A więc tak, kilka słów od.autora.
Naprawdę strasznie wzruszyłam się czytając te wszystkie komentarze do 22. Rozdziału.
Było ich tak dużo i były tak przyjemne że podniosło mnie to na duchu.
To opowiadanie, to dla mnie nie jest tylko bez sensowna historyjka bez znaczenia.
Jak bym to skończyła to nie potrafiłabym sobie wybaczyć.
To są moje
Sentymentalne Śmieci
i nie ważne ile popełnie błędów pisząc to, ile osób straci do mnie szacunek ani ile czasu na to stracę
STRACĘ?! TFU !!
Dla mnie pisanie nigdy nie było i nie będzie stratą czasu.
A już na pewno nie dla was , nie dla moich Bennodziaczy, którzy w niektóre dni są jedynym powodem do uśmiechu.
Wierzcie albo nie.. Po dodaniu rozdziału , co pięć minut pogadam czy ktoś zostawił komentarz.
Ja tak uwielbiam je czytać...
Jeśli długo nic się nie.pojawia, to zagłębiam się w stare rozdziały i czytam te mile słowa do nich.
Tak was kocham.
Jeśli będziemy wszyscy w zgodzie
Poświęce życie tej Bennodzie
Lecz musicie przy mnie być
Abym miała po co żyć.
Dziękuję wam.za to że jesteście. <3
***
Mike ~
Jestem dziś zdenerwowany.
W.całym Hotelu kręcą się paparazzi, a nawet jacyś cwani fani, którzy na mój widok zaczynają się drzeć, i podbiegać, zbierając jakieś bezwartościowe podpisy. I robiąc ze mną Selfie.
Nie lubię być taki sztuczny , strasznie mnie to irytuje.
- Mike co jest? - Zapytał Bennington , opierając się dłońmi po zewnętrznej stronie moich ud, stykając się czołami.
- Denerwuje mnie to wszystko co się tutaj dzieje Chester.
- Dlaczego? - Zapytał zdziwiony.
Bennington ma.przeciwne zdanie niż ja, mu się strasznie podoba to że jest w największym centrum uwagi.
Porozdawał nawet swoje koszulki fanką które wręcz mdlały czując jego zapach.
TYLKO JA MOGE WDYCHAC JEGO ZAPACH , ON JEST TYLKO.MOJ.
- Chester ja nie chce być osobą publiczną!
Brudnet.odsunął się ode mnie , robiąc zdziwioną minę.
Chyba nie do końca zrozumiał co miałem na myśli
- Ty.możesz o mnie wiedzieć wszystko. Ale oni wszyscy nie.
Zbyt wiele osób zraniło mnie tym, że im ufałem.
Zbyt wiele ludzi mogło mnie poznać, zbyt wiele osób mogło być blisko mnie.
Ja chce być tylko muzykiem dla.tych ludzi..
Ci którzy tego nie zrozumieją , odejdą , a ci co zrozumieją i dalej będą mnie kochać będą warci miana Soldiers.
Ja nie chce szalonych fanek które zaczepiają mnie na ulicy i chcą ze mną zdjęcia.
Chce być zwykłym facetem , który robi to co.kocha.
Robi muzykę , i sprawia mu to.radość.
Ja.. Nie umiem.dokadnie wyjaśnić o co mi chodzi.. - Stwierdziłem, wzdychając głęboko.
Bennington znów stanął w pierwotnej pozycji , uśmiechając się do mnie miło.
- Ja cię rozumiem doskonale. Chcesz być muzykiem, robić muzykę i koncerty na których dajesz z siebie 150% , ale chcesz mieć swoje prywatne życie zdala od fanów, paparazi, telewizji... Na przykład ze mną w łóżku. - Dodał szeptem.
Oboje zaczęliśmy się ryć.
Zszedłem z pieca, poprawiając pogniecioną koszulę.
- Jesteś już spakowany? - Zapytał już mniej entuzjastycznie.
Zmarszczyłem czoło.
- Gdzie spakowany? - Zapytałem zaniepokojony.
- Wracamy do domu, odwołano trasę...
***
Naprawdę interesujące jest to.co.wam teraz powiem, ale wracaliśmy do domu pociągiem.
Podróż była niesamowicie przyjemna.
Do naszego przedziału zapukał młody chłopak z wódką, pytając czy pijemy.
Z każdym się przywitał , pytał o imiona, rozmawiał z każdym tak .. Normalnie.
To.było miłe, nawet ja się dałem namówić na kilka kieliszków.
Nawet nie wiem czy Michał, bo tak na imię miał częstujący nas alkoholem chłopak miał tylko jedną wódkę , czy z osiem, ale każdy z nas był już upity.
Dave wyszedł z przedziału , w poszukiwaniu nowych znajomości.
Zaś Joe freestyleował.. To było dziwne , i warte nagrania , ale moja komórka upadła na podłogę kiedy próbowałem wsiąść ją do rąk.
Nie przejąłem się tym w cale.
***
Straszne zawroty głowy, wybudziły mnie w środku nocy.
Fakt ze spałem na dolnym łóżku bardzo mi sprzyjał, bo już bez większego problemu mogłem podnieść komórkę z podłogi. Przyjaciele już dawno spali.
A Michała tu nie było , pewnie poszedł sobie w momencie kiedy wszyscy zaczęli odpływać.
Miło pożegnaliśmy Alice i Jokera, mimo że nie byliśmy tam długo, to będę za nimi cholernie tęsknić.
Brunetka wyściskała każdego z nas bardzo mocno, zaś od Jokera dostałem bryloczek.
Bardzo słodki brylok.
Czarny kotek, z guzikami zamiast oczu. Wreszcie wrócę do swojego domu , do swojego studia, do ludzi których tak dobrze znam.
Otis do mnie dzwoni ... CO OTIS DO MNIE DZWONI? O tej godzinie?
Szybko wstałem prawie zabijając się o pusta butelkę wódki, porzuconą na podłodze w przedziale.
Wychodząc na korytarz odebrałem dzwoniące użądzenie.
- No a kto inny jak nie Linkin Park wraca do domu przed trasą! - Widać że chłopak był.naprawdę w dobrym humorze. - Nawet mi nie mów... Co słychać?
- Przefarbowałem włosy na czarno, bo iść na ślub w niebieskich nie wypada..
- Gdzie tam, najwyżej wyrzucą cię z kościoła jak mnie kiedyś...
- No raczej nie na miejscu by wyrzucono pana młodego...
W słuchawce po drugiej stronie usłyszałem rechot, ale ja sam byłem zatkany. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
Mój syn się żeni!
- Fajnie ze Hayley i Rob sa znowu razem.. - Powiedział chłopak.zmieniając temat moich rozmyśleń.
- Są.razem? - Zapytałem zdziwiony , opierając się o okno znajdujące się naprzeciw mojego przedziału.
Podobno gdzieś w internecie jest głośno o pocałunku Hayley i Roba.
I wy się dziwicie że ja nie chce być osobą publiczną? By gazety dowiadywały się o moim życiu szybciej od najbliższych?
Przestałem słuchać.
Na pustym korytarzu, na samym końcu ktoś stał. Jakiś mężczyzna z toporem. Co?
Stałem tak jeszcze przez chwilę z telefonem przełożonym do ucha, lecz nie interesowały mnie już wydawane z niego dźwięki.
Z paniczną desperacją zlazłem do przedziału , zamykając go po czym założyłem się na środkowym łóżku do Chestera.
Praktycznie nieprzytomny chłopak objął mnie w pasie i chrapał sobie dalej. Obok naszych drzwi przemknął cień, nawet na chwilę się tu nie zatrzymując.
Zaraz powrocie idę do Maxa, to wszystko wróciło...
***
Gdy słońce już było wysoko na.niebie, a chłopaki ogarniali swoje walizki w opornym tempie spowodowanym kacem, ja leżałem na łóżku patrząc się w jeden punkt.
Nie chce by te fobie wracały , nie chce się znowu wszystkiego bać.
Nie.chce widzieć duchów, zjaw ani innych dziwnych zjawisk paranormalnych.
Znów czuje się taki zagubiony.
Znów nie wiem co mam robić.
Znowu się boję.. Nie chce się bać.
Znowu nie potrafię wytłumaczyć tego jak się teraz czuje.
Wstaje i bezmyślnie zabieram ze sobą czarną walizkę.
***
Wchodząc do naszego pokoju czułem się tak idealnie.
Znane mi zapachy ubrań, farb i perfum wymieszane w jedną przecudowną całość tworzącą atmosferę tej świątyni.
To jest moje miejsce na ziemi.
Niewielkie pomieszczenie przepełnione pięknymi uczuciami.
Przegrałem się w krótkie spodenki i runąłem na świeża pościel, prawie od razu zatapiając się w śnie.
***
Myślałem że mnie rozpierdoli jak otworzyłem oczy następnego dnia.
Pewnie już domyslacie się co się stało.
Chester zainwestował w dużo bardziej wygodne kajdany.
Obydwie przypięte były do przeciwnych stron , górnej partii łóżka.
Moje ramiona w ten sposób zostały całkowicie unieruchomione.
Kajdany te to skórzane pasy, ale od wewnętrznej strony są mieciutkie i przyjemne dzięki różowemu futerku.
Widziałem cwany uśmiech na twarzy Benningtona , w mroku panującym w tym pomieszczeniu.
- Czy ta sadyatyczna przyjemność z przywiazywania mnie do łóżka, jest jakimś twoim fetyszem?! - Krzyknałem bezmyślnie, marsząc czoło.
- Tak. - Odpowiedział równie bez zastanowienia po czym zaczał się śmiać.
W jego dłoni dostrzegłem długie różowe pióro.
Zacząłem śmiać się żałośnie, kręcąc przecząco głową.
- Nie Chaz Nie.. - Zawyłem, kiedy Bennington założył mi nocną maseczke na.oczy.
- Kocham cię. - Szepnął , zmyslowym tonem całując mnie po szyji.
To jest niesamowite , w jakim stanie ja jestem przy nim.
Mimo to że jestem związany , to on mój strach i nie pewność wykorzystuje.
Ale wykorzystuje to w jak najbardziej pozytywny sposób.
On zna mnie na wylot, wie czego się boję i w jakim stopniu, zna moje słabe punkty, ma świadomość co sprawia mi przyjemność, i doskonale zdaje sobie sprawę ile może z tym wszystkim zdziałać.
Mógłby wyżądzić mi życiowy koszmar, jak i sprawić niesamowitą rozkosz.
Mimo że cały czas, gdzieś w głębi siebie boję się że coś mu odbije, i będzie mnie chciał psychicznie zniszczyć, to w stu procentach mu ufam, i wierzę w to że mnie nigdy nie skrzywdzi.
Przez chwilę , naprawdę krótką chwilę nasze usta złączyły się w pocałunku , i byłem naprawdę niezadowolony kiedy chłopak nagle go przerwał.
Czuje jak jego dłonie z mojej szyji, zaczęły opornie zjeżdżać w doł.
Próbowałem opanować chichot idący za jadącym od mostka w dół, językiem wokalisty.
Mimowolnie mój tułów podniósł się gdy poczułem delikatne muśnięcie palców Chaza na mojej tali.
Jego język nadal błąkał się po.moim brzuchu , w tym momencie zataczając kregi wokół pępka.
- Proszę przestań... - Jęknąłem , próbując się wyrwać w tym samym momencie szczerze nienawidziłem nowych kajdan które w ogóle mi na to nie chciały pozwolić.
- A jeśli nie to co? - Zapytał ciepło, śmiejąc się pod nosem.
Jego język zastąpiło wcześniej już trzymane w dłoni pióro co odprowadzało mnie do szaleństwa.
Ponownie zawyłem z niezadowoleniem.
Zaprzestał "tortur" , głaszcząc mnie delikatnie po brzuchu, najwyraźniej czekając aż uspokoję oddech.
- Chciałbym się tak z tobą bawić bez końca.. - Szepnął mi do ucha, po czym złączył nasze usta w pamiętnym pocałunku.
W pewnym momencie dłoń Benningtona zaczęła sunąć w doł po moim ciele.
Kiedy już dotarła do moich bokserek, i zdałem sobie sprawę ze to nie koniec jej wędrówki, przeszedł mnie dreszcz podniecenia.
Pominę opis tego co się działo dalej, ponieważ mój mózg przestał rejestrować wszystko poza niesamowitą rozkoszą.
Nadszedł taki moment że byłem już tak wymęczony, że Bennington przerwał tą wspaniałą czynność.
Chazz usiadł mi na biodrach, dłońmi w bardzo delikatny sposób jeżdżąc mi po tali, ponieważ wtedy bez własnej ingerencji mój tułów podnosił się.
Podobało mu się to.
On lubi moje odruchy, lubi bawić się moimi bodźcami.
Sprawia mu to przyjemność, można wręcz powiedzieć że statystyczną przyjemność.
Przeraża mnie to, ale mu ufam.
Jeszczę na koniec pochylił się nade mną składając mi krótki pocałunek.
On by jeszcze się tak chciał "pobawić" ale zdaje sobie sprawę z tego że ja jestem już tak zmęczony, że nie dam rady.
Jestem jego własnością. A mimo to nie robi ze mną tego co chcę. To jest piękne.
Dobrze mi z nim, kocham go, bardzo go kocham.
***
O matko...
Za wszystkie błędy przepraszam, pisałam to już na skraju własnych sił, oczy same mi się zamykały, ale chciałam tak strasznie przelać te wszystkie czyny, myśli i chwilę na papier.
Musze rozkręcić jakąś akcję, bo jeszcze mi się zanudzicie.
I JAK? I JAK? Błagam o szczere opinie. <3