Joe ~
Jest godzina 13.20.
Siedzę sobię na wygodnej sofie od Hachi przyglądając się trzymanej w dłoni fotografii przedstawiającej dwójkę małżonków.
Pod zdjęciem widniał napis
" Hachi & Jonatan 1999r "
Hachi to piekna japonka, której długie kręcone miodowego odcieniu włosy dosięgają połowy pleców, zaś jej małżonek.. Jest taki sam jak ja.
Normalnie dwie krople wody.
Jak bym spotkał go na ulicy to.bym myślał że to lustro.
Hachi rzuciła się mi na szyje, w parku zalana łzami.
Myślała że to ja jestem Jonatan.
Jonatan nie żyje. Na półce leżał akt zgonu.
Nawet nie zauważyłem gdy Hachi obudziła się i podniosła z kanapy.
- Nadal w to nie mogę uwierzyć.. - Powiedziała słodkim głosem, patrząc na mnie w ten znaczący, przepełniony uczuciem sposób.
- W co takiego? - Zapytałem , patrząc jak brunetka położyła mi ramiona na barkach.
- Że naprawdę żyjesz.. Każdy mi mówił.że to nie prawda , lecz ja od.początku wiedziałam że żyjesz. - Powiedziała tuląc.się do.mnie.
~ Chester.
Zapukałem w drzwi z łazienki przykładając do nich ucho.
- Mike, jesteś tam? - Zapytałem, a ten tylko mruknął potwierdzająco.
- A mogę wejść do środka? - Chłopak znowu powtórzył ten dźwięk, co oznaczało że dał mi to zezwolenie.
Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem Shinode stojącego nienaturalnie blisko lustra.
- Mike co ty robisz? - Zapytałem zdziwiony. W momencie kiedy chłopak odwrócił się w moją stronę, ja z przerażenia schowałem usta w dłoń.
Oczy Shinody były całe opuchnięte i czerwone, co wyglądało przerażająco.
- Nie zająłeś soczewek na noc? - Wybełkotałem nie zdejmując dłoni z twarzy.
- Musiałem zapomnieć.. - Powiedział, bezradnie pocierając powieki.
- Chodź zabiorę cię do lekarza. - Powiedziałem łapiąc go za nadgarstek.
***
- Jak mam nie zakładać soczewek przez miesiąc?
Przecież ja się zabiję!
- Nie drzyj sie! - Upomniałem go, w drodze do wyjścia ze szpitala.
- Chester nie.rozumiesz tego że jestem teraz praktycznie ślepy?
- Mike rozumiem. Ale krzyk tu nic nie da. - Doznałem olśnienia - Przecież kiedyś nosiłeś okulary.
- Serio.. Wyobrażasz mnie sobię w okularach?
- Widziałem cię nago w różowych kajdankach.. Co mnie tam okulary zaskoczą.. - Stwierdziłem obejmując go w pasie. Widzę że patrzy mi w oczy, ale tak jak by nie był pewny czy to nie są dziurki w nosie.
- Kocham cię wiesz? - Powiedział , a ja uśmiechnąłem się miło. - Też cię kocham, chodź do domu.
~ Rob.
- Skarbie coś się stało? - Zapytałem całując dziewczynę w czoło.
A ta rzuciła mi smutny uśmiech.
- Tak, coś się stało. - Powiedziała, a ja zaniepokojony usiadłem na kanapie obok.
- Co jest? - Zapytałem, dziewczyna długo zbierała siły by spojrzeć mi w oczy, lecz gdy w końcu jej się to udało z jej ust wyszedł ten oto komunikat.
- Jestem w ciąży. - Moja reakcja przemijała w ten sposób że najpierw mnie zatkało, a potem gwałtownie wstałem i wyszłem z.domu wydzierając się na całą mordę ze szczęścia.
W pewnym momencie dostalem kaloszem w głowę od jednego ze sąsiadów, za co mu dziękuję bo się uspokoiłem, nawet kulturalnie odrzuciłem mu buta.
Gdy weszłem z powrotem do domu, miałem na twarzy taki wyszczerz że to jest niewiarygodne.
Usiadłem obok, łapiąc ukochaną za dłoń.
- Będę tatą..
- Cieszysz się? - Zapytała z nadzieją, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Tak, jak nigdy wcześniej w życiu.
~ Mike.
- Masz te okulary?
- Mike nie wkurwiaj mnie, jak je znajdę to ci powiem! - Przewrociłem oczami, słysząc istniejący w tle dźwięk telefonu.
Metodą prób i błędów udało mi się go odebrać.
- Dom Taylor i Michaela Shinody.
- Mike jestem w ciąży. - Zdanie niby całkiem zwykłe jak by nie to że wypowiedziane przez Roba.
- Jak możesz być w ciąży?
- Nie ja, Hayley. - Zasłoniłem twarz dłonią.
- CHESTER! HAYLEY JEST W CIĄŻY Z ROBEM!
- Co ty pierdolisz?! - Krzyknął zdziwiony zabiegając po schodach do mnie.
- To oznacza..
- Że znowu będę wujkiem! - Dokonczyłem, a Bennington skarcił mnie wzrokiem.
- Nie! To oznacza że będzie mały rudy Rob! - Nieopanowanie wybuchnąłem śmiechem.
Chłopak podszedł bliżej, zakładając mi okulary na twarz.
Nagle jego twarz była dla mnie całkiem wyraźna.
Chazz objął mnie w pasie, patrząc mi w oczy.
- Wygladasz jak ogr.. - Zakpił, a ja zrobiłem super poważną minę.
- No ej.. - Powiedział i zaczął się śmiać. - Bez fochów.
Nadal się nie odezwałem.
Chłopak pochylił się by dać mi całusa , lecz odwróciłem głowę.
- No ej.. - Powiedział smutno, po czym wpadł na super genialny w jego prostocie pomysł.
Chezz zrobił chamski napad na moją talię, a ja z zaskoczenia wyjebałem się w dla mnie sposób nie zrozumiały.
Usiadł mi na biodrach, patrząc się na mnie z miną małego kociaka. - No weź się usmiechnij Mikey..
- Nie, bo wyglądam jak ogr.. - Bennington zrobił minę pt. " Zaraz ci chyba zajebie."
Jego palce zostały chamsko wbite w moje żebra, na co zareagowałem nieopanowanym rechotem.
- Nie! Przestań! Przestań! - Krzyczałem szarpiąc sie bez skutku jak popierdolony.
- No ale śmiech masz śliczny.. - Powiedział w momencie kiedy dał mi spokój. Oddychałem głęboko spoglądając na ucieszonego partnera.
- Mówiłem ci już że cię nie lubię? - Chłopak zachichotał, pochylając się nade mną.
- A czy ja ci już mówiłem że jesteś całym moim światem? - Zapytał, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Dostrzegłem triumf w jego oczach, sekundę przed tym jak mnie pocałował.
~ Max.
Wróciłem jak codzień po pracy do domu.
Wieszając kurtkę na wieszak, usłyszałem kroki na pierwszym piętrze.
Stanąłem jak wryty patrząc ba schody.
Chelsea pracuje dziś do 20.00 więc to nie może być ona.
- Ręce do góry nie ruszaj się. - Otworzyłem szerzej oczy słysząc dany rozkaz z za moich pleców i podniosłem ramiona.
Właściciel wcześniej wypowiedzianych słów wyszedł naprzeciw, nadal całując we mnie splówą.
- Gdzie jest Cali Monso?! - Krzyknęła dziewczyna, z ogromną agresja.
Nie mogłem zobaczyć jej twarzy przez kominiarkę.
- Kto.. - Wyszeptałem, lecz zagłuszył mnie głos człowieka który zszedł z góry.
- Już wszystko wiemy, chodź V. - Powiedział, opuszczając moje mieszkanie, zaś dziewczyna zrobiła to samo celując we mnie bronią aż do momentu zniknięcia za ścianą.
Przyjechałem dłońmi po włosach, siadając na kanapie.
Co to w ogóle było..
~ Chezz
Obudziłem się nagle, widząc siedzącego mi na biodrach Shinode. Zacząłem się śmiać.
- Nie wierzę. - Powiedziałem, nadal rechocząc jak głupi.
- W końcu musiała przyjść moja kolej.. - Powiedział zmysłowym tonem.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy poczułem jego ciepły oddech na swojej szyjii.
Chłopak zaczął mnie całować po obojczykach.
Jego ciepłe usta i oddech bardzo kontrastują z moim nad wyraz chłodnym torsem, co tylko sprawiło że każdy jego dotyk czułem z zdwojoną intensywnością.
Poczułem się zażenowany kiedy wbrew własnej woli westchnąłem z przyjemności.
Nie lubię tego.. Mimo że jest to przyjemne, to ja czuje się bezbronny i słaby że się temu poddaję.
Chłopak przerzucił się na moje usta. Był to długi i bardzo namiętny pocałunek.
Najgorsze w tym jest to że tak strasznie mam ochotę go dotknąć, zdjąć mu koszule jak i spodnie.
Móc położyć dłonie na jego twarzy. Teraz tego nie mogę zrobić. Poczułem falę gorąca gdy jego ciepłe palce, sunęły delikatnie po moim torsie.
Nienawidzę w sobię tej słabości do dotku. Jego dotyku. Jego dłoń wsunęła się pod moje bokserki na co zareagowałem przeciągłym mruknięciem.
Usłyszałem jego cichy chichot.
Poczułem jak wziął go do rąk, zmuszając mnie do kolejnego westchnięcia.
Mój puls przyspieszył, jak i jego dłonie.
Nie wiedziałem co mam.ze sobą zrobić.
Przestał, poczułem że przestał.
W tym momencie zamruczałem po raz kolejny tego wieczoru.
Czuje gorąco na swoich policzkach. Nie błagam tylko nie to.
Oddycham tak szybko jak bym przed chwilą skończył maraton.
Próbowałem ukryć zaczerwienioną twarz, w ramionach które są unieruchomione nad moją głową, lecz mimo to czułem na sobię jego spojrzenie.
- No ej.. - Powiedział, rozchylając mi ręce.
- Mnie się wstydzisz? - Powiedział cicho z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Siebię.. - Wyszeptałem, a ten przechylił delikatnie głowę.
- Skarbie, nie masz czego. - Powiedział tym cudownie niskim głosem, kładąc mi delikatnie dłonie na szyjii.
- Kocham cię.. - Nasze usta znów złączyły się w pocałunku, już nie tak namiętnym, ale nadal pełnym uczucia.
Chłopak ponownie zajął miejsce na moich biodrach uśmiechając się cwanie.
- Wiesz na co teraz czas? - Powiedział robiąc minę psychopaty, pocierając dłonie.
- Na co? - Zapytałem, patrząc na niego z podniesioną brwią.
- Czas na zemstę. - Odrzekł atakując moje żebra.
Wybuchnąłem nieopanowanym śmiechem.
W momencie kiedy przerwał jego palce zaczęły jeździć po moim ciele.
Dla mnie jest to akurat przyjemne, ale jak ja mu tak robię to on dostaje świra.
Chłopak ponownie zaczął mnie łaskotać, tym razem po bokach bioder, na co zareagowałem ponownym wybuchem śmiechu.
- Ej dobra koniec.. - Sapnąłem pomiędzy ciągłym rechotem.
- No ale jak ja proszę byś przestał, to jesteś nie ubłagaby.- Mike postanowił zwiększyć intensywność..
Zacząłem się szarpać jak pojebany by tylko uniknąć jego natrętnego dotyku.
- Mike Proszę.. - Wydusiłem z siebie czując pot na twarzy.
Dostałem zadyszki, ale przestał. Oddychaj Chazz.
Jeden oddech.. drugi oddech...
- Podobało ci się to? Ja tak mam prawie codziennie..
Trzeci oddech... Czwarty oddech..
Spojrzałem na Shinodę który bez emocji na twarzy rozkuł mi kajdanki.
Lecz mimo tego wyzwolenia, nie mam w.ogóle siły by nimi ruszyć.
- Przepraszam.. - Powiedziałem, zmuszając się do siadu.
Chłopak na patrzał na mnie, miał spuszczony wzrok.
- Przepraszam Mike.. Przepraszam że ci to robię..
Po prostu..
Uwielbiam twój śmiech. Chciałbym go słuchać bez końca.
Kiedy cię łaskocze nie ma możliwości byś się od niego powstrzymał..
Musisz się śmiać.
Chodź to już jest podliczane pod sadyzm.. to uwielbiam ci to robić.. - Sam opuściłem wzrok. Właśnie poczułem się potworem. Wykorzystuje mojego chłopaka, by uszczęśliwiać siebie, go przy tym.. Męcząc..
On się przy mnie męczy.
Ja nie zasługuje na kogoś tak wspaniałego jak Mike..
- Przepraszam.. - Powiedziałem znów, wybuchając płaczem w swoje dłonie.
Shinoda który nie pojął co się właśnie stało, znalazł się tusz obok mnie. Nie zasłużyłem na to by się o mnie martwił.
- Chester co jest? Nie płacz..
- Przepraszam za to że taki jestem.. - Powiedziałem przez lament, Mike złapał moja twarz w dłonie.
- Kotek uspokoj się proszę...
- Jestem potworem..
- Nie, Chazz nie jesteś.. - Powiedział , przytulając mnie do siebie.
- Jeśli sprawia ci to przyjemność, to ja do tego przywyknę.. Nie chciałem byś poczuł się jakoś źle.. - Wyszeptał, głaszcząc mnie po głowie.
*_*_*
Okey, nareszcie dodałam ten rozdział. :)
Jeśli się podobało to zostaw komentarz, jeśli się nie podobało to też zostaw komentarz, jeśli nie przeczytałeś to też zostaw xD
Czas Cię opieprzyć.
OdpowiedzUsuńNosz kurwa mać!
Ile można czekać na nowy rozdział?
Jestem w chuj wkurwiona z tego powodu.
XDDD
DOBRA. KONIEC. CZAS SIĘ CIESZYĆ.
To tak.
Wszystko było zajebiste!
I seksy w końcu były.
Hyhyhy
To pa
Czekam na nowy. Zapraszam do siebie.
Wiem, że o każdym rozdziale mówię że jest wspaniały, no ale co poradzę jak to prawda XD Powiem tak... lubię jak jest dużo Bennody, a ostatnio spełniasz moje oczekiwania <3 Za to nie ogarniam tej sprawy z Joe o.O Mam nadzieję, że się wyjaśni :P Tak samo z Chelsea... I oczywiście muszę Cię pochwalić za te dialogi, które są jak wyjęte z prawdziwego życia, czytając to przypominają mi się własne rozmowy :) Muszę Ci podziękować za to, że nadal piszesz i to tak wspaniałe teksty, opisy, dialogi, rozdziały KOCHAM TWOJĄ TWÓRCZOŚĆ!!! i czekam na więcej :) Proszę, proszę, proooszę pisz szybko i nie smutaj, bo wiem, że smutasz :( Kochamy Cię <3
OdpowiedzUsuńZajebiszte, jak zawsze ;-; `P ;-;
OdpowiedzUsuńJeeej nareszcie! Widzę, że jakiś nowy wątek się zaczyna. Czyżby zmarły brat bliźniak Joe'go? Mąż tej dziewczyny? Jestem ciekawa o co tu chodzi.
OdpowiedzUsuńHa, pink eye! Świetny pomysł by wykorzystać realne zdarzenia do opowieści. Dzięki temu wszystko wydaje się jak najbardziej prawdziwe i realne. :)
Cieszę się, że nie zaczęłam jeść kolacji czytając ten rozdział. XD Boje się, że bym się udławiła, hahaha. XD Panowie się na pewno nie nudzą. Ich związek jest normalnie idealny: prawie codziennie ten tego (:P), deklaracje miłości. Super! :D
Uuu Rob ojcem? Gratulacje dla niego! :D Zastanawiam się czy Chester serio nie będzie chciał mieć dziecka. Teraz jak Rob zostanie ojcem... no i jeszcze ten tekst na końcu poprzedniego rozdziału. Nawet w związku z tym mam głupią teorię co mogłoby by się dziać. XD Ale dobra, nie ważne hyhyhy. :D
I tak na koniec: dziwna sprawa to co się wydarzyło u Maxa. Chelsea coś kombinuje (znowuuu)? Moja pierwsza reakcja to "wtf?". Mam nadzieję, że to się jakoś rozwinie i ta pieprznięta dziewczyna w końcu za to wszystko co zrobiła odpowie, bo ile ona już rzeczy narobiła i wciąż jest na wolności...
Czekam z niecierpliwością i życzę abyś miała duuuużo weny na następny rozdział, bo twoje opowiadanie jest BARDZO ciekawe i fajne. Piszę Ci, bo usłyszałam, że ponoć smutasz. Naprawdę nie warto smutać!
Miłej i spokojnej nocy. <3
UGH! Nienawidze gdy nie chce mi sie sensownie komentowac od a do z rozdzialu... ALE. wiem ze chcesz zebysmy dawali (dawały?:P) o sobie znać więc jestem, przeczytałam, przeanalizowałam i mi sie spodobalo. troche mnie przerazilo to z chezym no bo kurde biedny jest nom i zrobilam wielkie ŁATDAFAK z joe i maxem. no a jak hayley powiedziala ze jest w ciazy to podnioslam rece do gory i krzyknelam JEST! a moja mama takie ,,ocipiałaś czy co?" a ja takie ,,nic, nic..." NO. i wgl wiecc ja czekam na nastepny rozdzial a teraz wybacz ale ide ogladac jakis dobry seans :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze zajebisty. Nowe wątki no nieźle. Rob ojcem, super :) Całość idealna. Ciekawe co będzie ze sprawą Chelsea mam nadzieje, że w końcu odpowie za swoje. Co do Mike-a i Chaz-a to super super super <3 /Chazzy WL
OdpowiedzUsuńJoe mnie nie zainteresował, Max niech świruje.. e.e
OdpowiedzUsuńRob jest w ciązy, wiedziałam, że to w końcu wyjdzie na jaw XD MAŁY RUDY ROB. Boże nie. XD i ten kalosz. JEB W MORDE XD OESU XDD
I.
TEN.
MIKE.
I.
CHESTER.
ŁOKURDĘ.
I JESZCZE TO MOJE UKOCHANE ZDJĘCIE NA TLE <3
ODDYCHAĆ, JAK SIĘ ODDYCHA?
Ok nic, spadam. Weny ci nie życzę, bo jej potrzebuję. Pff.
pa. XD
Dzis w nocy nie zmrużyłam oka, przez co efekt rano byl podobny do Mike'a kiedy ściągnął soczewki.xd Czytałam od pierwszego do ostatniego rozdziału pochłaniając kazdy rozdział. Nie mogłam się oderwać, mimo iż oczy mi łzawiły z przemęczenia :p Trochę brakowało mi wstawek o ich muzyce, ale po za tym super. Chyba gdzieś przekonał mi komentarz jednej z adminek strony o LP. Gratuluję ci chęci i wyobraźni, bo zjednałaś wielu tutaj ludzi. Dzięki i pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńPrzemknął* :D
UsuńJdjshjdixhdbwieuebwhuehwhw c:
OdpowiedzUsuń