~ Chazzy.
- Hej co jest? - Zapytałem, siadając obok przygnębionego chłopaka, lecz on tylko pokręcił przecząco głową nie zwracając na mnie uwagi.
- Mikey... co się stało?
Wargi Shinody, zmieniły się w wąską linię, a z pod jego powiek wypłynęły łzy , które pośpiesznie przetarł.
- Ej.. Co się dzieje? - Zapytałem po raz kolejny, przyciągając chłopaka do siebie, mocno go przytulając.
- Wiesz jaki jest dzisiaj dzień? - Głos miał zachrypnięty od płaczu, w całym pomieszczeniu leżało mnóstwo chusteczek , a on sam wyglądał jak siedem nieszczęść.
Pokręciłem przecząco głową, oczekując wyjaśnień od chłopaka.
- 19 stycznia, mówi ci to coś ?
W jego oczach widziałem wielki ból, cokolwiek stało się tego dnia, musiało nim bardzo wstrząsnąć.
Ponownie pokręciłem przecząco głową, a ten tylko zasłonił twarz, powstrzymując się od szlochu.
- Śmierć Taylor! Dzień w którym umarła! Odeszła! Bez powrotu! Nie ma jej! Już nie będzie nigdy...
Shinoda krzyczał po mnie jak by miał mi za złe, że nie zapamiętałem daty jej zgonu...
Ale też ma trochę racji, powinienem zapamiętać.
- Ona miałaby dopiero 27 lat!
Ja tyle miałem jak nagraliśmy Meteorę!
Przed nią było jeszcze całe życie..
Mike mocno się we mnie przytulił.
Mógłbym od niego wymagać, by przestał zachowywać się jak dziewczyna, i zachował jakąś godność, ale..
Ona była dla niego bardzo ważną osobą w życiu, potrzebował jej, jak nikogo...
Dużo po niej płakał, długo był przygnębiony z tego powodu że jej nie ma już obok...
Chodź w cale o tym nie wspominał, próbował żyć normalnie..
No ale czasem się tak najzwyklej w świecie nie da...
Jesteśmy tylko ludźmi...
Złapałem jego twarz w dłonie, przywierając czołem do jego czoła.
- Proszę, nie płacz...
Wyszeptałem, oczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony Shinody.
Po chwili jednak odsunął się ode mnie, zasłaniając twarz dłońmi.
- Przepraszam.. - Wyszeptał cicho, po czym splótł palce w dłoniach, kładąc je na kolanach.
- Ja.. Ja po prostu nie mogę uwierzyć że już jej nie zobaczę..
Chłopak mówił cicho, bardzo cicho, ale opanowanym głosem.
Już nie płakał chodź , widziałem żal wymalowany na twarzy partnera.
- Kocham cię Chaz..
Chłopak mocno się we mnie wtulił, chowając twarz w moim obojczyku.
- Dziękuję że jesteś...
Dodał jeszcze ciszej.
Pocałowałem chłopaka w głowę, a w moich oczach też zaczęły krążyć łzy.
Nie, nie będę płakać. Nie będę...
- Mike... musimy się pozbierać do kupy... zaraz tu będzie jakaś ALICE z chłopkami, ona jest kimś tam pilnującym nas.. - Wymamrotałem, czytając tekst z sms'a od Mr. Hahn'a.
Chłopak odsunął się ode mnie, i przetarł twarz kolejną chusteczką.
- Nie rozmazałem makijażu ?
Parsknąłem śmiechem, i w tym momencie do pomieszczenia wlazło stado ludzi.
A tak na powagę to pięciu.
Wszyscy nam znani, tylko nie kobieta która weszła na końcu.
Była ubrana w buty na szpilkach, czarne spodnie, biała koszulę, i marynarkę.
Przedstawicielka płci przeciwnej, miała długie czarne włosy do pasa, i prostą grzywkę.
Na moje zdanie? Bardzo ładna. Lecz... widać że jest od nas starsza.
Kobieta z szerokim uśmiechem podeszła do naszej dwójki, a my jak na sygnał wstaliśmy przed nią z kanapy.
- Chester, Michael? - Zapytała, Kierując wzrok ze mnie, na Shinodę.
Oboje przytaknęliśmy , nieśmiało uśmiechając się do brunetki.
- Mam na imię Alice, jestem tutaj by się wami zająć aż do czasu waszego pierwszego występu, możecie mnie traktować jak swoją "mamę" , chyba nie będzie z tym problemu, bo jestem od was starsza, mniej więcej o piętnaście lat...
- Piętnaście? - Wyszeptał zaskoczony Mike, przyglądając się kobiecie ze zdziwieniem.
- Ja mam 38... - Dodałem, patrząc na kobietę, ona tak że odwróciła do mnie wzrok i sympatycznie się uśmiechnęła. - To zgadłam idealnie..
- Masz... - Wymamrotał Rob, i zaczął coś liczyć na palcach, a ja dalej patrzyłem na nią z zaskoczeniem.
- 53 lata? Masz 53 lata? To ja nie jestem godny mówić "ty" ja przepraszam, że tak.. Przepraszam.. Pani..
Kobieta zasłoniła mi usta, przerywając moje paniczne tłumaczenia się.
- Mów mi po prostu Alice...
*.*.*
~ Alice
- Nie koncertowaliśmy już od wielu lat.. to jest dla nas naprawdę ogromne przeżycie.
Tłumaczył DJ idąc w moim towarzystwie do sali studyjnej.
W samych drzwiach, gorącym uściskiem przywitał mnie nieco wyższy chłopak, z włosami do ramion.
- Cześć mamo.. - Zaśmiałam się, i także mocno uścisnęłam tutejszego perkusistę.
- Witaj Robert.. - Przywitałam się ciepło, i weszłam dalej do pomieszczenia.
- Joseph nie martw się niczym.. jesteście bardzo dobrzy.
Widziałam że chłopak bardzo się tym przejmuję, i chciałam z całych sił wesprzeć go na duchu, jak i resztę zespołu.
Mój wzrok zatrzymał się na dwójce przyjaciół siedzących razem na kanapie, i śmiejących się do siebie.
Żaden z nich nawet na chwilę , nie urwał między sobą kontaktu wzrokowego, co było dla mnie początkowo dziwne.
- Słodka z nich para nie?
Odwróciłam wzrok w stronę Dave, który stał tusz obok przyglądając się chłopakom.
- " Para " ? - Zapytałam zaszokowana, przyglądając się basiście.
- No tak.. Mike i Chester są razem.
A to niespodzianka... Nie miałam wcześniej styczności ze związkami homoseksualnymi.
Dave podał mi papierowy kubek z Kawą, co bardzo mnie ucieszyło.
- Dziękuję. - Powiedziałam, odbierając chłopakowi kubek, ten także się miło do mnie uśmiechnął , po czym odwrócił wzrok nie zmieniając miny co mnie nieco zaniepokoiło.
- Wszystko w porządku Dave? - Zapytałam kładąc mu wolną dłoń na ramię, a ten tylko się zaśmiał i pokręcił głową. - Tęsknie za Ann... To moja dziewczyna... chcę się jej zaręczyć.
- To przecież wspaniała wiadomość.
- Tylko dlaczego miała by się zgodzić.. nie jestem nikim nadzwyczajnym...
- Spędziłam z wami dwa dni, i już potrafię stwierdzić że jesteś wspaniałym facetem, i ta dziewczyna nie zgadzając się popełniłaby największy błąd w życiu.
Dave podniósł na mnie wzrok, i uśmiechnął się satysfakcjonowany moimi słowami.
Trzymam kciuki - Dodałam w myślach.
*.*.*
~ Mike.
Kurcze, ten obiekt jest ogromny, chyba nawet podczas koncertu, nie będę w stanie zobaczyć całej publiczności.
Aktualnie znajduję się za kulisami, i rozmawiam z operatorami , często mijając się z Alice.
Bardzo polubiłem tą kobietę, ale tak samo jak Chester, peszę się jak mam powiedzieć jej coś na "Ty"
Mogłaby być moją ( Bardzo młodą ale.. ) matką.
Rob ją po prostu uwielbia, spędza z nią najwięcej czasu z nas wszystkich, nawet mówi do niej "mamo" jak to ona żartobliwie wymyśliła podczas naszego pierwszego spotkania.
- Glue.. - Po plecach przeszły mnie ciarki, na sam dźwięk tego głosu, odwróciłem się w jego kierunku i zdębiałem. - Ryu..
Chłopak skrzyżował ręce na piersi, i przyglądał mi się z cwanym uśmiechem.
- Mówiłem ci że cię dorwę..
- No ale kurwa w trasie. - Syknąłem , robiąc oburzoną minę, tak jak bym wolał żeby przełożył termin skopania mnie za to że opuściłem sektę hip-hopową po to by tworzyć własną muzykę.
- A co.. ty jesteś taka wielka gwiazdka, że nie znajdziesz chwili dla starego kumpla?
- Co tutaj się dzieję, kim pan jest? - Zapytała Alice, podchodząc do nas nerwowo.
- Nie wtrącaj się kobieto, bo ci się krzywda stanie. - Powiedział Ryan, robiąc drwiącą minę do brunetki.
- Proszę opuścić teren studia, w tym momencie , bo zawołam strażników.
- Strażników? By chronić TO. - Zadrwił, pokazując na mnie palcem.
Mimo że nie obchodzi mnie jego zdanie, już od kiedy istnieje xero... zabolało nazwanie mnie "tym"
Opuściłem dyskretnie wzrok, a ten wybuchnął śmiechem.
- Powodzenia Shinoda, nie będą cię zawsze pilnować.
Ryu wybuchnął śmiechem, po czym odwrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie.
Lecz ja nawet nie drgnąłem, stałem tak w miejscu, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Kobieta podeszła do mnie , podniosłem wzrok na jej twarz, a ona uśmiechnęła się smutno.
- Kto to był ?
Zapytała spokojnie, kładąc mi dłoń na ramię.
- Taki "kolega" z liceum..
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
- A czy to jest konieczne? - Zapytałem odwracając wzrok.
Nie lubię, bardzo nie lubię rozmawiać o rzeczach które mnie dręczą..
- Będę z wami dosyć długo pracować, więc chciałabym się o was jak najwięcej dowiedzieć Mike.
Spojrzałem na nią po raz kolejny, z nadzieją, że nie się rozmyśli, lecz ona jak na złość przyglądała mi się wyczekująco. - Ryan to chłopak z którym chodziłem do szkoły, tworzyliśmy zespół w sekcie hip-hop'owej, Ryu nie chciał bym kształcił się w innych kierunkach, miałem ćwiczyć tylko rap.. tylko że ja MUSIAŁEM robić muzykę. To była moja pasja, moje życie nie miało by sensu, byłoby puste, jak bym nie mógł grać na tych wszystkich instrumentach , śpiewać, rysować.. ja mam naprawdę bardzo szeroki zakres hobby... i nie byłbym w stanie TYLKO rapować. Dla mnie to jest szaleństwo ograniczać się tylko do jednego.. Więc odszedłem. I Ryan powiedział że się na mnie za to zemści. Ma mi za złe to, że razem z Linkin Park zdobyliśmy sukces, a im nic się nie udało...
- Mike! - Gwałtownie zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu, w poszukiwaniu autora wykrzyczanego imienia.
- Mikey. - Usłyszałem za swoimi plecami, po czym poczułem jak ktoś obejmuje mnie w pasie.
- Chazy... do zawału mnie doprowadzisz...
- Chodź, idziemy pośpiewać na ognisko... - Wymamrotał mi do ucha, i uśmiechnął się słodko.
- Nie pijecie chłopcy. - Powiedziała Alice, pokazując palcem na naszą dwójkę.
- Ja nie..
- Ale jak to?! - Sprzeciwił się Chester, robiąc minę zbitego psa.
- Chester! Trochę odpowiedzialności, jesteś liderem grupy! Jak ty zawalisz, przez to że się upijesz wieczorem, i nie będziesz mógł śpiewać, to zniszczysz próbę, i będziecie mieć jeden dzień mniej na przygotowania do koncertu. Chcesz zawieść zespół?
Chłopak tylko otworzył lekko usta, robiąc żałosną minę, po czym opuścił głowę.
- Chazzy, nie robię tego złośliwie, ale musisz zacząć myśleć o konsekwencjach, waszych "zabaw".
- Tak.. przepraszam.. - Powiedział ze skruchą.
Jak ja nie lubię jak on jest taki smutny.
Musiałem złapać go za rękę, no musiałem.
Chłopak podniósł na mnie wzrok, i oblał mnie gorącem swojego spojrzenia.
Wyszczerzyłem się szeroko, zatapiając się w jego brązowych oczkach.
- Dave miał rację.. - Powiedziała Alice, patrząc to na mnie, to na chłopaka z uśmiechem.
- Słucham? - Zapytałem zdezorientowany, odwracając wzrok w jej stronę, a ona tylko cicho zachichotała.
- Nie ważne chłopaki, nie ważne.
Możecie iść się napić z kolegami, ale niech tylko mi się któryś jutro na próbę spóźni, lub będzie narzekać na ból głowy! - Zagroziła, z uśmiechem, machając palcem, po czym zaśmiała się i odeszła.
***
Czy ktoś zauważył że w moim opowiadaniu każdy się starzeje poza Linkami? hahah <3
Oni z roku na rok, mają cały czas tyle samo lat :D
Ale to mały szczegół, dalej na to nie patrzcie haha <3
Czekam na komentarze związane z rozdziałem. :)
Parsknąłem śmiechem, i w tym momencie do pomieszczenia wlazło stado ludzi.
A tak na powagę to pięciu.
Wszyscy nam znani, tylko nie kobieta która weszła na końcu.
Była ubrana w buty na szpilkach, czarne spodnie, biała koszulę, i marynarkę.
Przedstawicielka płci przeciwnej, miała długie czarne włosy do pasa, i prostą grzywkę.
Na moje zdanie? Bardzo ładna. Lecz... widać że jest od nas starsza.
Kobieta z szerokim uśmiechem podeszła do naszej dwójki, a my jak na sygnał wstaliśmy przed nią z kanapy.
- Chester, Michael? - Zapytała, Kierując wzrok ze mnie, na Shinodę.
Oboje przytaknęliśmy , nieśmiało uśmiechając się do brunetki.
- Mam na imię Alice, jestem tutaj by się wami zająć aż do czasu waszego pierwszego występu, możecie mnie traktować jak swoją "mamę" , chyba nie będzie z tym problemu, bo jestem od was starsza, mniej więcej o piętnaście lat...
- Piętnaście? - Wyszeptał zaskoczony Mike, przyglądając się kobiecie ze zdziwieniem.
- Ja mam 38... - Dodałem, patrząc na kobietę, ona tak że odwróciła do mnie wzrok i sympatycznie się uśmiechnęła. - To zgadłam idealnie..
- Masz... - Wymamrotał Rob, i zaczął coś liczyć na palcach, a ja dalej patrzyłem na nią z zaskoczeniem.
- 53 lata? Masz 53 lata? To ja nie jestem godny mówić "ty" ja przepraszam, że tak.. Przepraszam.. Pani..
Kobieta zasłoniła mi usta, przerywając moje paniczne tłumaczenia się.
- Mów mi po prostu Alice...
*.*.*
~ Alice
- Nie koncertowaliśmy już od wielu lat.. to jest dla nas naprawdę ogromne przeżycie.
Tłumaczył DJ idąc w moim towarzystwie do sali studyjnej.
W samych drzwiach, gorącym uściskiem przywitał mnie nieco wyższy chłopak, z włosami do ramion.
- Cześć mamo.. - Zaśmiałam się, i także mocno uścisnęłam tutejszego perkusistę.
- Witaj Robert.. - Przywitałam się ciepło, i weszłam dalej do pomieszczenia.
- Joseph nie martw się niczym.. jesteście bardzo dobrzy.
Widziałam że chłopak bardzo się tym przejmuję, i chciałam z całych sił wesprzeć go na duchu, jak i resztę zespołu.
Mój wzrok zatrzymał się na dwójce przyjaciół siedzących razem na kanapie, i śmiejących się do siebie.
Żaden z nich nawet na chwilę , nie urwał między sobą kontaktu wzrokowego, co było dla mnie początkowo dziwne.
- Słodka z nich para nie?
Odwróciłam wzrok w stronę Dave, który stał tusz obok przyglądając się chłopakom.
- " Para " ? - Zapytałam zaszokowana, przyglądając się basiście.
- No tak.. Mike i Chester są razem.
A to niespodzianka... Nie miałam wcześniej styczności ze związkami homoseksualnymi.
Dave podał mi papierowy kubek z Kawą, co bardzo mnie ucieszyło.
- Dziękuję. - Powiedziałam, odbierając chłopakowi kubek, ten także się miło do mnie uśmiechnął , po czym odwrócił wzrok nie zmieniając miny co mnie nieco zaniepokoiło.
- Wszystko w porządku Dave? - Zapytałam kładąc mu wolną dłoń na ramię, a ten tylko się zaśmiał i pokręcił głową. - Tęsknie za Ann... To moja dziewczyna... chcę się jej zaręczyć.
- To przecież wspaniała wiadomość.
- Tylko dlaczego miała by się zgodzić.. nie jestem nikim nadzwyczajnym...
- Spędziłam z wami dwa dni, i już potrafię stwierdzić że jesteś wspaniałym facetem, i ta dziewczyna nie zgadzając się popełniłaby największy błąd w życiu.
Dave podniósł na mnie wzrok, i uśmiechnął się satysfakcjonowany moimi słowami.
Trzymam kciuki - Dodałam w myślach.
*.*.*
~ Mike.
Kurcze, ten obiekt jest ogromny, chyba nawet podczas koncertu, nie będę w stanie zobaczyć całej publiczności.
Aktualnie znajduję się za kulisami, i rozmawiam z operatorami , często mijając się z Alice.
Bardzo polubiłem tą kobietę, ale tak samo jak Chester, peszę się jak mam powiedzieć jej coś na "Ty"
Mogłaby być moją ( Bardzo młodą ale.. ) matką.
Rob ją po prostu uwielbia, spędza z nią najwięcej czasu z nas wszystkich, nawet mówi do niej "mamo" jak to ona żartobliwie wymyśliła podczas naszego pierwszego spotkania.
- Glue.. - Po plecach przeszły mnie ciarki, na sam dźwięk tego głosu, odwróciłem się w jego kierunku i zdębiałem. - Ryu..
Chłopak skrzyżował ręce na piersi, i przyglądał mi się z cwanym uśmiechem.
- Mówiłem ci że cię dorwę..
- No ale kurwa w trasie. - Syknąłem , robiąc oburzoną minę, tak jak bym wolał żeby przełożył termin skopania mnie za to że opuściłem sektę hip-hopową po to by tworzyć własną muzykę.
- A co.. ty jesteś taka wielka gwiazdka, że nie znajdziesz chwili dla starego kumpla?
- Co tutaj się dzieję, kim pan jest? - Zapytała Alice, podchodząc do nas nerwowo.
- Nie wtrącaj się kobieto, bo ci się krzywda stanie. - Powiedział Ryan, robiąc drwiącą minę do brunetki.
- Proszę opuścić teren studia, w tym momencie , bo zawołam strażników.
- Strażników? By chronić TO. - Zadrwił, pokazując na mnie palcem.
Mimo że nie obchodzi mnie jego zdanie, już od kiedy istnieje xero... zabolało nazwanie mnie "tym"
Opuściłem dyskretnie wzrok, a ten wybuchnął śmiechem.
- Powodzenia Shinoda, nie będą cię zawsze pilnować.
Ryu wybuchnął śmiechem, po czym odwrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie.
Lecz ja nawet nie drgnąłem, stałem tak w miejscu, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Kobieta podeszła do mnie , podniosłem wzrok na jej twarz, a ona uśmiechnęła się smutno.
- Kto to był ?
Zapytała spokojnie, kładąc mi dłoń na ramię.
- Taki "kolega" z liceum..
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
- A czy to jest konieczne? - Zapytałem odwracając wzrok.
Nie lubię, bardzo nie lubię rozmawiać o rzeczach które mnie dręczą..
- Będę z wami dosyć długo pracować, więc chciałabym się o was jak najwięcej dowiedzieć Mike.
Spojrzałem na nią po raz kolejny, z nadzieją, że nie się rozmyśli, lecz ona jak na złość przyglądała mi się wyczekująco. - Ryan to chłopak z którym chodziłem do szkoły, tworzyliśmy zespół w sekcie hip-hop'owej, Ryu nie chciał bym kształcił się w innych kierunkach, miałem ćwiczyć tylko rap.. tylko że ja MUSIAŁEM robić muzykę. To była moja pasja, moje życie nie miało by sensu, byłoby puste, jak bym nie mógł grać na tych wszystkich instrumentach , śpiewać, rysować.. ja mam naprawdę bardzo szeroki zakres hobby... i nie byłbym w stanie TYLKO rapować. Dla mnie to jest szaleństwo ograniczać się tylko do jednego.. Więc odszedłem. I Ryan powiedział że się na mnie za to zemści. Ma mi za złe to, że razem z Linkin Park zdobyliśmy sukces, a im nic się nie udało...
- Mike! - Gwałtownie zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu, w poszukiwaniu autora wykrzyczanego imienia.
- Mikey. - Usłyszałem za swoimi plecami, po czym poczułem jak ktoś obejmuje mnie w pasie.
- Chazy... do zawału mnie doprowadzisz...
- Chodź, idziemy pośpiewać na ognisko... - Wymamrotał mi do ucha, i uśmiechnął się słodko.
- Nie pijecie chłopcy. - Powiedziała Alice, pokazując palcem na naszą dwójkę.
- Ja nie..
- Ale jak to?! - Sprzeciwił się Chester, robiąc minę zbitego psa.
- Chester! Trochę odpowiedzialności, jesteś liderem grupy! Jak ty zawalisz, przez to że się upijesz wieczorem, i nie będziesz mógł śpiewać, to zniszczysz próbę, i będziecie mieć jeden dzień mniej na przygotowania do koncertu. Chcesz zawieść zespół?
Chłopak tylko otworzył lekko usta, robiąc żałosną minę, po czym opuścił głowę.
- Chazzy, nie robię tego złośliwie, ale musisz zacząć myśleć o konsekwencjach, waszych "zabaw".
- Tak.. przepraszam.. - Powiedział ze skruchą.
Jak ja nie lubię jak on jest taki smutny.
Musiałem złapać go za rękę, no musiałem.
Chłopak podniósł na mnie wzrok, i oblał mnie gorącem swojego spojrzenia.
Wyszczerzyłem się szeroko, zatapiając się w jego brązowych oczkach.
- Dave miał rację.. - Powiedziała Alice, patrząc to na mnie, to na chłopaka z uśmiechem.
- Słucham? - Zapytałem zdezorientowany, odwracając wzrok w jej stronę, a ona tylko cicho zachichotała.
- Nie ważne chłopaki, nie ważne.
Możecie iść się napić z kolegami, ale niech tylko mi się któryś jutro na próbę spóźni, lub będzie narzekać na ból głowy! - Zagroziła, z uśmiechem, machając palcem, po czym zaśmiała się i odeszła.
***
Czy ktoś zauważył że w moim opowiadaniu każdy się starzeje poza Linkami? hahah <3
Oni z roku na rok, mają cały czas tyle samo lat :D
Ale to mały szczegół, dalej na to nie patrzcie haha <3
Czekam na komentarze związane z rozdziałem. :)
Cudo, cudo, cudo!!! I WANT MORE! Podoba mi się ta nowość, to wszystko związane z trasą i koncertem, to wspomnienie o Tay na początku ;-; [*] I najważniejsze, że w tym wszystkim nie brakuje Bennody :3 Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału <3 I pamiętaj... Bennodziacze nigdy Cię nie opuszczą, ja Cię kocham :* weny życzę :D
OdpowiedzUsuńO matko warto było czekać na taką perełkę. Pragnę więcej kocham takie teksty :)
OdpowiedzUsuńEliksir mlodosci. Serio. Skoro oni sie nie starzeja to ja nie wiem ;-;
OdpowiedzUsuńZadziwilo mnie to. Takie to inne. I tak mi sie po prostu podoba..
Nie mam talentu do pisania komentarzy, nie chce mi sie za bardzo cos ostatnio :/
No ale, jest swietne c:
/Kwiatek
Jestem!
OdpowiedzUsuńNo, Alice? Jakaś opiekunka, tak? No to spoko, coś nowego i ciekawego, hehe C:
Dobrze że chłopcy się przed nią nie ukrywają. Chociaż w sumie się zdziwiłam bo myślałam że z tych ich ukrywań wyjdzie dłuższy wątek, a tu nie xd
Nie wiem co mam pisać, nie mam weny zbytnio.
Będę się zbierać, czekam na więcej C: