~ Mike
Kiedy rozpadający się grat, zatrzymał się przed starymi zardzewiałymi wrotami, naszła mnie ogromna niechęć opuszczania samochodu. - Gotowi? - Zapytał wyszczerzony Delson, odwracając się do naszej dwójki, zaś my odpowiedzieliśmy w chórku.
W chórku, nie oznacza że tak samo.. ja powiedziałem "Nie"
- Mike, nie bądź ciota, Ja i Jessy jesteśmy tutaj prawie codziennie, znamy każdy zakamarek tego domu... chyba nie chcesz przegrać zakładu.
Kurwa.. po co ja się z nim zakładałem.
On chcę moją gitarę jak przegram.
MOJĄ GITARĘ.
MOJĄ!
Nie mogę dać mu wygrać.
Uderzając tyłem głowy o oparcie, wzdycham.
- Spoko kotek, jak wygramy to zrobię dla ciebie co będziesz chciał... - Wyszeptał mi do ucha, po czym wyszczerzył się tym słodkim uśmieszkiem.
CZO TEN CHAZ?!
Uśmiechnąłem się do niego, tak jak bym wziął to jak coś zabawnego, i opuściłem samochód.
- Co mnie obgadujecie? - Zapytał Delson, wyjmując swoją sportową torbę z środka.
- Nie obgadujemy cię. - Powiedział rozbawiony Chazz, szczerząc się do puchatowłosego gitarzysty.
- Taa.. - Powiedział zirytowany, i ruszył w kierunku bramy, ja zaś niepewnie odprowadzałem go wzrokiem, lecz po chwili stanął przede mną szeroko uśmiechnięty Bennington, obejmując mnie w pasie. - Daj spokój, serio się tak spinasz? - Podniosłem brwi, marszcząc przy tym czoło.
Czy on mnie pierwszy dzień zna..?
Po chwili zaśmiał się uroczo i złapał mnie za rękę.
- Chodź, a nie marudź, nie chcę by Delson nas zostawił, bo nie trafimy do wejścia, i będziemy musieli wrócić do samochodu.
- Na to właśnie liczę.. - Burknąłem pod nosem, idąc z chłopakiem w stronę przyjaciela, który właśnie uporał się z otworzeniem furtki.
- Dostałem sms'a od Jessy, że już na nas tam czeka i przygotowała dwa pokoje dla naszej czwórki.
- Ooo... mogę z nią spać? - Wypalił Bennington, z wymalowanym na twarzy podnieceniem, które spłynęło z niego kiedy razem z Delsonem spiorunowaliśmy go wzrokiem.
Chłopak z zmieszaną miną odwrócił wzrok. - Żartowałem... - Wyszeptał, robiąc smutną minę.
***
- Nie chcę tu być. - Stwierdziłem oglądając się po pomieszczeniach z białymi ścianami, pokrytymi pajęczynami i kurzem. - Nie pierdol, fajnie tu jest. - Stwierdził Delson, wyciągając z torby latarkę.
- Jeden pokój, tylko ty i ja? Jak miło... tęskniłem za tym, od wczoraj wieczorem. - Zakpił Chaz, szepcząc mi do ucha, po czym zachichotał pod nosem.
- Paliłeś coś dzisiaj? - Stwierdziłem, marszcząc czoło.
- Nie, czemu? - Zapytał, robiąc już poważną minę.
- Bo jesteś jakoś.. dziwnie napalony. - Odpowiedziałem, zaś chłopak wyszczerzył się cwanie, mrugając do mnie jednym okiem.
- Tu jest wasz pokój. - Powiedział Delson zatrzymując się przy białych drzwiach.
- No spoko.. - Stwierdziłem, rozglądając się niepewnie po korytarzu, za to Chester objął mnie ramieniem.
Nie wiem - Czy to po to bym ja się mniej "spinał" jak on to nazwał,
czy tylko dlatego że on ma taką ochotę.
Dobra, nie ważne, i tak dodało mi to trochę odwagi.
SHINODA TY CIOTO.
Pomyślałem, robiąc wkurzoną minę, której chłopaki nie zauważyli.
- Cześć chłopaki. - Powiedziała śliczna czarnowłosa dziewczyna, uśmiechając się do nas szeroko, i każdego po kolei całując w policzek.
- My się chyba jeszcze nie znamy. - Powiedziała brązowo oka, uśmiechając się do mnie szeroko, pięknymi białymi ząbkami, które podkreślała czerwona szminka.
- Jestem Jessy. - Przedstawiła się podając mi rękę.
- Mike. - Odpowiedziałem całując ją w dłoń, a ona zaśmiała się słodko i odwróciła w stronę Brada.
- To co robimy? - Zapytała , uśmiechając się do wszystkich po kolei.
- Co powiesz na oprowadzenie gości po naszym szpitalu? - Zaproponował Delson, uśmiechając się do niej równie szeroko.
- Nie, ja się na to nie piszę. - Zaprzeczyłem, krzyżując ręce na piersi.
- No Mike, ale ja tak bardzo chce iść.... - Powiedział błagalnie Chazz, ale zanim zdążyłem się odezwać głos wzięła Jessy.
- To ja zostanę z Mike'em, a wy idźcie pozwiedzać. - Zaproponowała, uśmiechając się sympatycznie. Brad spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja podniosłem dłonie w geście " Ja nic nie wiem"
- No niech będzie.. - Zgodził się wreszcie, i razem z Benningtonem ruszyli w podróż po tym dziwnym miejscu.
Razem z Jessy, usiedliśmy na łóżku w pokoju, moim i Chaza.
Czuję się tutaj nieswojo, małe pomieszczenie, bardzo, poza dwoma łóżkami nic więcej się tutaj nie zmieści.
Głupia klaustrofobia, jak ja tego nienawidzę.
Zauważyłem że dziewczyna przygląda mi się z troską.
- Wszystko w porządku? - Zapytała, robiąc smutną minę. Odwróciłem wzrok w jej stronę, nawiązując z nią kontakt wzrokowy.
- Mam klaustrofobie.. - Stwierdziłem smutno, patrząc na swoje buty.
- O Jezu, przepraszam cię, jak bym wiedziała to bym poszukała wam większego pokoju...
- Spokojnie. - Powiedziałem cicho, uśmiechając się do niej łagodnie.
- Przecież nic się nie stało, trzeba walczyć ze swoimi lękami. - Dziewczyna odwróciła wzrok, i też posmutniała, co mnie zdziwiło.
- Coś się stało? - Zapytałem zdziwiony, przyglądając się dziewczynie.
- Znasz Taylor? - Zapytała niespodziewanie, poprawiając swoje loki.
- Bardziej niż ktokolwiek.. kobieta mojego życia. - Stwierdziłem, szczerząc się do dziewczyny.
- Taylor? Przecież to była żona Brada...
- To była też moja siostra, i jedyna kobieta z którą mieszkałem...
- Brad strasznie za nią tęskni... Ja mu jej nie zastąpię, a nie chcę być tylko jego pocieszeniem... wiesz ile razy powiedział do mnie "Tay" "Taylor" "Tayli" ? Nie wiesz jak wiele razy.. - Stwierdziła, a w jej oczach zaczęły czaić się łzy. - Ja dla niego nie jestem " Jego nową dziewczyną Jessy" ja jestem " Kontynuacją jego małżeństwa " ... - Wyszeptała, a po jej policzkach spłynęły łzy.
To było dziwne, dziewczyna która na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo szczęśliwą osobą, płaczę i wyżala się osobie którą widzi pierwszy raz na oczy, ona chyba.. poza Bradem nie ma nikogo innego.
Przytuliłem ją, a ona wtuliła się we mnie mocniej, zaczynając płakać, naprawdę jej zachowanie jest dziwne...Ona chyba już dosyć czasu, udawała przed wszystkimi że czuję się dobrze, ale... czy jej jest źle z Brad'em?
~ Chazz.
- Stary, tu jest zajebiście, mogę tu z wami częściej jeździć? - Zapytałem podekscytowany, szczerząc się do chłopaka.
- Spoko, zawsze możesz się przyłączyć. - Powiedział entuzjastycznie.
- Jak ci się układa z nową dziewczyną? - Zapytałem, co jakiś czas sprawdzając telefon czy nie mam jakiejś wiadomości od Mike'a.
- Taylor jest cudowna, super nam się układa. - Stwierdził, a ja zmarszczyłem czoło, stając w miejscu.
- Taylor? - Zapytałem, nie zmieniając miny.
- Jessy. - Poprawił się, uderzając dłonią w czoło.
- Dlaczego pomyliłeś Taylor z Jessy? - Zapytałem zdziwiony, podchodząc do przyjaciela. Chłopak westchnął i spojrzał na mnie smutno.
- Tęsknię za Tay.. - Stwierdził, i włożył ręce do kieszeni spodni, wbijając wzrok w podłogę. - Brad, nie możesz mieć dziewczyny po to by się lepiej poczuć! Ona cię naprawdę kocha, i nie chcę byś mylił ją z wcześniejszą partnerką!
- Kochałem Taylor.
- A Jessy też kochasz? - Chłopak na chwilę zamilknął, wbijając wzrok w ziemię.
- Jak nikogo.. - Wyszeptał, zamykając oczy.
- Więc zapomnij o Taylor, wiem że to trudne, spędziłeś z nią całe życie, była twoją żoną, i masz z nią dziecko... ale nie możesz rozdrapywać przeszłości, jest tylko teraz, jest dziś, jest Jessy, nikt inny! - Powiedziałem, nerwowo, przecierając twarz dłońmi.
Pewnie się zastanawiacie... Hmm... co ten Chazz taki naburmuszony?
A więc dlatego, że ja nie wiem jak bym się poczuł, jak bym się dowiedział że jestem dla Mike'a tylko pocieszeniem, po wcześniejszym partnerze, mimo to jak bardzo go kocham...
- Wracajmy już.. - Zarządziłem, mijając chłopaka.
~ Mike
Dziewczyna odsunęła się ode mnie sięgnęła do swojego plecaka. - Przepraszam cię Mike.. nie powinnam cię zasypywać moimi problemami...
Przecież każdy zasypuje mnie swoimi problemami...
No ale jej tego nie powiem..
- Nic się nie stało Jess... - Powiedziałem, widząc jak dziewczyna, zmywa sobie rozmazany make up z oczu.
- Pomogę ci. - Zaproponowałem, biorąc jej wacik z dłoni.
- Potrafisz robić makijaż? - Zapytała zdziwiona, i lekko rozbawiona.
- Tak, robiłem do szkoły siostrze, jak była młodsza. - Stwierdziłem, kończąc swoją czynność.
- Dziękuję Mike.. - Powiedziała, przyglądając się w podręcznym lusterku.
- Jesteśmy. - Powiedział ze sztucznym entuzjazmem Chester, uśmiechając się do nas.
- Dobrze, to ja idę do siebie. Dobranoc chłopaki...
- Dobranoc.. - Powiedzieliśmy w chórku , odprowadzając dziewczynę do drzwi.
- Ale Brad mnie wkurwił. - Stwierdził Chazz, siadając obok mnie na łóżku.
Czuję się jak ksiądz któremu się każdy spowiada...
- Co zrobił? - Zapytałem, ogarniając grzywkę do tyłu. - Te, ogarnij, on pomylił Jessy z Taylor.. no ja pierdole... - Zmarszczyłem czoło, przyglądając się chłopakowi.
- Czym ty się tak przejmujesz? Każdemu mogło się tak pomylić...
- A TY NAZWAŁBYŚ MNIE "ROB"?! - Powiedział ze złością w głosie, a ja podniosłem brwi.
- Nigdy... - Jak można, rozdrapywać tak stare rany... bycie z Rob'em to w moim przypadku jeden z najgorszych błędów, ale nie powiem żebym tego jakoś super żałował...
- Chester uspokój się, ja też to wszystko już wiem, bo rozmawiałem z Jessy... - Chłopak przetarł twarz dłońmi. A ja pochyliłem się do niego i pocałowałem w czubek głowy.
- Jesteś tak bardzo słodki, że aż rzygam tęczą. - Nie spodziewałem się takiej reakcji, ale zrobiło mi się smutno.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, po czym szybko dał mi buziaka. - Ciebie się nie da nie kochać.. - Stwierdził, i powalił mnie na plecy, sam kładąc się obok mnie. Zamknąłem oczy wzdychając głęboko, znowu wróciło do mnie to, gdzie jestem.
Mały, bardzo mały pokoik w szpitalu psychiatrycznym, tak, bo ja nie marzyłem by spędzić ten weekend "lepiej".
Poczułem jego ciepły dotyk, jak położył mi rękę na brzuchu, wystraszony podniosłem głowę, spoglądając na niego, a on zaś patrzał na mnie, z podniesioną brwią. - Co ci jest? - Zapytał, podnosząc się na ramieniu do pozycji pół leżącej.
- Boję się małych pomieszczeń, ciemności, i jakiś dziwnych nieznanych mi miejsc, oraz wiele innych rzeczy... sam nie wiem, a źle wyglądam? - Stwierdziłem ironicznie, a chłopak zmarszczył czoło.
- Jak chcesz to wrócimy do domu.. - Powiedział, obrażonym tonem.
- Nie, bo nie chcę stracić mojej gitary... - W tym momencie poczułem jak chłopak zaczął łaskotać mnie po brzuchu, i wybuchnąłem śmiechem.
- Przestań! - Krzyknąłem, przez rechot, łapiąc go za nadgarstki.
- Więc nie bądź taki naburmuszony. - Powiedział, uśmiechając się słodko.
- Ale weź mnie puść. - Stwierdził patrząc na swoje ręce.
- Nie. - Odpowiedziałem robiąc zawziętą minkę.
- Dlaczego? - Zapytał, robiąc oczy zbitego psa.
- No bo mnie będziesz łaskotać, a ja nie lubię. - Stwierdziłem, patrząc na niego smutno, ale z bananem na ryju.
- Nie będę, obiecuję.. - Powiedział łagodnie, uśmiechając się miło. Westchnąłem i puściłem jego ręce, a on tylko wtulił się we mnie i położył spać.
Położył spać? Serioo?
Może ja też spróbuję zasnąć..
Spróbuję..
***
Otworzyłem nieprzytomnie oczy, zorientowany że w pomieszczeniu nie ma Chester'a.
Moje ręce i nogi zostały przypięte przez pasy do łóżka szpitalnego.
Co do ch**a ? - Pomyślałem, rozglądając się po pomieszczeniu, i próbując wyrwać ręce z uwięzi, na daremne.
- Kurwa.. Chester, to nie jest zabawne! - Krzyknąłem , nie przerywając szarpania się jak głupi.
W tym momencie do pomieszczenia weszła kobieta, znanej mi postury, ale nie mogłem sobie skojarzyć kim była.
- Zostaw mnie! - Syknąłem, gdy dziewczyna stanęła zaraz obok mojego łóżka.
- Chester! - Krzyknąłem na całe gardło, a dziewczyna wyjęła z kieszeni igłę.
- Dobranoc Mikey.. - Powiedziała cicho, i wstrzyknęła mi coś w rękę, poczułem jak zimny płyn rozchodzi się po mojej ręce.
To Była Chelsea, jestem pewien...e
***
Spanikowany poderwałem się szybko z łóżka zrzucając przy tym wtulonego w siebie Benningtona, który tak że się obudził i patrzał na mnie z dekoncentracją.
- Mike co jest? - Jego słowa do mnie początkowo nie docierały, podwinąłem rękaw koszuli, by sprawdzić czy jest ślad po igle - nie było..
Sen? Taki dziwny sen? Dlaczego śniła mi się Chelsea? Mam kurwa w chuj złe przeczucia.
Chester usiadł obok mnie, przyglądając się spokojnie.
- Co to było? - Zapytał, marszcząc czoło.
- Koszmar, nie ważne... - Stwierdziłem, przecierając twarz dłońmi, zaś chłopak objął mnie w pasie bokiem, kładąc nieprzytomnie głowę na moim ramieniu.
- Zaśniesz jeszcze?
- Nie, już nie dam rady.. - Bennington podniósł na mnie wzrok, i zrobił smutną minę.
- To ja też nie śpię.. - Stwierdził, przecierając oczy jedną z dłoni, on jest naprawdę zmęczony i niewyspany...
Z jednej strony chciałbym by był przytomny, i siedział tu ze mną.. a z drugiej strony, nie chcę by się męczył...
Chłopak złożył mi długi pocałunek w szyję, i zaśmiał się pod nosem.
- Złe koszmary, tak budzić mojego Mike'a.. to źle robi mu na urodę. - Zakpił, ledwo otwierając oczy. - Urodę? Nie jestem przystojny.
- Jesteś, i to nawet bardzo, tyle dziewczyn rozbiera cię wzrokiem.. a ja się tak bardzo od nich różnie... bo robię to dłońmi..
W tym momencie też to zauważyłem, ale mogę przysiąc że nie zorientowałem się, że Chazzy właśnie rozpina mi koszulę.
- Chazz.. - Powiedziałem z niezadowoleniem.
- W domu ok? - Zapytałem a ten podniósł się na kolanach, i złożył mi namiętny pocałunek, łapiąc moją twarz w dłonie. - Kocham cię. - Wyszeptał przykładając czoło do mojego czoła.
No kurwa.
naprawdę seksowny facet, który ma jeszcze prowokacyjnie rozpiętą koszulę, zaczyna mnie całować i mówić że mnie kocha... i co ja mam teraz zrobić?
No ale on jest taki zajebiście pociągający...
Hmm.. Czyżbyśmy mieli plan co będziemy robić do rana?
Ale dziwnie to skończyłam, no ale zobacz kurcze godzinę, nie mam siły kombinować. :((
i to miał być horror.. no kurwa... coś wymyślę do następnego rozdziału ♥
W chórku, nie oznacza że tak samo.. ja powiedziałem "Nie"
- Mike, nie bądź ciota, Ja i Jessy jesteśmy tutaj prawie codziennie, znamy każdy zakamarek tego domu... chyba nie chcesz przegrać zakładu.
Kurwa.. po co ja się z nim zakładałem.
On chcę moją gitarę jak przegram.
MOJĄ GITARĘ.
MOJĄ!
Nie mogę dać mu wygrać.
Uderzając tyłem głowy o oparcie, wzdycham.
- Spoko kotek, jak wygramy to zrobię dla ciebie co będziesz chciał... - Wyszeptał mi do ucha, po czym wyszczerzył się tym słodkim uśmieszkiem.
CZO TEN CHAZ?!
Uśmiechnąłem się do niego, tak jak bym wziął to jak coś zabawnego, i opuściłem samochód.
- Co mnie obgadujecie? - Zapytał Delson, wyjmując swoją sportową torbę z środka.
- Nie obgadujemy cię. - Powiedział rozbawiony Chazz, szczerząc się do puchatowłosego gitarzysty.
- Taa.. - Powiedział zirytowany, i ruszył w kierunku bramy, ja zaś niepewnie odprowadzałem go wzrokiem, lecz po chwili stanął przede mną szeroko uśmiechnięty Bennington, obejmując mnie w pasie. - Daj spokój, serio się tak spinasz? - Podniosłem brwi, marszcząc przy tym czoło.
Czy on mnie pierwszy dzień zna..?
Po chwili zaśmiał się uroczo i złapał mnie za rękę.
- Chodź, a nie marudź, nie chcę by Delson nas zostawił, bo nie trafimy do wejścia, i będziemy musieli wrócić do samochodu.
- Na to właśnie liczę.. - Burknąłem pod nosem, idąc z chłopakiem w stronę przyjaciela, który właśnie uporał się z otworzeniem furtki.
- Dostałem sms'a od Jessy, że już na nas tam czeka i przygotowała dwa pokoje dla naszej czwórki.
- Ooo... mogę z nią spać? - Wypalił Bennington, z wymalowanym na twarzy podnieceniem, które spłynęło z niego kiedy razem z Delsonem spiorunowaliśmy go wzrokiem.
Chłopak z zmieszaną miną odwrócił wzrok. - Żartowałem... - Wyszeptał, robiąc smutną minę.
***
- Nie chcę tu być. - Stwierdziłem oglądając się po pomieszczeniach z białymi ścianami, pokrytymi pajęczynami i kurzem. - Nie pierdol, fajnie tu jest. - Stwierdził Delson, wyciągając z torby latarkę.
- Jeden pokój, tylko ty i ja? Jak miło... tęskniłem za tym, od wczoraj wieczorem. - Zakpił Chaz, szepcząc mi do ucha, po czym zachichotał pod nosem.
- Paliłeś coś dzisiaj? - Stwierdziłem, marszcząc czoło.
- Nie, czemu? - Zapytał, robiąc już poważną minę.
- Bo jesteś jakoś.. dziwnie napalony. - Odpowiedziałem, zaś chłopak wyszczerzył się cwanie, mrugając do mnie jednym okiem.
- Tu jest wasz pokój. - Powiedział Delson zatrzymując się przy białych drzwiach.
- No spoko.. - Stwierdziłem, rozglądając się niepewnie po korytarzu, za to Chester objął mnie ramieniem.
Nie wiem - Czy to po to bym ja się mniej "spinał" jak on to nazwał,
czy tylko dlatego że on ma taką ochotę.
Dobra, nie ważne, i tak dodało mi to trochę odwagi.
SHINODA TY CIOTO.
Pomyślałem, robiąc wkurzoną minę, której chłopaki nie zauważyli.
- Cześć chłopaki. - Powiedziała śliczna czarnowłosa dziewczyna, uśmiechając się do nas szeroko, i każdego po kolei całując w policzek.
- My się chyba jeszcze nie znamy. - Powiedziała brązowo oka, uśmiechając się do mnie szeroko, pięknymi białymi ząbkami, które podkreślała czerwona szminka.
- Jestem Jessy. - Przedstawiła się podając mi rękę.
- Mike. - Odpowiedziałem całując ją w dłoń, a ona zaśmiała się słodko i odwróciła w stronę Brada.
- To co robimy? - Zapytała , uśmiechając się do wszystkich po kolei.
- Co powiesz na oprowadzenie gości po naszym szpitalu? - Zaproponował Delson, uśmiechając się do niej równie szeroko.
- Nie, ja się na to nie piszę. - Zaprzeczyłem, krzyżując ręce na piersi.
- No Mike, ale ja tak bardzo chce iść.... - Powiedział błagalnie Chazz, ale zanim zdążyłem się odezwać głos wzięła Jessy.
- To ja zostanę z Mike'em, a wy idźcie pozwiedzać. - Zaproponowała, uśmiechając się sympatycznie. Brad spojrzał na mnie podejrzliwie, a ja podniosłem dłonie w geście " Ja nic nie wiem"
- No niech będzie.. - Zgodził się wreszcie, i razem z Benningtonem ruszyli w podróż po tym dziwnym miejscu.
Razem z Jessy, usiedliśmy na łóżku w pokoju, moim i Chaza.
Czuję się tutaj nieswojo, małe pomieszczenie, bardzo, poza dwoma łóżkami nic więcej się tutaj nie zmieści.
Głupia klaustrofobia, jak ja tego nienawidzę.
Zauważyłem że dziewczyna przygląda mi się z troską.
- Wszystko w porządku? - Zapytała, robiąc smutną minę. Odwróciłem wzrok w jej stronę, nawiązując z nią kontakt wzrokowy.
- Mam klaustrofobie.. - Stwierdziłem smutno, patrząc na swoje buty.
- O Jezu, przepraszam cię, jak bym wiedziała to bym poszukała wam większego pokoju...
- Spokojnie. - Powiedziałem cicho, uśmiechając się do niej łagodnie.
- Przecież nic się nie stało, trzeba walczyć ze swoimi lękami. - Dziewczyna odwróciła wzrok, i też posmutniała, co mnie zdziwiło.
- Coś się stało? - Zapytałem zdziwiony, przyglądając się dziewczynie.
- Znasz Taylor? - Zapytała niespodziewanie, poprawiając swoje loki.
- Bardziej niż ktokolwiek.. kobieta mojego życia. - Stwierdziłem, szczerząc się do dziewczyny.
- Taylor? Przecież to była żona Brada...
- To była też moja siostra, i jedyna kobieta z którą mieszkałem...
- Brad strasznie za nią tęskni... Ja mu jej nie zastąpię, a nie chcę być tylko jego pocieszeniem... wiesz ile razy powiedział do mnie "Tay" "Taylor" "Tayli" ? Nie wiesz jak wiele razy.. - Stwierdziła, a w jej oczach zaczęły czaić się łzy. - Ja dla niego nie jestem " Jego nową dziewczyną Jessy" ja jestem " Kontynuacją jego małżeństwa " ... - Wyszeptała, a po jej policzkach spłynęły łzy.
To było dziwne, dziewczyna która na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo szczęśliwą osobą, płaczę i wyżala się osobie którą widzi pierwszy raz na oczy, ona chyba.. poza Bradem nie ma nikogo innego.
Przytuliłem ją, a ona wtuliła się we mnie mocniej, zaczynając płakać, naprawdę jej zachowanie jest dziwne...Ona chyba już dosyć czasu, udawała przed wszystkimi że czuję się dobrze, ale... czy jej jest źle z Brad'em?
~ Chazz.
- Stary, tu jest zajebiście, mogę tu z wami częściej jeździć? - Zapytałem podekscytowany, szczerząc się do chłopaka.
- Spoko, zawsze możesz się przyłączyć. - Powiedział entuzjastycznie.
- Jak ci się układa z nową dziewczyną? - Zapytałem, co jakiś czas sprawdzając telefon czy nie mam jakiejś wiadomości od Mike'a.
- Taylor jest cudowna, super nam się układa. - Stwierdził, a ja zmarszczyłem czoło, stając w miejscu.
- Taylor? - Zapytałem, nie zmieniając miny.
- Jessy. - Poprawił się, uderzając dłonią w czoło.
- Dlaczego pomyliłeś Taylor z Jessy? - Zapytałem zdziwiony, podchodząc do przyjaciela. Chłopak westchnął i spojrzał na mnie smutno.
- Tęsknię za Tay.. - Stwierdził, i włożył ręce do kieszeni spodni, wbijając wzrok w podłogę. - Brad, nie możesz mieć dziewczyny po to by się lepiej poczuć! Ona cię naprawdę kocha, i nie chcę byś mylił ją z wcześniejszą partnerką!
- Kochałem Taylor.
- A Jessy też kochasz? - Chłopak na chwilę zamilknął, wbijając wzrok w ziemię.
- Jak nikogo.. - Wyszeptał, zamykając oczy.
- Więc zapomnij o Taylor, wiem że to trudne, spędziłeś z nią całe życie, była twoją żoną, i masz z nią dziecko... ale nie możesz rozdrapywać przeszłości, jest tylko teraz, jest dziś, jest Jessy, nikt inny! - Powiedziałem, nerwowo, przecierając twarz dłońmi.
Pewnie się zastanawiacie... Hmm... co ten Chazz taki naburmuszony?
A więc dlatego, że ja nie wiem jak bym się poczuł, jak bym się dowiedział że jestem dla Mike'a tylko pocieszeniem, po wcześniejszym partnerze, mimo to jak bardzo go kocham...
- Wracajmy już.. - Zarządziłem, mijając chłopaka.
~ Mike
Dziewczyna odsunęła się ode mnie sięgnęła do swojego plecaka. - Przepraszam cię Mike.. nie powinnam cię zasypywać moimi problemami...
Przecież każdy zasypuje mnie swoimi problemami...
No ale jej tego nie powiem..
- Nic się nie stało Jess... - Powiedziałem, widząc jak dziewczyna, zmywa sobie rozmazany make up z oczu.
- Pomogę ci. - Zaproponowałem, biorąc jej wacik z dłoni.
- Potrafisz robić makijaż? - Zapytała zdziwiona, i lekko rozbawiona.
- Tak, robiłem do szkoły siostrze, jak była młodsza. - Stwierdziłem, kończąc swoją czynność.
- Dziękuję Mike.. - Powiedziała, przyglądając się w podręcznym lusterku.
- Jesteśmy. - Powiedział ze sztucznym entuzjazmem Chester, uśmiechając się do nas.
- Dobrze, to ja idę do siebie. Dobranoc chłopaki...
- Dobranoc.. - Powiedzieliśmy w chórku , odprowadzając dziewczynę do drzwi.
- Ale Brad mnie wkurwił. - Stwierdził Chazz, siadając obok mnie na łóżku.
Czuję się jak ksiądz któremu się każdy spowiada...
- Co zrobił? - Zapytałem, ogarniając grzywkę do tyłu. - Te, ogarnij, on pomylił Jessy z Taylor.. no ja pierdole... - Zmarszczyłem czoło, przyglądając się chłopakowi.
- Czym ty się tak przejmujesz? Każdemu mogło się tak pomylić...
- A TY NAZWAŁBYŚ MNIE "ROB"?! - Powiedział ze złością w głosie, a ja podniosłem brwi.
- Nigdy... - Jak można, rozdrapywać tak stare rany... bycie z Rob'em to w moim przypadku jeden z najgorszych błędów, ale nie powiem żebym tego jakoś super żałował...
- Chester uspokój się, ja też to wszystko już wiem, bo rozmawiałem z Jessy... - Chłopak przetarł twarz dłońmi. A ja pochyliłem się do niego i pocałowałem w czubek głowy.
- Jesteś tak bardzo słodki, że aż rzygam tęczą. - Nie spodziewałem się takiej reakcji, ale zrobiło mi się smutno.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, po czym szybko dał mi buziaka. - Ciebie się nie da nie kochać.. - Stwierdził, i powalił mnie na plecy, sam kładąc się obok mnie. Zamknąłem oczy wzdychając głęboko, znowu wróciło do mnie to, gdzie jestem.
Mały, bardzo mały pokoik w szpitalu psychiatrycznym, tak, bo ja nie marzyłem by spędzić ten weekend "lepiej".
Poczułem jego ciepły dotyk, jak położył mi rękę na brzuchu, wystraszony podniosłem głowę, spoglądając na niego, a on zaś patrzał na mnie, z podniesioną brwią. - Co ci jest? - Zapytał, podnosząc się na ramieniu do pozycji pół leżącej.
- Boję się małych pomieszczeń, ciemności, i jakiś dziwnych nieznanych mi miejsc, oraz wiele innych rzeczy... sam nie wiem, a źle wyglądam? - Stwierdziłem ironicznie, a chłopak zmarszczył czoło.
- Jak chcesz to wrócimy do domu.. - Powiedział, obrażonym tonem.
- Nie, bo nie chcę stracić mojej gitary... - W tym momencie poczułem jak chłopak zaczął łaskotać mnie po brzuchu, i wybuchnąłem śmiechem.
- Przestań! - Krzyknąłem, przez rechot, łapiąc go za nadgarstki.
- Więc nie bądź taki naburmuszony. - Powiedział, uśmiechając się słodko.
- Ale weź mnie puść. - Stwierdził patrząc na swoje ręce.
- Nie. - Odpowiedziałem robiąc zawziętą minkę.
- Dlaczego? - Zapytał, robiąc oczy zbitego psa.
- No bo mnie będziesz łaskotać, a ja nie lubię. - Stwierdziłem, patrząc na niego smutno, ale z bananem na ryju.
- Nie będę, obiecuję.. - Powiedział łagodnie, uśmiechając się miło. Westchnąłem i puściłem jego ręce, a on tylko wtulił się we mnie i położył spać.
Położył spać? Serioo?
Może ja też spróbuję zasnąć..
Spróbuję..
***
Otworzyłem nieprzytomnie oczy, zorientowany że w pomieszczeniu nie ma Chester'a.
Moje ręce i nogi zostały przypięte przez pasy do łóżka szpitalnego.
Co do ch**a ? - Pomyślałem, rozglądając się po pomieszczeniu, i próbując wyrwać ręce z uwięzi, na daremne.
- Kurwa.. Chester, to nie jest zabawne! - Krzyknąłem , nie przerywając szarpania się jak głupi.
W tym momencie do pomieszczenia weszła kobieta, znanej mi postury, ale nie mogłem sobie skojarzyć kim była.
- Zostaw mnie! - Syknąłem, gdy dziewczyna stanęła zaraz obok mojego łóżka.
- Chester! - Krzyknąłem na całe gardło, a dziewczyna wyjęła z kieszeni igłę.
- Dobranoc Mikey.. - Powiedziała cicho, i wstrzyknęła mi coś w rękę, poczułem jak zimny płyn rozchodzi się po mojej ręce.
To Była Chelsea, jestem pewien...e
***
Spanikowany poderwałem się szybko z łóżka zrzucając przy tym wtulonego w siebie Benningtona, który tak że się obudził i patrzał na mnie z dekoncentracją.
- Mike co jest? - Jego słowa do mnie początkowo nie docierały, podwinąłem rękaw koszuli, by sprawdzić czy jest ślad po igle - nie było..
Sen? Taki dziwny sen? Dlaczego śniła mi się Chelsea? Mam kurwa w chuj złe przeczucia.
Chester usiadł obok mnie, przyglądając się spokojnie.
- Co to było? - Zapytał, marszcząc czoło.
- Koszmar, nie ważne... - Stwierdziłem, przecierając twarz dłońmi, zaś chłopak objął mnie w pasie bokiem, kładąc nieprzytomnie głowę na moim ramieniu.
- Zaśniesz jeszcze?
- Nie, już nie dam rady.. - Bennington podniósł na mnie wzrok, i zrobił smutną minę.
- To ja też nie śpię.. - Stwierdził, przecierając oczy jedną z dłoni, on jest naprawdę zmęczony i niewyspany...
Z jednej strony chciałbym by był przytomny, i siedział tu ze mną.. a z drugiej strony, nie chcę by się męczył...
Chłopak złożył mi długi pocałunek w szyję, i zaśmiał się pod nosem.
- Złe koszmary, tak budzić mojego Mike'a.. to źle robi mu na urodę. - Zakpił, ledwo otwierając oczy. - Urodę? Nie jestem przystojny.
- Jesteś, i to nawet bardzo, tyle dziewczyn rozbiera cię wzrokiem.. a ja się tak bardzo od nich różnie... bo robię to dłońmi..
W tym momencie też to zauważyłem, ale mogę przysiąc że nie zorientowałem się, że Chazzy właśnie rozpina mi koszulę.
- Chazz.. - Powiedziałem z niezadowoleniem.
- W domu ok? - Zapytałem a ten podniósł się na kolanach, i złożył mi namiętny pocałunek, łapiąc moją twarz w dłonie. - Kocham cię. - Wyszeptał przykładając czoło do mojego czoła.
No kurwa.
naprawdę seksowny facet, który ma jeszcze prowokacyjnie rozpiętą koszulę, zaczyna mnie całować i mówić że mnie kocha... i co ja mam teraz zrobić?
No ale on jest taki zajebiście pociągający...
Hmm.. Czyżbyśmy mieli plan co będziemy robić do rana?
Ale dziwnie to skończyłam, no ale zobacz kurcze godzinę, nie mam siły kombinować. :((
i to miał być horror.. no kurwa... coś wymyślę do następnego rozdziału ♥
Takietojezusmariazezygamtenczom *-* chodzi.mi o koncowke oczywiscie, no bo weeez.. wyobraz sobie ze przy tobie lezy napalony Chester.. nie nic ;-;
OdpowiedzUsuńDlaczegu ja tu tak kuucham? *-* ok.. to juz trzeci blog z ktorym chce sie ozenic. *-* Ale nie moge bo moje blogi sie fochna i beda chcialy rozwodu ;_____; ty... a Brad co.taki wielbiciel horrorow? Ja sie dale zastanawiam czy tam przypadkiem nie straszy ktos taki jak "Wsciekly kwiatek, ktoremu odebrano lizaki" ;____; bo kwiatek bez lizakow to zly kwiatek, kory pragnie krwi. Czyli wsciekly kwiatek wampir.
Ej w ogole o czym ja pisze?!
Wracajac... nie noo jest za dziesiec trzecia w nocy no ;___; nie pografie nic napisac takiego z sensem ;____;
Weny weny weny (kup mi lizaki ;____;)/Niezaologowany Kwiatek.. w sensie Klaudia K.
No i ja również tutaj wpadłam. Rozdział jest spoko, ALE mam parę zastrzeżeń.
OdpowiedzUsuńLubię Bennodę, naprawdę ją tak zajebiście kocham i uwielbiam to, co tutaj wymyślasz, ale... no za dużo. W tym rozdziale akurat nie pasowały tutaj igraszki chłopaków (końcówka; co wcale nie zmienia faktu, że mi się podobała bo była przesłodziusia!).. Czy oni TO robią codziennie?! ;-;
Słodkie było to jak Czezi się tak troszczył o Majkiego gdy miał ten koszmar.. ale czy to jakaś sugestia? Chelsea jeszcze powróci? Nosz kur. Zabić to trzeba było od razu.
Ano i, w sumie to spodziewałam się tego, że będzie ktoś przykuty do łóżka/stołu. Te psychopatyczne wątki są teraz naprawdę coraz częściej spotykane na blogach które odwiedzam.. zaczyna mnie to przerażać. Soldierzy wyrosną na psychopatów i seryjnych morderców!
"- Ale Brad mnie wkurwił." a te słowa mnie strasznie rozśmieszyły XDD dlaczego ;-;
Rzeczywiście trochę głupio, że Mike jest tak wszystkim obciążony. W sensie, problemami wszystkich. Jakby nie miał własnych ;__;
No to czekam na więcej, ciekawa jestem czy sprawa z Jessy (czyraczejTaylor?!) się zaogni, co będzie z tą całą Chelseą, pobytem chłopaków w szpitalu ii no w ogóle.
Weny! :)
"Czuję się jak ksiądz któremu się każdy spowiada..." hehe GENIALNE!!! Czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie się dużo działo =)
OdpowiedzUsuńGenialne, jak zresztą wszystko co piszesz :D Czekam na kolejne rozdziały :3
OdpowiedzUsuń(Komentuje bo prosiłaś ;_;)
No to zacznam monolog:
OdpowiedzUsuńAcrksjashoek *.* Jak uroczo.Jak ta szmatam wróci to wejde z buciorami do tego opowiadania i urwe jej łeb ;_; Zadźgać i torturować to trzeba było odrazu.Mam dziwne przeczucia co bo BBB,jakiś taki zdziczały się zrobił po śmierci Taylor.Końcówka taka słodziana że oooojejku *.*A wogóle ta Jessy spoko się wydaje,lubie ją.Mało Rob'a,więcej Bourdona.Jest 5 minut po północy(więceeej Roba)a ja czytam Bennodę... Fuck logic xdd Kocham Cię jesteś cudowna tak jak to opowiadanie.Podziwiam Cię za tak wieeeelki talent.Weny! Pozdrawiam <3