niedziela, 20 października 2013

Rozdział 11

Cale pomieszczenie ucichło, gdy drzwi otworzył Delson, cicho jak myszka, siadając obok Rob'a na kanapie. - Chłopaki... muszę wam coś powiedzieć... - Powiedział smutno, patrząc na każdego z nas po kolei. - Wyjeżdżam... - przymknął oczy. - Do rodziny... na zawsze. - Chester zerwał się z kanapy naprzeciwko Bradford'a - Jak to wyjeżdżasz?! A Co z nami!? Co z zespołem?! 
 - Chester Kurwa! - Chłopak też zerwał się z kanapy, stając z wokalistą twarzą w twarz. - Moja żona umiera, rozumiesz to!? Nie będę potrafił cieszyć się z koncertów , i grania na gitarze, bo to zawsze będzie mi się z nią kojarzyć! Ty będziesz mi się z nią kojarzyć ! Mike będzie mi się z nią kojarzyć! Wszyscy będziecie! - Ostatnie słowa wykrzyczał mu w twarz, po czym nerwowo opuścił studio. 
Wymieniliśmy się spojrzeniami, atmosfera między nami jest bardzo napięta przez zaistniałą sytuację, nie wiem, czy po śmierci Taylor... nawet te słowa nie przechodzą mi przez myśl, a co dopiero przez gardło... nie wiem, czy nasz zespół będzie umiał funkcjonować, ona była dla mnie bardzo ważna, dla Brada też, przecież to jego partnerka życiowa. Nie wyobrażam sobie tego cierpienia, jak bym dowiedział się, że Chester umrze... wyrzucam te myśli z głowy. 
Jak my sobie bez ciebie poradzimy siostrzyczko... jak...

Melodia zagrana na pianinie [♫] wybudziła mnie z głębokiego snu.
Podniosłem się z łóżka , przysłuchując się granemu utworowi. 
Spojrzałem na elektroniczny zegarek, na szafce obok mojego łóżka. 
Jest godzina 2.48, kto gra na pianinie o tej godzinie?
Wyszedłem z pokoju, podążając cicho za melodiom. 
Gdy wszedłem do salonu, w którym stoi pianino, zobaczyłem Taylor.
To jej palce przyciskały klawisze, tworząc tą cudowną melodię. 
Po chili przerwała, i wybuchając płaczem schowała twarz w dłonie. 
Podszedłem do niej po cichutku, i przytuliłem się od tyłu.
- Tay.. nie płacz... proszę.. - Wyszeptałem.
Dziewczyna wstała i odwróciła się, stając ze mną, twarzą w twarz.
Jej oczy były opuchnięte od płaczu, nie zrywając kontaktu wzrokowego, przekazywała mi swoje cierpienie. 
Po chwili zacisnęła mocno powieki, a po jej policzkach spłynęły łzy. - Nie chcę umierać Mike... - wyszeptała, po czym przytuliła się do mnie. Miałem ochotę rozpłakać się jak ona, nie potrafię znieść myśli, że pewnego dnia obudzę się w pustym domu, będę przechodzić przez korytarz oglądając nasze wszystkie zdjęcia, wiedząc że Shinoda został tylko jeden. 
Jak myślę że będę chodzić do kuchni sam sobie robić kawę, i nikt nie będzie przypominać mi o jabłku przed wyjściem. 
Nikt nie będzie mnie rano budzić tym Mike'owym uśmieszkiem...
Mimowolnie po policzkach spłynęły mi łzy. 
Przytuliłem ją mocniej do siebie. 
- Nie zapomnisz o mnie? - zapytała, wtulając się w mój tors.

- Nigdy...

5 komentarzy:

  1. kurde przez ten rozdział narmalnie chce mi sie płakać :C
    prosze cieeee niech Taylor nie umiera, niech lekarz powie że wyzdrowieje, niech Mike i Brad bd szczęśliwi plissss :**** :C :C
    ps. zarąbisty rozdział :** czekam na następny i życze weny :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat musiałaś przerwać w takim momencie :>

    Niech Taylor będzie zdrowa!
    Niech Brad zostanie!
    Niech Mike i Chester będą razem!

    Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://ask.fm/AniaBromboszcz <- jak masz jakieś pytania co do mojej Bennody, to pisz śmiało ♥

      Usuń
  3. Czemu przerwalas ????? Pisz dalej błagam
    PS. love story też jest boskie czekam na kolejne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń