czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 15.

 Wszyscy wróciliśmy do USA, Chester "leżał" na mnie, przez całą drogę samolotem, chłopak prawię w ogóle nie spał, więc niech sobie śpi moje biedactwo. Pogłaskałem go po głowię , i delikatnie zmieniłem jego ułożenie, bo przy aktualnej pozycji, po przebudzeniu, nie umiał by się ruszać, z powodu bólu kręgosłupa.
Siostrzyczka jest jeszcze pod narkozą, Castle mówił mi, że mogą wystąpić powikłania, i Taylor będzie musiała zrezygnować z Studia, nie wiem jak jej to powiem, występy taneczno-wokalne to jej cały świat, to tak samo jak by odebrać mi głos, instrumenty i ołówki...

Stojąc pod jej drzwiami, zastanawiałem się długo czy jeszcze się nie wycofać.
Tak się składa, że Anna Sinoda mieszka w USA,  i to nawet w okolicy szpitala.
Nie, nie napisałem źle jej nazwiska, poznaliśmy się właśnie dlatego, że nasze nazwiska, różniły się jedną literą. W  końcu, odważyłem się zapukać do drzwi. - OTWORZE MAMO! - Po chwili drzwi otworzyły się, a za nimi stał młody chłopak mojego wzrostu. Miał granatowe włosy i ciemno niebieskie, zaspane oczy, przez chwilę poczułem się jak bym patrzył w lustro. Chłopak zmierzył mnie nieprzytomnym wzrokiem, po czym wypuścił z wolnej dłoni komórkę. - Cześć.. - Powiedziałem, podnosząc z ziemi jego telefon, i podając mu ją. - Mike Shinoda... - Wyszeptał patrząc się na mnie nie przytomnie. - Otis, kto przyszedł? - Chłopak nie odezwał się słowem, tylko cały czas patrzał na mnie jak na jakąś naprawdę ładną dziewczynę, po chwili poczułem się nieswojo. - No Otis.. - Powiedziała dziewczyna, wchodząca do przed pokoju, Szatynka była nieco niższa od nieprzytomnego Otis'a i spojrzała na mnie z podobnym zdziwieniem. - Przepraszam, my się znamy? - Powiedziała, poprawiając okulary, które miała właśnie na nosie. - Mamo, to jest Mike Shinoda, ten z Ford Minor ! - Krzyknął podniecony chłopak, zasłaniając sobie twarz dłońmi. - Nie wierze... - Wymamrotał, Anna uśmiechnęła się szeroko. - Wejdź Mikey. - Powiedziała wprowadzając mnie do domu.
Cały dzień przesiedziałem u niej, rozmawiając z nią o tym co się wydarzyło przez ostatnie lata, o tym czemu nie dała mi znać o tym że jest w ciąży z Otisem, a nie zrobiła tego dlatego, że znalazła sobie nowego chłopaka - Zabójczo przystojny gangster - Rico, od którego boi się odejść. Pan R. do tej pory myśli, że Otis to jego syn, a nie mój.

CZUJĘ. SIĘ. JAK. W. KIEPSKIM. FILMIE.

Otis ma moją koszulkę, którą miałem za czasów liceum. Zwykły sportowy, biały T-Shirt , z błękitnym napisem "Shinoda 12" na plecach. Kto by zwrócił uwagę na to "h" w nazwisku....
Anna już nie ma jasno niebieskich włosów, i emo grzywki, jak wtedy gdy wyjechaliśmy, teraz, ma długie czarne włosy , spięte w wysoki kucyk, i okulary, w których tak czy owak wygląda zjawiskowo.
No ale co mnie dziwi, to już nie dziewczynka tylko kobieta, kto wyobraża sobie dojrzałą matkę, w niebieskich włosach, pędzącą na deskorolce. Ja też się zmieniłem, też już nie chodzę w ubraniach o 4 rozmiary za duże, nie mam kolorowych włosów, tylko chodzę w koszulach, i zwykłych spodniach. Jedyne co się we mnie nie zmieniło to duże brązowe oczy, tak samo jak i u Ann.
Otis pokazał mi jak pięknie gra na pianinie, powiedział ze jestem jego autorytetem, i chcę być kopią mnie, ten widok... chłopak w czapce z daszkiem, którego palce, płynnie biegają po klawiszach pianina. Tak jak ja 18 lat temu.

 Przeszukując całe spodnie, westchnąłem bezradnie, po czym zapukałem do drzwi. Zapomniałem kluczy, standard.
Nikt nie otwiera, przyciskam klamkę, i na moje szczęście drzwi otwierają się.
Wszedłem do środka, ściągając bluzę, i wieszając ją na haczyk. - MIKE, TY ZDRADZIECKA SZMATO! - Te cudowne powitanie usłyszałem od Chester'a który nerwowo , szarpnął za koszulę i przygwoździł mnie do ściany.  - O co ci chodzi? - Zapytałem zestresowany, patrząc w jego opuchnięte od łez oczy. - O to. - powiedział, machając mi pogniecioną kartką przed twarzą. - Grzebałeś mi po kieszeniach?! - Krzyknąłem z wyrzutem, próbując odebrać mu list. - Dlaczego nie powiedziałeś mi że masz dziecko!?
- Sam o tym nie wiedziałem do niedawna. - Próbowanie uspokoić oddechu jest na prawdę ciężkim zadaniem. Cały czas wydaję mi się że Chester ma ochotę mnie uderzyć, powstrzymuję się od tego, ale każde moje słowo wytrąca go z równowagi coraz bardziej, i zaczynam się obawiać że oberwę z prawego sierpowego, a tego mogę nie przeżyć.- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym od razu , jak się o tym dowiedziałeś? - Nastała cisza, chłopak puścił mnie, po czym zmierzył mnie gniewnym wzrokiem. - Z nami koniec Michael! - Krzyknął, po czym rzucił kartką o ziemię, i szybkim krokiem, zamknął się w pokoju.
Jeszcze przez moment, stałem, i patrzałem za nim nie przytomnie, po czym podbiegłem prawie potykając się o własne nogi. - Nie, Chester błagam! - Krzyknąłem uderzając dłońmi o jego drzwi. - Nie zostawiaj mnie, proszę. - Do oczu napłynęły mi łzy , moje życie bez niego nie będzie takie same, nie będę potrafił bez niego żyć. - Chester, proszę otwórz... - Chłopak otworzył drzwi i spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem. - Pakuj się, jutro nie chcę tu widzieć, ani ciebie, ani twoich rzeczy. - Powiedział bezdźwięcznie, i zamknął za sobą drzwi.
Upadłem przed nimi na kolana , zasłaniając twarz dłońmi. - Boże... - Resztkami sił opanowywałem płacz. - To było jak byłem młody, byłem głupim dzieciakiem Chester ! wtedy nawet nie marzyłem by być z tobą ! Nie chciałem jej zrobić dziecka, nie myślałem co robię. Błagam... zostań ze mną.... - Cisza.

Zimna, deszczowa noc, zostawiłem spakowaną walizkę, i wszedłem na rusztowanie, nikt jej nie ukradnie, tu i tak nikt nie chodzi, a nawet jeśli to co z tego. 
Normalnie bym nie podszedł do tego rusztowania, a teraz patrzę 50 km w dół, wspaniały czas by umrzeć, to miejsce zostanie za zawsze w mojej pamięci.

"22.38.
Te jedno miejsce, tyle pięknych wspomnień.
Stojąc na krawędzi , przepaści mierzącej tak wiele, patrzę w dół, mimo tego jak boję się wysokości, dostrzegam piękno tego miejsca. Strach przejął górę, muszę się cofnąć. Przymykając oczy zrobiłem 3 kroki w tył. - Przeraziłeś się wysokości. - Postać wyłoniła się z ciemności i stanęła naprzeciwko mnie. Chester. - Piękna noc prawda ? - Powiedział uśmiechając się do mnie. - Co ty wyprawiasz Chester ?
- Piękna noc by umrzeć... - Wyszeptał i popatrzał w przepaść , Wszedł na jakąś nieubezpieczoną, i starą część rusztowania, o której zapewne już nikt nie pamięta, tu nikt nie chodzi, tu nie wolno przebywać, ale... to chyba jedyny przepis który notorycznie łamię. Chłopak poszedł na jej koniec i odwrócił się w moją stronę. - Chester wracaj tu ! - Krzyknąłem za nim i podbiegłem do rusztowania, ale nie potrafiłem na nie wejść. - Proszę, chodź tutaj.. - Wyszeptałem , wyciągając drżącą rękę w jego stronę. - Przyjdź tu po mnie. - Wzdrygnąłem się.Czy mogę nic zrobić ? Mogę, mogę tam po niego iść, Wydaje się to takie proste.
Może to i jest proste, ale nie dla kogoś z lękiem wysokości.
Doszedłem do wniosku, że ja nie wiem czego się nie boję. No chyba tylko pająków...
Przełamałem się , i ruszyłem w jego stronę, a co jak źle postawię nogę i spadnę ? Spojrzałem w dół, nie Michael , nie patrz w dół. Za późno. Stanąłem jak wryty , i co teraz ? Ani w te, ani we wte , zamurowało mnie, płytki oddech daje się we znaki. Jeden oddech, drugi, nie myśl o tej wysokości , trzeci oddech, czwarty, piąty... Otworzyłem oczy, i podniosłem wzrok, na chłopaka stojącego 2 metry przede mną, pierdolone 2 metry, które dłużą mi się bez końca. Jestem przed nim, zaraz obok niego. Złapałem go za rękę i spojrzałem mu w oczy. - Chester, wracajmy.
- Czego ty się boisz Mike ? - Zapomniałem jak to jest, kiedy jesteś dla kogoś przejrzysty jak łza.
- O ciebie Chester, wracajmy. 
- Nieprawda. Nie boisz się o mnie, tylko o siebie. - puścił moją dłoń i przyjrzał mi się. - Co ? Boisz się że spadniesz ? To raczej nie możliwe jeśli się nie wychylisz, a więc.. - Przytuliłem się do niego . - Masz rację, boję się że spadnę, chodźmy stąd... proszę cię ! "



Teraz sam stoję na jej krawędzi, nie boję się... strach jest wtedy kiedy boisz się zabić. 
A w tej chwili, 
To mnie to nie obchodzi czy spadnę,
nie obchodzi mnie to czy przeżyję.
Bez Chester'a , ja nie istnieję. 


5 komentarzy:

  1. Poleciała mi łza, serio. To nie może się tak skończyć ;c czekam na następny ;* /niezalogowana Hayley Shinoda

    OdpowiedzUsuń
  2. ;C ;C
    życze weny :** ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodawaj następny natychmiast nie mogę się doczekać *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejuśku. To smutne, ale nawet nie waż się zakańczać tego opowiadania śmiercią któregoś z nich lub rozłąką! Bennoda ma być, bo inaczej cię znajdę i zaduszę!
    A tak serio, to bardzo podobał mi się rozdział.
    Aha, i jeszcze nawiasem mówiąc, dalej nie wyjaśniła się ta sprawa z Castlem, dręczeniem Mike'a i takimi innymi (albo ja nie potrafię czytać i rozumować). Wiesz, o co mi chodzi. Można się w tym troszeczkę pogubić. Przypominam ci tylko, bo na razie nie zanosi się na to, byś do tej sprawy wróciła. Jeśli nad tym pracujesz to trzymam kciuki :D
    Jednak widzę, że rozpoczęłaś nowy wątek z Anną i Otisem, więc teraz oddałaś się temu i ja to rozumiem. Ciekawe, ciekawe...
    Życzę ci dużo weny :D (i zapraszam w moje skromne progi ^^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja lubię , jak ktoś się wysławia, a nie tylko " Czekam na więcej " takie komentarze mnie zachęcają do pisania, jak by było takich więcej to bym na pewno miała większą motywację. Na pewno do tego wrócę, ale nie wiem kiedy. :)

      Usuń