W dniu jego pogrzebu Mike'a... Sam nie wierze w to...
Z pokerową twarzą rozglądałem się po ludziach którzy przybyli z tej okazji..
Mało mi znani ludzie ze studia, byli stanowczą większością...
Ale byli też ludzie których znałem bardzo dobrze...
Pierwszy w oczy rzucił mi się Tomas, którego tatuaże, wychodziły za kołnierzyk białej koszuli.
Nastolatek robił dokładnie to co ja, z miną bez wyrazu, lustrował każdą osobę.
Każdy mężczyzna tutaj był ubrany jednakowo..
Albo czarna koszula, albo garnitur..
Dr. Castle, miał właśnie tą pierwszą opcję..
Patrzał na mnie..
Tak, na mnie...
Miał smutne spojrzenie...
Bardzo smutne...
Jak wszyscy tutaj...
Obok niego stała Chelsea, z chusteczką przyłożoną do twarzy...
Wszyscy Linkini..
Każdy z pokerową twarzą...
żeńskie Burrell także...
Szlochająca Anna, u boku nieobecnego Otisa,
który wbija wzrok we własne buty.
Jego włosy były czarne...
Pewnie zmienił kolor, przez zaistniałą sytuację...
Pewnie zmienił kolor, przez zaistniałą sytuację...
Mimo to, wybaczono by mu błękitne włosy, wśród nas stoją ludzie z równie szalonymi odcieniami...
I równie kwaśnymi minami...
To moja wina?
Moja Wina?
Moja?
...
..
.
Otworzyłem oczy, Szybko oddychając.
Czułem pot, na rozgrzanym ciele...
Sen? Sen? To był sen?
Odwróciłem głowę, tym samym podnosząc się do pozycji siedzącej.
Brunet leżał u mojego boku na plecach, mając jedną ręce pod głową.
Z uśmiechem, i łzami szczęścia przyglądałem się cichutko chrapiącemu chłopkowi, którego grzywka zasłaniała pół twarzy.
Położyłem głowę na brzuchu, wtulając się w jego talię.
Czułem ciepło jego ciała, czułem jak oddycha..
On żyje, on naprawdę żyję.
Po moich policzkach znowu spłynęły łzy...
Nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak dzisiaj...
Jak teraz.. Cały mój świat, jest w zasięgu moich dłoni...
Nie mogę go stracić, nie mogę.
***
~ Mike.
Podniosłem się rano, do pozycji siedzącej, wyciągając ręce ku górze, bezgłośnie ziewając.
Widząc chłopaka wtulonego w mój brzuch, zaśmiałem się cicho, po czym pogłaskałem go delikatnie po ostrzyżonych na jeża włosach.
Chłopak wstał zaspany, patrząc na mnie nieprzytomnie.
- Mikey! - Krzyknął radośnie, jak by mnie nie widział od długiego czasu.
- Ten moment, kiedy twój chłopak reaguje na ciebie jak fanka... - Zachwyt z twarzy Benningtona momentalnie zniknął, a na jego miejsce przyszło zdziwienie.
- Czyli jak? - Zapytał, podnosząc brwi. a ja zaśmiałem się cicho, zasłaniając twarz.
- Mikey!! - Powtórzyłem podekscytowany, używając przy tym wręcz piskliwego głosu.
- No ale naprawdę cieszę się że cię widzę. - Powiedział, robiąc minę małego chłopczyka.
O jeju jaki słodziak!
Mike proszę.. jesteś mężczyzną...
ehh....
Chester niespodziewanie rzucił mi się na szyję, mocno się we mnie wtulając.
- Kocham cię. - Powiedział, podduszając mnie lekko.
- Też cię kocham słońce.. - wymamrotałem, ostatkami powietrza we płucach.
Widząc chłopaka wtulonego w mój brzuch, zaśmiałem się cicho, po czym pogłaskałem go delikatnie po ostrzyżonych na jeża włosach.
Chłopak wstał zaspany, patrząc na mnie nieprzytomnie.
- Mikey! - Krzyknął radośnie, jak by mnie nie widział od długiego czasu.
- Ten moment, kiedy twój chłopak reaguje na ciebie jak fanka... - Zachwyt z twarzy Benningtona momentalnie zniknął, a na jego miejsce przyszło zdziwienie.
- Czyli jak? - Zapytał, podnosząc brwi. a ja zaśmiałem się cicho, zasłaniając twarz.
- Mikey!! - Powtórzyłem podekscytowany, używając przy tym wręcz piskliwego głosu.
- No ale naprawdę cieszę się że cię widzę. - Powiedział, robiąc minę małego chłopczyka.
O jeju jaki słodziak!
Mike proszę.. jesteś mężczyzną...
ehh....
Chester niespodziewanie rzucił mi się na szyję, mocno się we mnie wtulając.
- Kocham cię. - Powiedział, podduszając mnie lekko.
- Też cię kocham słońce.. - wymamrotałem, ostatkami powietrza we płucach.
- Mike? - Zapytał Bennington, robiąc zamyśloną minę.
- Miałem okropny sen... ale strasznie realistyczny...
Zmarszczyłem czoło, nawiązując z chłopakiem kontakt wzrokowy.
- Śniło mi się że znalazłem nagranie na jakimś telefonie, jak całowałeś się z Anną...
Potem z tobą zerwałem, po czym znalazłem się na twoim pogrzebie...
Wszyscy tam byli, i patrzeli na mnie jak na morderce...
To było przerażające...
Przyglądałem się Chazowi... To jest aż dziwne, jak bardzo przeżywał ten sen.
Przecież to tylko sen... ale co jak proroczy?
Przecież nagranie naprawdę istnieje...
Z zamyślenia wyrwał mnie chłopak, wstając z łóżka.
- Gdzie idziesz? - Zapytałem, odprowadzając go wzrokiem do drzwi.
- Rzucić się do jeziora za budynkiem, bo się kleję jak cukier...
Bennington parsknął śmiechem, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Jak oparzony rzuciłem się na swój plecak leżący w drugiej części pomieszczenia, lądując tym samym na brudnej, zakurzonej podłodze, całą długością swojego ciała.
Nie zważając na towarzyszący mi ból po upadku z dość wysokiego łóżka na beton, wyciągnąłem z małej kieszonki białego IPhona Rob'a.
Siadając w siadzie skrzyżnym, zacząłem powoli przeglądać pliki..
- Nagranie.. nagranie.. nagranie..
Zacząłem nerwowo powtarzać, coraz gwałtowniej dotykając delikatnego ekranu telefonu.
Podniosłem wzrok na otwarte drzwi, zdziwiony dochodzącymi za nimi krzykami.
- Nie Brad, Błagam, Zabierz to ode mnie! - Chwile później, zobaczyłem przebiegającego obok pokoju w którym przebywam Dave'a a zaraz za nim idącego Delsona.
- To tylko mały pajączek, przecież nic ci nie zrobi...
Powiedział rozbawiony.
No faktycznie zabawne. Co tu robi Dave?
Uśmiechnąłem się do siebie, już bez problemowo kasując zbędne nagranie z telefonu, które na zawsze mogło zniszczyć moje życie...
Uśmiechając się do siebie, położyłem się na plecach, na oślep rzucając telefonem do plecaka.
Wolny, Wolny, Wolny!
***
~ Brad.
Podszedłem do brunetki siedzącej przy kuchennym stole, od tyłu, całując ją w policzek.
- Co słychać kochanie? - Zapytałem, siadając obok Jessy, która podniosła na mnie swoje piękne ciemno karmelowe oczęta.
Jej blada cera, idealne pasowała, do dużych, pomalowanych na czerwono ust.
- W porządku.. - Powiedziała szorstko, po czym odwróciła wzrok, jadąc palcem, po obwodzie kubka z kawą.
- Co się stało kochanie? - Zapytałem nachalnie, pochylając się do niej, całując delikatnie w policzek.
- Tęsknisz za Taylor.. Bardziej za nią tęsknisz, niż kochasz mnie... - Powiedziała chłodno, unikając kontaktu wzrokowego.
- Jessy... - Wyszeptałem cicho, marszcząc czoło.
Zabolało...
- To prawda.. bardzo tęsknię za Taylor.. Kochałem ją od najmłodszych lat, jak tylko się urodziła, powtarzałem wszystkim że zostanie moją żoną.
Wyśmiewali mnie, no bo jak inaczej, co chłopiec w wieku dziesięciu lat, może więcej, może wiedzieć o prawdziwej miłości? Ale ja to wiedziałem, od pierwszego wejrzenia, wiedziałem że chcę spędzić z nią resztę życia... Ale to nie było mi dane.. Taylor zachorowała, Mimo operacji choroba postąpiła dalej, odbierając mi ją... odbierając nieodwracalnie.. raz na zawsze... Zostawiając mnie i Anastazję samych...
Kochałem ją, i będę kochał.. i będę tęsknił... Ale jej już przy mnie nie ma... Nie fizycznie... A ja potrzebuję kogoś kto będzie blisko nie tylko duchowo, ale i cieleśnie.
Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, przyglądając mi się ze współczuciem.
- Kocham cię Jess, Kocham cię najbardziej na świecie, i nie przeżyłbym tego jak bym cię stracił....
Zachciało mi się płakać, nie płacz Delson, nie płacz.
Zamknąłem oczy, lekko opuszczając głowę.
- Kocham cię.. - Wyszeptała dziewczyna.
Otworzyłem oczy, i zobaczyłem że jej piękne,
czerwone usteczka są ułożone w ślicznym białym uśmieszku.
Dziewczyna złapała mnie za dłoń, którą bezwładnie położyłem na blacie stołu.
***
Jesus.. ale krótkie...
Ale tak chciałam w końcu dodać...
Mam nadzieję że moje mordki się cieszą, że opowiadanie jest kontynuowane. :) ♥
To było przerażające...
Przyglądałem się Chazowi... To jest aż dziwne, jak bardzo przeżywał ten sen.
Przecież to tylko sen... ale co jak proroczy?
Przecież nagranie naprawdę istnieje...
Z zamyślenia wyrwał mnie chłopak, wstając z łóżka.
- Gdzie idziesz? - Zapytałem, odprowadzając go wzrokiem do drzwi.
- Rzucić się do jeziora za budynkiem, bo się kleję jak cukier...
Bennington parsknął śmiechem, po czym wyszedł z pomieszczenia.
Jak oparzony rzuciłem się na swój plecak leżący w drugiej części pomieszczenia, lądując tym samym na brudnej, zakurzonej podłodze, całą długością swojego ciała.
Nie zważając na towarzyszący mi ból po upadku z dość wysokiego łóżka na beton, wyciągnąłem z małej kieszonki białego IPhona Rob'a.
Siadając w siadzie skrzyżnym, zacząłem powoli przeglądać pliki..
- Nagranie.. nagranie.. nagranie..
Zacząłem nerwowo powtarzać, coraz gwałtowniej dotykając delikatnego ekranu telefonu.
Podniosłem wzrok na otwarte drzwi, zdziwiony dochodzącymi za nimi krzykami.
- Nie Brad, Błagam, Zabierz to ode mnie! - Chwile później, zobaczyłem przebiegającego obok pokoju w którym przebywam Dave'a a zaraz za nim idącego Delsona.
- To tylko mały pajączek, przecież nic ci nie zrobi...
Powiedział rozbawiony.
No faktycznie zabawne. Co tu robi Dave?
Uśmiechnąłem się do siebie, już bez problemowo kasując zbędne nagranie z telefonu, które na zawsze mogło zniszczyć moje życie...
Uśmiechając się do siebie, położyłem się na plecach, na oślep rzucając telefonem do plecaka.
Wolny, Wolny, Wolny!
***
~ Brad.
Podszedłem do brunetki siedzącej przy kuchennym stole, od tyłu, całując ją w policzek.
- Co słychać kochanie? - Zapytałem, siadając obok Jessy, która podniosła na mnie swoje piękne ciemno karmelowe oczęta.
Jej blada cera, idealne pasowała, do dużych, pomalowanych na czerwono ust.
- W porządku.. - Powiedziała szorstko, po czym odwróciła wzrok, jadąc palcem, po obwodzie kubka z kawą.
- Co się stało kochanie? - Zapytałem nachalnie, pochylając się do niej, całując delikatnie w policzek.
- Tęsknisz za Taylor.. Bardziej za nią tęsknisz, niż kochasz mnie... - Powiedziała chłodno, unikając kontaktu wzrokowego.
- Jessy... - Wyszeptałem cicho, marszcząc czoło.
Zabolało...
- To prawda.. bardzo tęsknię za Taylor.. Kochałem ją od najmłodszych lat, jak tylko się urodziła, powtarzałem wszystkim że zostanie moją żoną.
Wyśmiewali mnie, no bo jak inaczej, co chłopiec w wieku dziesięciu lat, może więcej, może wiedzieć o prawdziwej miłości? Ale ja to wiedziałem, od pierwszego wejrzenia, wiedziałem że chcę spędzić z nią resztę życia... Ale to nie było mi dane.. Taylor zachorowała, Mimo operacji choroba postąpiła dalej, odbierając mi ją... odbierając nieodwracalnie.. raz na zawsze... Zostawiając mnie i Anastazję samych...
Kochałem ją, i będę kochał.. i będę tęsknił... Ale jej już przy mnie nie ma... Nie fizycznie... A ja potrzebuję kogoś kto będzie blisko nie tylko duchowo, ale i cieleśnie.
Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, przyglądając mi się ze współczuciem.
- Kocham cię Jess, Kocham cię najbardziej na świecie, i nie przeżyłbym tego jak bym cię stracił....
Zachciało mi się płakać, nie płacz Delson, nie płacz.
Zamknąłem oczy, lekko opuszczając głowę.
- Kocham cię.. - Wyszeptała dziewczyna.
Otworzyłem oczy, i zobaczyłem że jej piękne,
czerwone usteczka są ułożone w ślicznym białym uśmieszku.
Dziewczyna złapała mnie za dłoń, którą bezwładnie położyłem na blacie stołu.
***
Jesus.. ale krótkie...
Ale tak chciałam w końcu dodać...
Mam nadzieję że moje mordki się cieszą, że opowiadanie jest kontynuowane. :) ♥
Moje modły zostały wysłuchane :') To tylko sen... Bennoda powraca!! <3 Nadal się kochają i wszystko jest w jak najlepszym porządku :D Ale tęsknię za Taylor tak samo jak Brad ;-; Świetne, dziękuję bardzo i weny życzę :*
OdpowiedzUsuńDziękuje dziękuje dziękuje dziękuje Ci tak bardzo *>* Jak sie ciesze że to tylko sen.Jeeezu kochany to tylko sen.Jejku,nie ma nagrania.Wszystko bedzie dobrze,musi być! Czekam na następny.
OdpowiedzUsuń.
.
.
.
.
Nie mam dzisiaj siły napisać nic więcej
MIKE ZYJE, MIKE ZYJE, MIKE ZYJE, MIKE ZYJE! Kfiateq jest rozradowany tą wiadomością, bo Kfiateq kocha twoją Bennodę <3
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy.. Znów się tak rozkleiłam, rozleciałam czy uj wie co jeszcze.. Ta scenka i ten tulący Mike'a Chester. No aww.. *____* W oóle nie wiem co napisać, bo to takie krótkie.. Ale ten, no.. CHAZZ I MIKE RAZEM, NANANANANANANA MIKE ZYJE MIKE ŻYJE!
Ok nic.
Weny :D
No :P Cieszę się, że nie zakończyłaś tego bloga ;) Współczuję Chesterowi takiego snu!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Brad nie zniszczy swojego związku z Jessy i będą piękną parką :3
Noo, to na razie tyle. Czekam na dalsze przygody, weny życzę i spadam :)
zapraszam do siebie na nowy rozdział! :>
Usuń