem naprzeciwko niego uśmiechając się szyderczo. - Kac morderca? - Zapytałem, składając mu szybki pocałunek.
- A tobie nic nie ma? - Zapytał ledwo otwierając usta ze zmęczenia.
- Nie, ja zasnąłem pod prysznicem, zimna woda przez pół nocy mnie ogarnęła. - Powiedziałem po czym wstałem, do przenośnej lodówki stojącej na stoliku i wyciągnąłem schłodzoną wodę rzucając ją Shinodzie. - Do dna. - Zakpiłem.
Podeszłem do leżącej na podłodze Hayley i zabrałem ją na ręce.
- Co ty z nią robisz? - Zapytał Mike, a ja założyłem ją delikatnie na kanapę za nim.
- Nie wypada by kobieta leżała na podłodze. - Powiedziałem, idąc do dziecięcego pokoju.
Skacowany Delson siedział na podłodze. , opierając się o ścianę, trzymając mała śpiącą Katey na rękach.
Na kanapie zaś spała Jessy, przytulona do małej Anastazji.
Pewnie biedna całą noc ją pilnowała, dobrze że się położyła.
Usiadłem u boku pół przytomnego przyjaciela, podając mu butelkę wody.
- Dziękuję. - Wyszeptał, po czym zabrałem od niego niemowle, by mógł się chłopak w spokoju napić.
Katey była tak słodka i lekka, nie mogłem oderwać od niej oczu.
Oddychała bardzo szybko i delikatnie, w porównaniu do mnie.
Jej rączka jest tak malutka że mogła by ją zacisnąć na moim palcu. Jest taka cudowna.
Pierwszy raz od kiedykolwiek, zrobiło mi się tak cholernie przykro. - Ej co jest stary? - Zapytał Brad,.patrząc na mnie smutno.
- Wiesz.. Coś sobię uświadomiłem.
- Co takiego? - Dopytywał, zabierając mi maleństwo by odłożyć je do kołyski. Poszłem za nim, przyglądając się dziecku.
- Wchodząc w związek z mężczyzną nigdy nie myślałem o tym, że nie będę mógł mieć rodziny. Mike jest całym moim światem, jest dla mnie wszystkim..
Nie wiem jak ja mam sformułować te wszystkie myśli.w zdania, by Delson potrafił zrozumieć to co w tym momencie czuję.

11 komentarzy:

  1. WOW zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, czekam na dalsze "info" odnośnie Heyley i Roba :D Nie mam pojęcia skąd bierzesz te wszystkie pomysły :3 DUŻO weny w takim razie i powodzenia w pisaniu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział :D A to na końcu mnie również trochę zasmuciło :( Jeju Chester chciałby mieć taką malutką córeczkę <3 Co to dalej będzie? ;-; Ja chcę szybko kolejny rozdział pisz, pisz, pisz :*

    OdpowiedzUsuń
  3. OO w końcu nowy *-* Jaki słit xd Dobra ogar... Czekam na nowy, ciekawie się zapowiada C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Chessy, taki zazdrosny :c
    Chessy, taki zjarany xD
    Chessy, taki opiekuńczy :)
    Taki fajny ten nasz Chessy.
    Następny rozdział zapowiada się fajnie.
    Mike będzie dominował. Ciekawe co wymyśli xD
    Jedna rzecz mnie martwi. Chester martwi się, że nie będzie miał dziecka...Do czego może się posunąc?
    Kurde...Żeby tylko nje skrzywdził Mike'a
    :c
    Niech mu się odechce dzieci. One by im tylko przeszkadzały xD
    Poza tym chyba nie mogą adoptować? Chyba? Chyba?
    Oby xD
    Albo Mike urodzi im dzieci xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostawiam pedalskie serduszko i tego będę sie od dziś trzymać <3 /Psycho

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha czytając ten rozdział przypomniał mi się mój ostatni melanż hahaha Piękny rozdział :D /Chazzy WL

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle świetna robota. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic tylko: <3.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hhaahahahaahahaha Najebana Bournoda rozwaliła system.Opis małej Katey taki słodki.
    Nie podoba mi sie to,ze Chazzy pomyslal ,o dziecku.Chesteeeer ! Ty masz byc z Shinodą,a nie z kobietą.Boje sie ze Chester zdradzi Mike'a :'c.
    Do nastepnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też się boję ;________________;
    ;________________________; ;_____;
    ;____________; ;_______;
    Chester, ty chuju, tylko spróbuj jeszcze raz pomyśleć i dzieciach ;______;

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też się boję ;________________;
    ;________________________; ;_____;
    ;____________; ;_______;
    Chester, ty chuju, tylko spróbuj jeszcze raz pomyśleć i dzieciach ;______;

    OdpowiedzUsuń