czwartek, 10 października 2013

Rozdział 7.

Drzwi zatrzasnęły się za mną z wielkim hukiem, po czym usłyszałem dźwięk przekręcanego kluczyka. 
Pomieszczenie niewielkie 1,5 na 2,5 metra. Usiadłem na podłodze zamykając oczy.
Te ściany się nie przysuwają... te ściany się nie przysuwają... 
Wokoło mnie, jest idealna cisza.
Słyszę swój przyśpieszony oddech, i nieregularne bicie serca.
Te ściany się nie przysuwają... te ściany się nie przysuwają... 
Przyczołgałem się do drzwi i uderzyłem w nie otwartą dłonią. - Wypuść mnie stąd... - usłyszałem kroki, które z każdą chwilą stawały się coraz głośniejsze. - Posiedzenie w takim pomieszczeniu, powinno trochę ostudzić twoje zapały do ucieczki. - Zaśmiał się stukając delikatnie opuszkami palców, o dzielące nas drzwi. - Wypuść mnie stąd, proszę... - Już nie usłyszałem innej odpowiedzi. 
Siadając w rogu, przy drzwiach, podkuliłem kolana, obejmując je ramionami. 
Moje lewe ramię, było oparte o drzwi, zaś z prawej strony, był regał na całą długość pomieszczenia, na którym wsiały różne płaszcze, kurtki, i inne ubrania do wyjścia. Przede mną, pod równoległą ścianą, było bardzo wiele skrzynek z butami, całe pomieszczenie, nie dość że jest małego rozmiaru, to do tego , żarówka, jedyne źródło światła tutaj, co jakiś czas miga, zostawiając mnie w kompletnej ciemności...
Te ściany się nie przysuwają... te ściany się nie przysuwają...
- Dlaczego mi to robisz !? Dlaczego się nade mną znęcasz !? - Krzyczałem, tak głucho... tak jak by za tymi ścianami nie było nic. Nie było.. nikogo...
Usłyszałem warczenie, spojrzałem w stronę pudeł z butami, z równoległego rogu pomieszczenia, podchodził do mnie pies. Kurwa, skąd się tutaj wziął ten pies ? 
Nie przestając warczeć , podchodził coraz bliżej, wystraszony zacząłem walić pięściami w drzwi. - Tu jest pies ! Wypuść mnie stąd ! Ratunku ! - Moje rozpaczliwe błagania o pomoc, nie dawały rezultatów.
Otworzyłem oczy, pies zniknął. 
Odetchnąłem z ulgą, do puki znowu nie zorientowałem się, że nadal jestem w tym pokoju.
Spojrzałem na zegarek który miałem na ręce. Dochodziła godzina 14.00. 
Maksymilian zaraz będzie wychodzić do pracy, i co kurwa z tego! Z nim czy bez niego, i tak stąd nie wyjdę!!
Te ściany się nie przysuwają... te ściany się nie przysuwają...
Kurwa, jak długo będę to sobie wmawiać ?
Zaraz tutaj zwariuję. Nie wiem jak długo tu jestem.
Może 5 minut, a może parę godzin.
Usłyszałem zamykane drzwi frontowe. Maksymilian opuścił mieszkanie.
Zostałem tutaj sam. Te ściany się przysuwają... 
Z rozpaczą znowu zaczynam walić w drzwi. - Pomocy ! Ja chcę stąd wyjść ! 
Łzy spłynęły mi po policzkach, mam dosyć.. naprawdę... - Wypuść mnie.. - Wyszeptałem. 
Nagle usłyszałem przekręcany kluczyk w drzwiach z komórki.
Gdy otworzyły się, promienie słońca padły mi na twarz. 
Za mgłą łez, próbowałem rozpoznać człowieka, stojącego przed nimi.
* * * 

2 komentarze: