środa, 11 lutego 2015

Rozdział 36

Dla ludzi niezrozumiałe jest to jak wspólnie żyć może mężczyzna z mężczyzna. 
Mówią że to tylko hormony podczas dorastania,
bądź choroba psychiczna. 
To nie jest tak że jeśli jestem z facetem to jestem gejem,
nie należę do osób dzielących miłość na seksualność.
Jak każdy normalny facet czuje fizyczny pociąg do kobiet,
mają niesamowite i zmysłowe ciała lecz dla ani jednej nie zostawiłbym tego co mam teraz.
Teraz mam przy sobie mężczyznę który mnie kocha a ja kocham jego,
i nic więcej nie liczy się poza nami.
Czujemy się jak nastolatkowie którzy wciąż na nowo odkrywają
czym.tak naprawdę jest pierwsza miłość. Teraz gdy on leży na łóżku, 
śmiejąc się donośnie z tego co opowiadam, 
czuje to - jestem najszczęśliwszy na świecie.
Siedzę na jego biodrach, chichoczac na widok do łez rozśmianego chłopaka.
Wystarczy kilka zabawnych wspomnień by ten zaczął się śmiać bez opamiętania.
Staramy się nie przejmować tym co mówiła nam dyrektorka i żyć tak jak żyliśmy do tej pory, 
i jako tako nam to wychodzi. 
Mike pomaga Van w nauce, zaś ja odbieram ją ze szkoły samochodem. 
Oczy Shinody wyrażają tyle pozytywnych emocji,
jak dnia kiedy nasz drugi album wygrał złotą płytę. 
To że samo moje towarzystwo potrafi doprowadzić tą delikatną osóbkę
do niesamowitej euforii jest już czymś co sprawia ze chcę się przeżyć do jutra. 
- Nienawidzę cię wiesz? - Powiedział szczerząc się szeroko. 
Przechyliłem głowę w bok, delikatnie się uśmiechając. 
W momencie kiedy złapałem jego nadgarstki przygwoźdżając go do materaca
on szepnął "o nie" patrząc mi głęboko w oczy kiedy się nad nim pochylałem. 
- Za co? - Zapytałem cicho, silnie uniemożliwiając mu ruchy. 
- Za to że się nabijasz ze mnie.. Każdy się może wystarczyć pająka.. 
- Szczególnie takiego wielkości mrówki.. - Powiedziałem zaczepliwie, 
czekając na reakcje. Kosmyk z jego czarnej czupryny spadł pół japończykowi na czoło, 
wprowadzając go w bulwers. 
- Jesteś taki słodki gdy się złościsz.. - Wyszeptałem podziwiając jego zachowanie. 
Znaleziony w beznadziejnej sytuacji , 
zrezygnował z chęci szarpania się, odchylając głowę w tył, zamykając przy tym oczy. 
Bez dłuższego zastanowienia zbliżyłem się do jego szyi
wypuszczając na.nią nosem strumień ciepłego powietrza który przyprawił chłopaka o.ciarki. 
W momencie gdy moje usta zetknęły się z skóra, 
oddech chłopaka delikatnie przyśpieszył - to jest piękne.
Jak można odczuwać pożądanie kogoś kogo się nie zna, 
jak można mówić że kogoś się kocha nie znając każdej miny,
każdego ruchu, każdego spojrzenia.
Jak można zaznać z kimś takiej uczuciowej doskonałości i szukać czegoś więcej? 
Delikatność pocałunków sypała się po jak on cały, podatnej na dotyk skórze. 
Głowa Shinody podniosła się krzyżując nasze spojrzenia.
- Nienawidzisz mnie. - Stwierdził, a na jego twarzy malował się rumieniec.
- Właśnie cię kocham.. - Zaśmiałem się puszczając jego nadgarstki,
a ten przyłożył dłonie do twarzy. 
- Jesteś zły dla mnie.. 
- Ja jestem zły? - Powiedziałem z rozbawieniem przyglądając się leżącemu pode mną Azjacie.
- Ja dopiero mogę być zły.. - Mruknąłem, rzucając się na jego boki. 
Shinoda w jednej sekundzie zerwał się z miejsca, rzucając się jak poparzony w nieopanowanym śmiechu przez krzyk.
Skopał mnie chyba z każdej możliwej strony, co przypomniało mi dlaczego zazwyczaj go przywiązuję... 
W pewnym momencie przestałem czując jak zdyszany brunet zaciskuje mi ręce na nadgarstkach. 
- Maksymalnie cię nienawidzę.. - Powiedział przez zadyszkę, zamykając oczy. 
Uśmiechając się pod nosem, 
Położyłem dłonie na materac tak by jego ciało było pomiędzy. Chłopak wzdrygnął się czekając na mój kolejny ruch, co jest z jego strony urocze, a ja tylko chciałem  go pocałować. 
- Nic ci nie zrobię.. - Zaśmiałem się, odgarniając czarny kosmyk z jego czoła. 
- Spokojnie.. - Powiedziałem cicho gładząc jego policzek,
lecz i tak widziałem że coś jest jednak nie w porządku.
- Co się dzieje Mikey? - Już spokojny chłopak podniósł na mnie wzrok. 
- Van.. - Wyszeptał a jego oczy zalśniły jak jezioro w pełni księżyca. 
Mike przywiązał się do Vanessy jak chyba do nikogo wcześniej. 
- Mike nam nic nie zostało do zrobienia.. Musimy tylko czekać na decyzję ministerstwa.
Pół Azjata westchnął, przecierając oczy.
- Nie chcę jej stracić Chezz... Ona jest dla mnie bardzo ważna.. 
- Musisz spróbować o tym nie myśleć, twoje nerwy absolutnie nam nie pomogą..
Mi także zależy na Vanessie, w końcu żyłem z nią pod jednym dachem naprawdę wiele czasu. 
Razem graliśmy na konsoli, robiliśmy obiad, chodziłem z nią i jej znajomymi na siatkówkę..
- Mike proszę.. - Powiedziałem widząc jak z oczu spływają mu kolejne łzy. 
- Nie płacz no, bo ja też się rozkleję.  - Chłopak podniósł się, opierając czoło o mój mostek. 
Od razu objąłem bruneta, czując każdy jego głębszy oddech.
- Przepraszam.. 
- Nie masz za co, uspokój się.. - Chłopak podniósł głowę, krzyżując ze mną spojrzenia. 
Ostatni raz w takim stanie widziałem podczas kłótni której wrzuciłem go z domu. 
Na samą myśl o tamtym dniu mimo że było to lata temu, jest mi niedobrze. 
Poszło o to, że ma dziecko z Anną, które zrobił jej tak naprawdę jeszcze dużo czasu zanim byliśmy razem.. Zaś on nie schował do mnie urazy po tym, 
jak ja zdradzałem go z przyjaciółką Ś.P Taylor. 
Pokręciłem głowa chcąc wyrzucić z niej te wspomnienia. 
Jak bardzo musimy się kochać by przetrwać wszystko? 
A czy miłość można w ogóle mierzyć na siłę? Ona sama w sobie jest magią. 
- Nie płacz już.. - Wyszeptałem, całując go w czoło. 
- Kocham cię.. - Dodałem, łącząc nasze usta w pocałunku. 
- Też cię bardzo kocham. - Odpowiedział zamykając oczy.
- Wszystko będzie dobrze.. trzeba myśleć optymistycznie. - Powiedziałem, uśmiechając się do przygnębionego chłopaka. Jego dłoń zacisnęła się na mojej, po czym odetchnął z ulgą.
- Cieszę się że cię mam.. - Powiedział, nie podnosząc głowy, więc wyręczyłem go w tym, wolną dłonią podnosząc jego podbródek. - Ja jeszcze bardziej cieszę się że mam ciebie.

***
~ Brad.

- Zaraz jeszcze raz.. Masz na imię Jonatan i jesteś Żonaty?
Joe stary, czy tobie ktoś naprawdę poważnie zajebał w czaszkę, czy ćpałeś coś?
- Ciszej bądź! - Powiedział zasłaniając mi usta dłonią.
- Stary o co chodzi?! - Syknąłem, patrząc na nieogarniętego kumpla.
- Hachi to kobieta która pomyliła mnie ze swoim zmarłym mężem,
i nie umiem jej przemówić do rozumu że to nie ja..
- Kurwa, ty to masz problemy...
- Nie lekceważ mnie, bo to nie jest zabawne!
- Kochanie! - Krzyknęła Japonka stojąc w drzwiach swojego domu.
- Chodź na obiad, i możesz zaprosić Rona do środka. - Dodała, zamykając drzwi.
Oboje powtórzyliśmy wyżej wymienione imię, spoglądając po sobie pytająco.
- A kim w takim razie jest Ron? - Zapytałem podenerwowany tą sytuacją.
- A skąd ja to mam kurwa wiedzieć? Ja nawet "własnej" córki nie znam!
Krzyknął, idąc w kierunku budynku.

***
~ Chester

Rozbrzmiały dzwonek do drzwi, wytrącił mnie z układania puzzli.
Zniesmaczony ruszyłem tyłek od stołu, by otworzyć frontowe drzwi.
Shinody nie będzie w domu przez ok. 2h bo pojechał na wielkie zakupy,
i uznał że ja będę mu tylko przeszkadzać więc uznaliśmy że zostanę w domu.
Za progiem mieszkania zastałem osobę której zdecydowanie się tutaj nie spodziewałem.
Był to Castle, zaskoczył mnie jego widok gdyż ostatni raz miałem z nim styczność naprawdę dawno.
Był nieco wyższy niż ja, co było nie lada zaskoczeniem, lecz puściłem to mimo wzroku.
- Co cię tu sprowadza Max? - Powiedziałem zdziwiony, wpuszczając go do środka.
- Przyszedłem w odwiedziny, mówisz jak by to było coś dziwnego. -
Stwierdził, pokazując mi swoje nad wyraz białe zęby po czym wyciągnął do mnie rękę.
Niepewnie uścisnąłem ją, co było największym błędem jaki mogłem zrobić.
Poraził mnie prąd. Najzwyklej w świecie poraził mnie prąd.
Jak najszybciej próbowałem oderwać się od chłopaka, i w momencie kiedy mi się to udało uderzyłem plecami o stojącą za mną ścianę. Oddechy przychodziły mi naprawdę bardzo ciężko.
Połączenie ścisku klatki piersiowej podczas nurkowania, wraz z maratonem.
Stałem patrząc na niego z przerażeniem,
ledwo nadążałem zrobić oddech za oddechem, myślałem że zaraz się uduszę.
- Spokojnie, będziesz grzeczny to nic ci nie zrobię.. - Szepnął zbliżając się do mojej twarzy na minimetry.
Ja trzymałem swoje dłonie przy kletce piersiowej, w taki sposób jak bym chciał odbić piłkę w siatkówce, lecz bardziej rozproszyły mnie jego dłonie, które w lekki sposób wpłynęły mi pod koszule.
Nie wytrzymam tego, naprawdę tego nie wytrzymam. Kurwa.
- Nie dotykaj mnie! - Krzyknąłem, odpychając go od siebie, ten zaś tylko uśmiechnął się.
Usłyszałem jeszcze " W porządku " po czym prąd znów obezwładnił moje ciało.
Tylko tym razem już nie odzyskałem świadomości, czuję że umarłem.
Była tylko ciemność, Ciemność i bicie mojego serca.
Oddycham, czyli nadal żyję.
Ciemność zaczyna nabierać ostrzejszych konturów
Widzę kogoś nade mną
Zaczynam słyszeć głos
...Chester już w porządku.. 
To Mike.. Mike wrócił i mnie uratował.
Jestem cały mokry, silne uderzenia serca nadal zagłuszają mi myśli.
..To był tylko sen Chazzy...
To był sen? To był kurwa sen? Dlaczego moja psychika mi to robi?
Jak ja mam teraz zasnąć spokojnie, w momencie kiedy mam takie obrazy w głowie?
Kurwa mać, nienawidzę mojej psychiki, mojej głowy, moich wspomnień, mojego wszystkiego.
- Chester słyszysz mnie? - Powiedział Shinoda, gładząc mnie po policzku.
- Słyszę cię Mike.. - Powiedziałem przełykając ślinę.
- Uspokój się.. Już wszystko w porządku..

*^*^*^*^*^*^*

O BOŻE, JA DODAŁAM COŚ NA BENNODĘ, NO ŚWIĘTO!
Na Święto pączka?
Tłusty czwartek. Tak jest!
Ale dziś jest także inne święto - NAJLEPSZEGO MIKEY! ♥
Napisałam już dzisiaj ROZDZIAŁ NA LOVE STORY
więc postanowiłam że także dokończę Bennodę, więc moje Bennodziacze.
Komentować Proszę! ♥

5 komentarzy:

  1. Naprawde super nastraszyłaś mnie tym snem nir ufam Maxowi i to od początku. Cóż czekam na więcej<3/Chazzy WL

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sobie kulturalnie siedzę i jak grzeczna dziecko czytam lekturę i nagle ty piszesz mi, że dostałaś rozdział. Co ja robię? Pieprze lekturę i lecę do ciebie czytać. Kurde...demoralizujesz mnie kobieto xD
    Przechodząc juz do rozdziału...naprawdę świetny, słodki, ale nie przesadnie. Mike i Chester tak się kochają, a Shinoda tak sie o Van martwi omomom *_* great
    Maksymalnie mnie przeraziłaś tym snem Cześka. Moja pierwsza myśl: "A niech tylko kurwa coś sie stanie Benningtonowi to przyrzekam, że znajdę Maxa i mu oczy wydłubie", ale na szczęście o tylko sen, uff. ULGA.
    Strasznie rozbawił mnie wątek Joego:
    "-A kim w takim razie jest Ron? - Zapytałem podenerwowany tą sytuacją.
    - A skąd ja to mam kurwa wiedzieć? Ja nawet "własnej" córki nie znam!"
    PRZEPIĘKNE HAHA❤️ czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już myślała, ze Castle coś mu zrobi awww :<
    ZAWIODUAM SIEM.
    Nie ważne.
    "Joe stary, czy tobie ktoś naprawdę poważnie zajebał w czaszkę, czy ćpałeś coś?"
    " A skąd ja to mam kurwa wiedzieć? Ja nawet "własnej" córki nie znam!" CZY JA MOGĘ SOBIE TE CYTATY WYTATUOWAĆ ALBO NAPISAĆ NA ŚCIANIE? XD
    To było tak:
    Pierwsza część - rozczulam się.
    Druga część - płaczę ze śmiechu.
    Trzecia - tracę nadzieje, bo... TO BYŁ TYLKO SEN. :<
    Czy ja właśnie piszę ci, ze chcę żeby Chester cierpiał?
    ehe... Tak, właśnie o to mi chodzi. ;-;
    No ale ej.
    Przydałoby się tu trochę czegoś, bo oni tak sobie słodko żyją i się pieprzą i słodko żyją i jedzą i śpią, wpieprzaja ciastka, pieprzą, śpią...
    A
    TU
    BOM
    CHESTER
    MA
    MOC
    KTÓRA
    RAZI.
    CO. Nie, to nie Chester. To był Castel. Ciastęł. Kaszel. Khe..
    Kebab.
    Ej, oni powinni iść na kebaba.
    Nie wiem czemu, ale powinni.
    ....
    Wyjaśnij mi czym jest mój komentarz XD Bo nie wiem jak na to patrzeć i w ogóle co ja tu pisałam.
    Nie ważne.
    Masz komentarz i ić.
    Masz go.
    Ić.
    Czekolady! (nie lubię życzyć weny ;-;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Eeee <3 <3 <3 świetne ._. ._. ._. czy mi sie wydaje czy Mikey nie chce sie seksić z Chazem? ._____. może mi się wydaje ... ale Mikey słodko się martwi o Van *=* ale niech nie zaniedbuje Cheza :}
    A to na końcu, kobieto zawał :} ale na szczęćcie nic się nie stało *=*
    Właśnie fajnie że tak ostatnio sobie słodko żyją, należy im się <3
    Weny i czekam na następny.
    Wierny Bennodziacz <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... Ja bym urozmaiciła to cukierkowe życie o jakąś ciekawą historie może nowy bohater,który troche namiesza /Chazzy WL

    OdpowiedzUsuń