niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 23.

A więc tak, kilka słów od.autora.
Naprawdę strasznie wzruszyłam się czytając te wszystkie komentarze do 22. Rozdziału.
Było ich tak dużo i były tak przyjemne że podniosło mnie to na duchu.
To opowiadanie, to dla mnie nie jest tylko bez sensowna historyjka bez znaczenia.
Jak bym to skończyła to nie potrafiłabym sobie wybaczyć.
To są moje
Sentymentalne Śmieci
i nie ważne ile popełnie błędów pisząc to, ile osób straci do mnie szacunek ani ile czasu na to stracę
STRACĘ?! TFU !!
Dla mnie pisanie nigdy nie było i nie będzie stratą czasu.
A już na pewno nie dla was , nie dla moich Bennodziaczy, którzy w niektóre dni są jedynym powodem do uśmiechu.
Wierzcie albo nie.. Po dodaniu rozdziału , co pięć minut pogadam czy ktoś zostawił komentarz.
Ja tak uwielbiam je czytać...
Jeśli długo nic się nie.pojawia, to zagłębiam się w stare rozdziały i czytam te mile słowa do nich.
Tak was kocham.

Jeśli będziemy wszyscy w zgodzie
Poświęce życie tej Bennodzie
Lecz musicie przy mnie być
Abym miała po co żyć.

Dziękuję wam.za to że jesteście. <3
***

Mike ~

Jestem dziś zdenerwowany.
W.całym Hotelu kręcą się paparazzi, a nawet jacyś cwani fani, którzy na mój widok zaczynają się drzeć, i podbiegać, zbierając jakieś bezwartościowe podpisy. I robiąc ze mną Selfie.
Nie lubię być taki sztuczny , strasznie mnie to irytuje.
- Mike co jest? - Zapytał Bennington , opierając się dłońmi po zewnętrznej stronie moich ud, stykając się czołami.
- Denerwuje mnie to wszystko co się tutaj dzieje Chester.
- Dlaczego? - Zapytał zdziwiony.
Bennington ma.przeciwne zdanie niż ja, mu się strasznie podoba to że jest w największym centrum uwagi.
Porozdawał nawet swoje koszulki fanką które wręcz mdlały czując jego zapach.
TYLKO JA MOGE WDYCHAC JEGO ZAPACH , ON JEST TYLKO.MOJ.
- Chester ja nie chce być osobą publiczną!
Brudnet.odsunął się ode mnie , robiąc zdziwioną minę.
Chyba nie do końca zrozumiał co miałem na myśli
- Ty.możesz o mnie wiedzieć wszystko. Ale oni wszyscy nie.
Zbyt wiele osób zraniło mnie tym, że im ufałem.
Zbyt wiele ludzi mogło mnie poznać, zbyt wiele osób mogło być blisko mnie. 
Ja chce być tylko muzykiem dla.tych ludzi..
Ci którzy tego nie zrozumieją , odejdą , a ci co zrozumieją i dalej będą mnie kochać będą warci miana Soldiers.
Ja nie chce szalonych fanek które zaczepiają mnie na ulicy i chcą ze mną zdjęcia.
Chce być zwykłym facetem , który robi to co.kocha.
Robi muzykę , i sprawia mu to.radość.
Ja.. Nie umiem.dokadnie wyjaśnić o co mi chodzi.. - Stwierdziłem, wzdychając głęboko.
Bennington znów stanął w pierwotnej pozycji , uśmiechając się do mnie miło.
- Ja cię rozumiem doskonale. Chcesz być muzykiem, robić muzykę i koncerty na których dajesz z siebie 150% , ale chcesz mieć swoje prywatne życie zdala od fanów, paparazi, telewizji... Na przykład ze mną w łóżku. - Dodał szeptem.
Oboje zaczęliśmy się ryć.
Zszedłem z pieca, poprawiając pogniecioną koszulę.
- Jesteś już spakowany? - Zapytał już mniej entuzjastycznie.
Zmarszczyłem czoło.
- Gdzie spakowany? - Zapytałem zaniepokojony.
- Wracamy do domu, odwołano trasę...

***
Naprawdę interesujące jest to.co.wam teraz powiem, ale wracaliśmy do domu pociągiem.
Podróż była niesamowicie przyjemna.
Do naszego przedziału zapukał młody chłopak z wódką, pytając czy pijemy.
Z każdym się przywitał , pytał o imiona, rozmawiał z każdym tak .. Normalnie.
To.było miłe, nawet ja się dałem namówić na kilka kieliszków.
Nawet nie wiem czy Michał, bo tak na imię miał częstujący nas alkoholem chłopak miał tylko jedną wódkę , czy z osiem, ale każdy z nas był już upity.
Dave wyszedł z przedziału , w poszukiwaniu nowych znajomości.
Zaś Joe freestyleował.. To było dziwne , i warte nagrania , ale moja komórka upadła na podłogę kiedy próbowałem wsiąść ją do rąk.
Nie przejąłem się tym w cale.

***

Straszne zawroty głowy, wybudziły mnie w środku nocy.
Fakt ze spałem na dolnym łóżku bardzo mi sprzyjał, bo już bez większego problemu mogłem podnieść komórkę z podłogi. Przyjaciele już dawno spali.
A Michała tu nie było , pewnie poszedł sobie w momencie kiedy wszyscy zaczęli odpływać.
Miło pożegnaliśmy Alice i Jokera, mimo że nie byliśmy tam długo, to będę za nimi cholernie tęsknić.
Brunetka wyściskała każdego z nas bardzo mocno, zaś od Jokera dostałem bryloczek.
Bardzo słodki brylok.
Czarny kotek, z guzikami zamiast oczu. Wreszcie wrócę do swojego domu , do swojego studia, do ludzi których tak dobrze znam.
Otis do mnie dzwoni ... CO OTIS DO MNIE DZWONI? O tej godzinie?
Szybko wstałem prawie zabijając się o pusta butelkę wódki, porzuconą na podłodze w przedziale.
Wychodząc na korytarz odebrałem dzwoniące użądzenie.
- No a kto inny jak nie Linkin Park wraca do domu przed trasą! - Widać że chłopak był.naprawdę w dobrym humorze. - Nawet mi nie mów... Co słychać?
- Przefarbowałem włosy na czarno, bo iść na ślub w niebieskich nie wypada..
- Gdzie tam, najwyżej wyrzucą cię z kościoła jak mnie kiedyś...
- No raczej nie na miejscu by wyrzucono pana młodego...
W słuchawce po drugiej stronie usłyszałem rechot, ale ja sam byłem zatkany. Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
Mój syn się żeni!
- Fajnie ze Hayley i Rob sa znowu razem.. - Powiedział chłopak.zmieniając temat moich rozmyśleń.
- Są.razem? - Zapytałem zdziwiony , opierając się o okno znajdujące się naprzeciw mojego przedziału.
Podobno gdzieś w internecie jest głośno o pocałunku Hayley i Roba.
I wy się dziwicie że ja nie chce być osobą publiczną? By gazety dowiadywały się o moim życiu szybciej od najbliższych?
Przestałem słuchać.
Na pustym korytarzu, na samym końcu ktoś stał. Jakiś mężczyzna z toporem. Co?
Stałem tak jeszcze przez chwilę z telefonem przełożonym do ucha, lecz nie interesowały mnie już wydawane z niego dźwięki.
Z paniczną desperacją zlazłem do przedziału , zamykając go po czym założyłem się na środkowym łóżku do Chestera.
Praktycznie nieprzytomny chłopak objął mnie w pasie i chrapał sobie dalej. Obok naszych drzwi przemknął cień, nawet na chwilę się tu nie zatrzymując.
Zaraz powrocie idę do Maxa, to wszystko wróciło...

***

Gdy słońce już było wysoko na.niebie, a chłopaki ogarniali swoje walizki w opornym tempie spowodowanym kacem, ja leżałem na łóżku patrząc się w jeden punkt.
Nie chce by te fobie wracały , nie chce się znowu wszystkiego bać.
Nie.chce widzieć duchów, zjaw ani innych dziwnych zjawisk paranormalnych.
Znów czuje się taki zagubiony.
Znów nie wiem co mam robić.
Znowu się boję.. Nie chce się bać.
Znowu nie potrafię wytłumaczyć tego jak się teraz czuje.
Wstaje i bezmyślnie zabieram ze sobą czarną walizkę.

***

Wchodząc do naszego pokoju czułem się tak idealnie.
Znane mi zapachy ubrań, farb i perfum wymieszane w jedną przecudowną całość tworzącą atmosferę tej świątyni.
To jest moje miejsce na ziemi.
Niewielkie pomieszczenie przepełnione pięknymi uczuciami.
Przegrałem się w krótkie spodenki i runąłem na świeża pościel, prawie od razu zatapiając się w śnie.

***

Myślałem że mnie rozpierdoli jak otworzyłem oczy następnego dnia.
Pewnie już domyslacie się co się stało.
Chester zainwestował w dużo bardziej wygodne kajdany.
Obydwie przypięte były do przeciwnych stron , górnej partii łóżka.
Moje ramiona w ten sposób zostały całkowicie unieruchomione.
Kajdany te to skórzane pasy, ale od wewnętrznej strony są mieciutkie i przyjemne dzięki różowemu futerku.
Widziałem cwany uśmiech na twarzy Benningtona , w mroku panującym w tym pomieszczeniu. 
- Czy ta sadyatyczna przyjemność z przywiazywania mnie do łóżka, jest jakimś twoim fetyszem?! - Krzyknałem bezmyślnie, marsząc czoło.
- Tak. - Odpowiedział równie bez zastanowienia po czym zaczał się śmiać.
W jego dłoni dostrzegłem długie różowe pióro.
Zacząłem śmiać się żałośnie, kręcąc przecząco głową.
- Nie Chaz Nie.. - Zawyłem, kiedy Bennington założył mi nocną maseczke na.oczy.
- Kocham cię. - Szepnął , zmyslowym tonem całując mnie po szyji.
To jest niesamowite , w jakim stanie ja jestem przy nim.
Mimo to że jestem związany , to on mój strach i nie pewność wykorzystuje.
Ale wykorzystuje to w jak najbardziej pozytywny sposób.
On zna mnie na wylot, wie czego się boję i w jakim stopniu, zna moje słabe punkty, ma świadomość co sprawia mi przyjemność, i doskonale zdaje sobie sprawę ile może z tym wszystkim zdziałać.
Mógłby wyżądzić mi życiowy koszmar, jak i sprawić niesamowitą rozkosz. 
Mimo że cały czas, gdzieś w głębi siebie boję się że coś mu odbije, i będzie mnie chciał psychicznie zniszczyć, to w stu procentach mu ufam, i wierzę w to że mnie nigdy nie skrzywdzi.
Przez chwilę , naprawdę krótką chwilę nasze usta złączyły się w pocałunku , i byłem naprawdę niezadowolony kiedy chłopak nagle go przerwał.
Czuje jak jego dłonie z mojej szyji, zaczęły opornie zjeżdżać w doł.
Próbowałem opanować chichot idący za jadącym od mostka w dół, językiem wokalisty.
Mimowolnie mój tułów podniósł się gdy poczułem delikatne muśnięcie palców Chaza na mojej tali.
Jego język nadal błąkał się po.moim brzuchu , w tym momencie zataczając kregi wokół pępka.
- Proszę przestań... - Jęknąłem , próbując się wyrwać w tym samym momencie szczerze nienawidziłem nowych kajdan które w ogóle mi na to nie chciały pozwolić.
- A jeśli nie to co? - Zapytał ciepło, śmiejąc się pod nosem.
Jego język zastąpiło wcześniej już trzymane w dłoni pióro co odprowadzało mnie do szaleństwa.
Ponownie zawyłem z niezadowoleniem.
Zaprzestał "tortur" , głaszcząc mnie delikatnie po brzuchu, najwyraźniej czekając aż uspokoję oddech.
- Chciałbym się tak z tobą bawić bez końca.. - Szepnął mi do ucha, po czym złączył nasze usta w pamiętnym pocałunku.
W pewnym momencie dłoń Benningtona zaczęła sunąć w doł po moim ciele. 
Kiedy już dotarła do moich bokserek, i zdałem sobie sprawę ze to nie koniec jej wędrówki, przeszedł mnie dreszcz podniecenia.
Pominę opis tego co się działo dalej, ponieważ mój mózg przestał rejestrować wszystko poza niesamowitą rozkoszą.
Nadszedł taki moment że byłem już tak wymęczony, że Bennington przerwał tą wspaniałą czynność.
Chazz usiadł mi na biodrach, dłońmi w bardzo delikatny sposób jeżdżąc mi po tali, ponieważ wtedy bez własnej ingerencji mój tułów podnosił się.
Podobało mu się to.
On lubi moje odruchy, lubi bawić się moimi bodźcami.
Sprawia mu to przyjemność, można wręcz powiedzieć że statystyczną przyjemność.
Przeraża mnie to, ale mu ufam.
Jeszczę na koniec pochylił się nade mną składając mi krótki pocałunek.
On by jeszcze się tak chciał "pobawić" ale zdaje sobie sprawę z tego że ja jestem już tak zmęczony, że nie dam rady.
Jestem jego własnością. A mimo to nie robi ze mną tego co chcę. To jest piękne.
Dobrze mi z nim, kocham go, bardzo go kocham.

***

O matko...
Za wszystkie błędy przepraszam, pisałam to już na skraju własnych sił, oczy same mi się zamykały, ale chciałam tak strasznie przelać te wszystkie czyny, myśli i chwilę na papier.
Musze rozkręcić jakąś akcję, bo jeszcze mi się zanudzicie.
I JAK? I JAK? Błagam o szczere opinie. <3

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 22.

~ Mike.
Już mija miesiąc od kiedy nie rozmawiam z Chesterem, nie mogę uwierzyć w to co się dzieję.
Chester umarł. Chazz to zwykłe zoombie, które odnosi się do.reszty z wymuszonym  uśmiechem, zaś ciągle, prawie non stop patrzy na mnie bałagalnym spojrzeniem przepełnionym nadzieja.
Nie jestem bez serca... Nie potrafię spojrzeć mu w oczy, bo to mnie przerasta.
Przerasta mnie samotność, tak strasznie potrzebuje go u mojego boku. Powinienem z nim porozmawiać.
Przecież nie mogę tego stracić.
Mam wyrzuty sumienia.. Wydaje mi się ze Chestera nic nie łączy z ta dziewczyna.
Mike przestan myśleć.
Stanąłem w drzwiach siłowni i ujrzałem go.
Chester był cały zgrzany, kropelki potu spływały po jego seksownym ciele, tak jak by płynęły w zwolnionym tempie.
Nawet pot chce jak najdłużej dotykać jego obojczykow, torsu, brzucha, pleców.
Bezmyślnie oblizałem górną warge, nadal przyglądając się chłopakowi który nawet nie zauważył mojego towarzystwa. Uderzenie z impetem w worek treningowy pochłonęło go całkowicie.
Nie wytrzymam dłużej... Muszę go dotknąć.
Podszedłem bliżej, tak blisko ze Bennington mnie zauważył.
Chłopak odwrócił się do mnie z pytającym spojrzeniem, a ja nie czekając na nic rzuciłem mu się na szyję. Zdezorientowany wokalista stał tak przez chwilę jak wryty , po czym objął mnie swoimi ramionami, wtulajac się lekko.
- Czy ty coś do niej czujesz? - Wyszeptałem. Wręcz czułem łzy na swoich policzkach, lecz nie wiem jakie emocje miały one symbolizować.
Bennington złapał moją twarz w dłonie, przywierając czołem do mojego czoła.
- Nie Mike.. Kocham tylko ciebie.
Jak bym mógł ci to udowodnić swoją śmiercią, to mogą mnie zabić, i to w najgorszych katuszach. - Chłopak zaczął szlochać, ja tak że. 

***
Przenieśliśmy się do naszego pokoju.
Ja siedziałem w siadzie skrzyżnym naprzeciwko Benningtona, ten zaś siedział pół w siądzie skrzyżnym, ale jego druga noga zwisala swowodnie.
Patrzelismy na siebie oczami pełnymi łez, bólu i utęsknienienia.
To uczucie było dziwne i ... Niesamowite.
Miałem wrażenie jakbyśmy byli po latach rozłąki, a w rzeczywistości byliśmy cały czas obok.
Chłopak powalił mnie na plecy , trzymając mnie za nadgarstki przygniecione do łóżka, pochylił się nade mną robiąc pół pompke.
Jego oczy świeciły się od łez, lecz nie potrafię dostrzec jakie emocje nim kierowały.
Jego dotyk był.delikatny i suptelny, jak zawsze, tak idealny.
Chciałem go pocałować, ale.czuje ze to.jeszcze nie ten moment, coś mnie tak niebezpiecznie chamuje przed podjęciem tego ruchu.
- Kocham twój przyspieszony oddech , gdy jestem blisko. - Zaczął łagodnym i ciepłym szeptem, cały czas patrząc mi głęboko w oczy.
- Kocham to uczucie kiedy dostajesz tych przyjemnych dreszczy na dźwięk mojego głosu, kocham to jak próbujesz uciec przed moimi palcami , śmiejąc się i prosząc o litość, mimo że wiesz że i tak nigdy mi nie uciekniesz.
Kocham słuchać twojego przyspieszonego rytmu serca kiedy jak jesteś związany a ja całuje cię po szyji.
Kocham przytulić się do ciebie, wdychajac zapach moich ulubionych perfum.
Uwielbiam pływać w twoich dużych brązowych oczach , zatapiając się w fantazje.
Kocham trzymać cię za dłoń, i czuć to.że jesteś obok mnie. Kocham cię w każdym najmniejszym minimetrze twojego ciała i duszy.
Jesteś całym moim światem.
Jesteś taka ogromną cząstką mnie...
Jestem w całości tylko dla ciebie i.możesz ze mną zrobić co zechcesz, tylko nigdy mnie nie opuszczaj.
W końcu nadszedł ten moment którego tak strasznie pożądałem.
Ten namiętny pocałunek trwał tak idealnie długo, najlepiej jak by trwał.wiecznie.
Tak strasznie chciałem go dotknąć, lecz chłopak zbyt silnie unieruchamiał moje nadgarstki co w.pewnien sposób umocniło.moje pożądanie.
Kiedy chłopak.tylko uwolnił moje dłonie , ja położyłem je na pasie Benningtona, rozpinajac go powoli, ten zaś miział mnie po brzuchu, przyspieszając mój oddech.
Nasze języki tańczą walca, tak idealnie do dźwięku lecącego w tle kawałka Metalliki "Mama Said".
Puszczony gdzieś po cichutku w tle, w ogóle nam nie przeszkadzał , wręcz przeciwnie , dodawał magicznego nastroju.

***
~ Rob.

- Od.kilku godzin nie widziałem Chestera ani Mikea, mam się martwić? - Zapytał Farrell idąc przez hotelowe korytarze z rękami w kieszeni. A.ja jego wierny towarzysz idę u jego boku i słucham kilku godzinnego pierdolenia o jego dziewczynie.
W.pewnym momencie z moich ust wyrwało się głośne." O KURWA " Na widok widniejacego na ścianie plakatu.
- Co się drzesz? - Zapytał Phoenix , podchodząc bliżej przerazajacego mnie papieru.
Po chwili chłopak.zaczął.się nieopanowanie śmiać , obracając się do mnie przodem. - Gwiazda wieczoru : Paramore ?
Dave był już cały czerwony ze śmiechu , a ja pewnie blady z przerażenia.
Gdzieś
W
Tym
Budynku
Jest
HAYLEY.

*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*

Krótki rozdział bo krótki ale.jakiś.jest.
Wy to wiecie, ale powiem wam to jeszcze raz.
Komentarze są dla mnie naprawdę BARDZO BARDZO BARDZO WAŻNE. :((
Więc miałabym prośbę... Nawet jeśli nie macie żadnego pomysłu na komentarz, to zostawcie chociaż serduszko...
Ja ilością komentarzy sugeruje się tym ile osób czyta.
A.ilością osób które czytają sugeruje się czy dalej pisać.
Więc jak tam jesteście to zostawcie chociażby te małe serduszko :((
Dziękuję ... Strasznie was kocham.

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 21.

Stałem w progu drzwi, przyglądając się chłopakowi patrzącemu w sufit.
Obydwie ręce trzymał pod głową, i nawet mnie nie zauważając, leży w zamyśleniu.
Byłem na nim w ciągu kilku sekund.
Usiadłem na jego biodrach, robiąc równie zamyśloną minę co Shinoda.
- Mike.. nie bądź taki oschły.. 
Powiedziałem proszącym tonem, wsuwając delikatne dłonie, pod jego luźny T-shirt.
Poczułem pod palcami lekki dreszcz jego ciała. Wiem że to lubi. 
Wiem że lubi mój dotyk.
Uśmiechnąłem się, delikatnie podnosząc się by zmusić bruneta do spojrzenia mi w oczy.
Lecz on jak na złość, patrzał uporczywie na ten pieprzony sufit.
Już bym się poddał i sobie poszedł, jak by nie to, że z ledwością zachowuje powagę.
Shinoda nie potrafi być poważny, banan na mordzie to jego znak rozpoznawczy.
W tym momencie na jego twarzy widzę lipny cień uśmiechu, ale jest tam.
Delikatnie miziałem go opuszkami palców po brzuchu i talli , z uśmiechem na widok jego miny.
Mike wyszczerzył się, zamykając oczy, po chwili parskając śmiechem.
- Chester ja cię nienawidzę. - Warknął słodko, po czym podniósł się do pozycji siedzącej, trzymając w pięściach mój kołnierzyk.
Przywieraliśmy do siebie czołami, szczerząc się na całe mordy.
- A mi się wydaje że mnie kochasz.. - Stwierdziłem namiętnie go całując. 
Chłopak zabrał się za rozpinanie mi koszuli, co mnie zdziwiło.
- Wcześniej ode mnie? Co ty to. 
Zakpiłem wesoło, przewracając go znowu na plecy, w nieprzerwanym pocałunku.
Nasze ubrania zniknęły , w tak idealnie płynny sposób.
Każda sekunda którą poświęcam na dotyku jego ciała, na każdym chociaż najdrobniejszym geście, sprawiała że przeze mnie przechodziła fala podniecenia.
Z nikim się nigdy tak nie czułem jak z nim.
Chciałbym by ta noc , trwała już zawsze.

***

- Co to są krokiety? - Szepnąłem do siebie, patrząc na listę zakupów napisaną przez chłopaka.
Zatrzymałem się na środku miasta, marszcząc nos, starając się odczytać coś z małej żółtej karteczki którą trzymałem w dłoni. 
Cztery cytryny, mleko, sos do spagetty... On planuje zrobić obiad, czy dostać zatwardzenia?
Mleczna czekolada, doładowanie, makaron, ołówki, batonik... 
- Chester! - zdezorientowany, podniosłem wzrok z nad kartki, zaczynając się rozglądać po rynku. 
Mijało mnie naprawdę wiele ludzi, lecz nikt nie zwracał na mnie uwagi, no ale przecież ktoś mnie wołał.
- Chester. - Spojrzałem w stronę parasoli z kawiarenki, i nie pomyliłem się.
Czarnowłosa machała mi delikatnie dłonią, uśmiechając się słodko.
- Talinda. - Stwierdziłem krótko, podchodząc do jej stolika z lekkim uśmiechem.
- Dotrzymasz mi towarzystwa? - Zapytała, uśmiechając się do mnie perłowo białym uśmiechem.
Przytaknąłem bez słów, siadając naprzeciwko niej przy stoliku.
- Jak chłopak? - Zapytałem, przyglądając się jej uważnie.
Talinda to mulatka, z naprawdę wspaniałą urodą.
Dziś włosy miała spięte w wysoki kucyk, a na nosie duże, przeciw słoneczne okulary.
- Jest u cioci, już jest wszystko w porządku, naprawdę ci dziękuję.
Zaśmiałem się i pokręciłem głową.
- Nie masz za co mi dziękować.

***

Ta rozmowa nie trwała zbyt długo, ponieważ po jakiś pół godziny
zorientowałem się że miałem iść na zakupy a nie rozmawiać sobie z nowo poznaną znajomą.
Wchodząc do studio, każdy z chłopaków patrzył na mnie z ukosa.
Zignorowałem to wchodząc do niewielkiej kuchni , w której stał Mike, z kubkiem kawy w ręce.
Odstawiając torby na stół, stanąłem naprzeciwko niego, lecz ten jak by zignorował moje towarzystwo.
- O co ci chodzi? - Zapytałem zniecierpliwiony.
Shinoda wziął z blatu za sobą, białego Iphona , po czym pokazał mi to co jest na ekranie.
Wziąłem urządzenie do rąk, patrząc na ekran dużymi oczami.
" Nowa kochanka Chestera Benningtona?
Już od dawna wiadomo że Chester, wokalista znanego zespołu Linkin Park, od lat jest w związku homoseksualnym, ze swoim przyjacielem z zespołu Mike'em Shinodą.
Lecz dzisiejszego popołudnia, mężczyzna został przyłapany, na flircie z tajemniczą kobietą z kawiarenki.
Czyżby związek mu nie wystarczał, i wokalista wolał grać na dwa fronty? "
Podniosłem wzrok na chłopaka, który patrzył na mnie z pogardą i nienawiścią.
- Mike...
- Ale ja jej nie znam, pewnie przez przypadek spotkaliście się na mieście, pewnie przez przypadek poszliście do kawiarni, i zupełnie przypadkowo usiedliście razem przy stoliku.
MÓWIŁEŚ ŻE JEJ NIE ZNASZ! OKŁAMAŁEŚ MNIE! - Krzyknął, zdenerwowany Shinoda, a ja odsunąłem się od niego na kilka kroków.
Martwię mi znowu najebie, to już nie wstanę bez pomocy sanitariuszy.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć, po prostu nie wiedziałem.

***

Minęło już kilka dni.
Mike nie odzywa się do mnie słowem, a jak przez kompletny przypadek jego wzrok natknie się na mnie, jest to spojrzenie pełne pogardy.
Wykańcza mnie to.
Brakuję mi jego bliskości, jego przepełnionego miłością spojrzenia.. ja go tracę.
I to prawdę mówiąc przez taka głupotę.
Najgorsze jest to, że on nie jest na mnie wściekły, on jest.. obojętny.
Wierz mi albo nie, ale obojętność jest gorsza.
Nie krzyczał już po mnie, nie wyrzucił mnie z pokoju, nie szarpał się ze mną, nie chciał mnie uderzyć.
Już wolałbym to wszystko, niż to co jest teraz. Jest godzina 2.06 w nocy.
Siedzę w tym naszym wspólnym pokoju, ledwo powstrzymując się od łez.
Nie, ja nie jestem delikatny. Każdy ma jakiś słaby punkt prawda?
Moim jest właśnie uczucie do Mike'a..
Siedzę na tym pierdolonym łóżku , patrząc na jego plecy.
Ja tak bardzo chcę się iść do niego przytulić, to tak niszczy mnie od środka.
Jego obraz zaczął mi się rozmazywać, przez nadmiar łez, które po cichutku spłynęły po moich policzkach na białą pościel.
Przetarłem pośpiesznie twarz, powstrzymując się od szlochu.
Tak ciężko jest mi powiedzieć jak okropnie się teraz czuję.
Potrafisz sobie wyobrazić że jednego dnia jesteś u jego boku, i te wszystkie czynności są dla ciebie czymś zwykłym, normalnym. Pocałowanie go, trzymanie za rękę, Wtulanie się w niego, podczas ziemnego wieczoru.To wszystko było tak normalne.
I tak z dnia na dzień, to straciłem, tracąc przy tym cząsteczkę siebie.
- No you don't know what you've got, until it's gone.. - zaśpiewałem szeptem , po czym się położyłem sie plecami do chlopaka, nie bylo sensu nadal powstrzymywac lez, nie moglem tak dluzej. 
Czuje sie tak bardzo pusty bez niego, tak jak by wyjęto ze mnie cale szczescie, w ciagu jednego dnia. 
Nie wiem kiedy zaczalem plakac, nie wiem sam. 
Mike przytul mnie błagam.. 
Mike...

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 20.

Chazz ~

Cała sytuacja z Bradem wyjaśniła się bardzo szybko.
Wrócił do domu, jak dowiedział się o tym że Jessy jest w ciąży.
Furia Alice była bardzo widowiskowa, mimo że jest to nad wyraz bardzo spokojna kobieta, to myślałem że nas wszystkich wymorduje.
Wszystkie występy zostały przesunięte o miesiąc, co wzbudziło gniew u chłopaków mających drugą połówkę w domu..
Szedłem tak przez miasto, w kapturze na głowię, i skromnymi słuchawkami w uszach.
Poza dudniącą muzyką, nie słyszałem nic innego, to było tak piękne.
Nareszcie mogłem być sobą, wyjść sobie tak po prostu, i nie zostać rozpoznanym przez żadnego fana.
Idąc tak przed siebie, poczułem, jak ktoś bardzo mocno , dwoma chudymi dłońmi łapie mnie za ramię, i ciągnie za siebie.
Już miałem zareagować rykiem, ale zatkało mnie gdy praktycznie przed samą twarzą przejechał rozpędzony pociąg.
Nie mogąc odwrócić wzroku od rozpędzonego pojazdu, wyjąłem słuchawki z uszu, otwierając lekko usta.
- Wszystko w pożądku?
Odwróciłem wzrok na kobietę, która nadal trzymała mnie nerwowo za ramię.
Była to kobieta gdzieś mojego wzrostu, ciemno opalona z czekoladowymi oczami, zaś jej włosy sięgały za piersi.
Byla naprawdę śliczna, ale nie o tym mi teraz myśleć.
- Tak.. dziękuję.. - Powiedziałem, patrząc nadal na nią, a ona tylko kiwnęła głową, po czym wyminęła mnie przechodząc przez przejście

***

Przez najbliższe kilka godzin nie potrafiłem przestać mysleć o tej dziewczynie.
Co ją skłoniło żeby mnie pociągnąć? Przecież jak by nie to, to ja bym już dawno gryzł piach.
Sama myśl że mógłbym nie przeżyć, przechodzi mnie dreszcz.
Właśnie wyszedłem ze sklepu, chciałem kupić sobie i chlopakom jakieś zimne piwo, bo jest ponad 30 stopni, to chyba byśmy umarli w budynku.
W samym tym markecie mimo klimatyzacji, dało się zapocić, a kolejka kilometrowa, stałem w niej z pół godziny.
Postanowiłem wybrać krótrzą drogę , i skręciłem przez parking.
Ruchu na nim nie było zbyt wielkiego, bo stało tam z pięć samochodów, co na ten ruch w samym sklepie jest aż dziwne.
Zatrzymałem się zaniepokojony, przed zaparkowanym tam srebrnym Jepem.
Przymrużając oczy, zerknąłem do środka przez przednią szybę.
Podszedłem bliżej kładąc dłoń na maskę, i jeszcze szybciej ją zabierając.
Oparzyła mnie. Ten samochód jest strasznie nagrzany.
Znów zerknąłem przez przednią szybę.
Na tylnim siedzeniu siedziało może czteroletnie dziecko.
Wyglądało jak by spało, lecz miałem złe przeczucia.
Zapukałem palcem w szybę, by sprawdzić czy mnie słyszy.
Nie zareagowało. Trochę bardziej spanikowany, podszedłem do tylnich drzwi samochodu i zacząłem uderzać otwartymi dłońmi i szybę samochodu.
Po czym przyłożyłem je do szyby, wy zrobić sobię "Daszek"
Dziecko nadal było nieprzytomne.
Odwróciłem się w panice, oglądając się za ludźmi.
Jeden mężczyzna, właśnie pakował swoje zakupy do bagarznika swojego samochodu oddalonego o kilka metrów.
- Pomocy! W tym samochodzie jest dziecko! - Krzyknąłem do faceta, Który przyglądał mi się od dłuższego czasu kiedy uderzałem pięściami w szybe w samochodzie.
- Niech ktoś wezwię pogotowie! - Krzyknąłem , z całej siły napierdalając po drzwiach samochodu.
Mężczyzna którego dostrzedłem wcześniej podbiegł do mnie z łomem, i wywarzył szybę z przednich drzwi , by otworzyć samochód.
Pośpiesznie wszedłem do środka po małe dziecko, na jego małej , pulchniutkiej twarzyczce były małe kropelki potu.
Żal ściskał mi serce , na ten widok.
Na zewnątrz czekała już karetka.
Przekazałem dziecko w ręce sanitariusza.
- Boże, Tayler! - Krzyknęła Kobieta, złapana za ramiona przez jednoge ze świadków zdarzenia.
To byla ona. To była ta sama dziewczyna, która dziś uratowała mi życie.
Czyżby karma?
Jeden z sanitariuszy złapał mnie za ramię, i powiedział kilka słów typu "Dobrze że pan zareagował, dzięki temu dziecko przeżyje. "
Bardzo mnie to ucieszyło. Uratowałem komuś życie.
Lekarze uspokoili kobietę, która po jakimś czasie podeszła do mnie.
- Jak ja mam panu dziękować.. - Zapytała, przyglądając mi się z wdzięcznością i smutkiem.
- Uratowałaś mi dziś życie, to mi wystarczy.. - Powiedziałem cicho, patrząc kobiecie w oczy.
Brązowooka przytuliła się do mnie, ja także odwzajemniłem ten uścisk.
Musi jej być teraz ciężko, po tym jak jej dziecko trafiło do szpitala w takim stanie.
- Jestem Talinda..
- Chester.
Odsunęła się ode mnie, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Naprawdę strasznie ci za to dziękuję. - Dodała, po czym pobiegła do samochodu którym chłopiec miał odjechać.
Włożyłem ręce do kieszeni, jeszcze przez chwile podąrzając smutnym wzrokiem za odjeżdzającym ambulansem.
Sekunde później, stanął przede mną Phoenix , ze skrzyżowanymi rekami na piersi, i grymasem na twarzy.
- Masz przejebane. - Powiedział sucho.

***
Mike ~

- Czy ty zawsze muśisz wyjść na zdjęciu lepiej ode mnie? Czy ty to robisz złośliwie? - Zapytał żartem Dave, przeglądając galerię w telefonie.
- A co ja poradzę, taką mam urodę.. - Stwierdziłem skromnie zaczynając się śmiać.
- Kurwa, ale upał.. miejmy nadzieję że nie wykupili całego piwa z lodówki. - Stwierdził Farrell ścierając pot z czoła.
- Ej, czy to Chester? - Zapytał, a ja spojrzałem w miejsce gdzie pokazał przyjaciel.
Wokalista stał przy białym Jepie, na parkingu przy supermarkecie.
- No faktycznie to on.. - Stwierdziłem, nadal patrząc się w jego stronę.
W pewnym momencie wśród niewielkiego zbiorowiska ludzi, wyszła śliczna, wysoka brunetka, z którą przytulił się bez wahania.
Coś we mnie pękło na milion kawałków.
Chester ma inną.. Chester mnie zdradza..
Nie mogłem dłużej na to patrzeć, i już kompletnie ignorując towarzystwo Phoenixa , odwróciłem się na pięcie , i bardzo szybkim krokiem odeszłem.
Jak on wróci do hotelu to chyba go zamorduję, ja go poprostu zabiję..
Jak on mógł mi to zrobić? Jak mógł po tylu latach, po prostu mnie zdradzać?
No ale.. ona była śliczna, szczupła, wysoka.. była.. kobietą..
Może on potrzebował w końcu bliskości jakiejś kobiety..
Może po prostu już mnie nie potrzebował?
Po co bym mu miał być potrzebny..

***

Oparłem dłonie o blat w kuchni, miałem ochotę się kompletnie rozkleić.
- Kochanie.. - Usłyszałem za sobą, i napłynęła na mnie fala złości.
- Zostaw mnie.. - Warknąłem cicho, nie odwracają sie do chłopaka.
- Mike.. - Wyszeptał, podchodząc bliżej.
- IDŻ.STĄD. - Syknąłem bardziej pewnie, zaciskając dłonie w pięści.
- Mike proszę..
- WYPIERDALAJ CHESTER! NIE CHCĘ CIĘ NA OCZY WIDZIEĆ!
Krzyknąłem mu w twarz , patzrąc na niego nienawistnie.
- Mike to nieporozumienie... - Tłumaczył się.
- Nieporozumienie.. - Powturzyłem spokojnie , opuszczając wzrok.
Kolejna rzecz jaką zrobiłem nawet mnie zaskoczyła.
Odwinąłem się, i z całej siły uderzyłem Chestera z pięci w twarz.
Chłopak runął jak kłoda na ziemię, trzymając się rękami za głowę.
Dopeiro po dłuższej chwili doszło do mnie, do czego przed chwilą doszło.
- Kurwa, co ja zrobiłem.. - Szepnąłem do siebie klękanąc przy chłopaku.
- Chester.. - Powiedziałem z roztrzęsionym głosem.
W tym momencie już nie byłem na niego zły, teraz tylko się bałem że coś mu zrobiłem..
- Chazz.. - Szepnąłem, odsłaniając mu twarz.
- Nie bij mnie.. - Wymamrotał z grymasem, Powoli otwierając oczy, od razu odwracając wzrok na moją twarz.
- Przepraszam Chazz.. ja.. ja nie chciałem.. - Wybulkotałem, pomagając mu wstać.
Bennington, cały czas trzymał się za prawą stronę twarzy, przy czym ledwo trzyma się na nogach.
Znów do mnie wróciło to, z jakiego powodu omal go nie zabiłem.
- Mam ochotę cię zabić wiesz? - Powiedziałem chłodno, patrząc na chłopaka opierającego się o blat.
- Mike ja nic nie zrobiłem..
Rzuciłem mu ostatnie zabójcze spojrzenie, po czym wyszłem z pomieszczenia.
Rozumiem popełnić błąd, ale nienawidzę jak ktoś mnie okłamuję.
Nagle z wielką siłą zostałem przygwożdzony do ściany.
- Mike ja kocham tylko ciebie rozumiesz?  Tylko ciebie, tylko i wyłącznie CIEBIE.
Na zawsze będę kochać tylko ciebie. I chcę z tobą spędzić resztę życia.
Ja ją tylko przytuliłem! Jej dziecko trafiło do szpitala, ponieważ zostawiła je w nagrzanym samochodzie!
I to ja je uratowałem, z jakimś innym mężczyzną , wybijając w nim szybę.
Musisz mi uwierzyć Mike! Musisz mi uwierzyć, ja nie mogę cię stracić!
Nie po takim czasie, nie znowu! - Chester krzyczał mi te słowa w twarz, prawie rozpłakując się przy tym na miejscu.
- Mike błagam cię.. - Wierzę mu...
Chyba zbyt pochopnie to podjąłem..
Jestem o niego zbyt zazdrosny.
Przytuliłem go.
On też się przytulił, wiem że w tym momencie poczuł się lepiej.
Jest mi głupio, bardzo głupio, jego twarz do połowy spuchneła.
Wyglądał strasznie , i to ja go tak użądziłem...
- Przepraszam.. - Powiedziałem z pokorą, a ten wtulił się do mnie jeszcze bardziej.
- Kocham cię Mike..

sobota, 14 czerwca 2014

Urodzinowy One Shot dla Kaji. :)

Wszystkiego najlepszego Kaju! :)


Rob ~

Syknąłem z bólu, odkładając rozgrzaną do czerwoności patelnie, na zlew, zaś poparzoną dłoń włożyłem pod zimną wodę, po czym odetchnąłem z ulgą.
Kurwa.. nawet jajecznice spierdolić.
Ogarnąłem włosy z twarzy, i westchnąłem zerkając na przypaloną patelnie. 
Oparłem dłonie na biodrach, rozglądając się bezmyślnie po kuchni.
To może kanapki.. najwyżej amputuję sobie palec.
Odwróciłem się w stronę lodówki, i już miałem zamiar ją otworzyć , lecz poczułem ramiona obejmujące mnie w pasie.
- Dzień dobry grubasie.. - Powiedział Shinoda, przytulając się jeszcze mocniej.
- Nie jestem grubasem.. - Sprostowałem, odwracając się do chłopaka przodem.
Był jak zawsze ubrany elegancko. Czarne skarpetki i spodnie, oraz niebieska koszula w kratę.
Przechylając lekko głowę w bok, uśmiechał się słodko.
On zawsze się wspaniale prezentuje.
Nie dość że jest przystojny, to jeszcze ma poczucie stylu, i piękny biały uśmiech.
- No ej.. - Powiedział, dźgając mnie w brzuch. 
- Co ty taki drętwy.. - Zapytał przechylając głowę jeszcze mocniej, by spojrzeć mi w oczy, przy tym jeszcze bardziej otwierając usta w wyszczerzu.
Na ten widok zacząłem chichotać, i kręcić głową.
- Z czego się brehtasz? - Zapytał , pokazując całą objętość swojej szczęki.
- Bo mogę .. - Uznałem, łapiąc go za rękę, przy tym splątując ze sobą nasze palce.
- Wiesz że cię kocham? - Zapytałem, a tamten uśmiechnął się słodko.
- Wiem. - Odpowiedział, zbliżając się szybko by dać mi buziaka.
Lecz ja złapałem go za talie, by nie mógł się ode mnie odsunąć na co zareagował śmiechem.
- To jest gwałt we własnym domu! - Uznał, obejmując mnie w pasie, po czym uśmiechnął się w ten sposób, że jego oczy wydawały się takie malutkie.
- Nienawidzę cię za twoją idealność.. - Stwierdziłem zniesmaczony.
- Gdzie tam idealność.. gruby jestem.. - Odpowiedział, zaczynając się śmiać.
Czy tylko ja jak z nim rozmawiam mam wrażenie że jest po narkotykach?
- Jak ty jesteś gruby, to ja chyba jestem ciężarówką.. 
- Taką ciężarówką bym jeździł.. - Mruknął, i kładąc mi dłonie na twarzy, przybliżył się jeszcze bardziej łącząc nasze usta.
Już chciałem zacząć rozpinać mu guziki koszuli, lecz on odsunął się o kilka kroków poprawiając ją.
- Takie rzeczy tylko po ślubie.. - Zaśmiał się, i poprawił kołnierzyk.
- No ej.. 
- Chcesz kawy? - Zapytał sięgając po kubki do wysokich półek. 
Uwielbiam się mu przyglądać..
Podszedłem do niego, i bez problemu ściągnąłem dwa kubki, do których sięgał.
Shinoda zerknął na mnie z słodkim uśmieszkiem.
- To ja zrobię a ty siadaj. - Uznałem, pierwszy raz się uśmiechając, po czym pocałowałem go w policzek.
- Słodzę dwie, i z mlekiem..
- Frytki do tego? - Zakpiłem, a ten zaczął niewiarygodnie rechotać, na co ja też nie mogłem się powstrzymać.
Postawiłem dwa kubki na blacie, i usiadłem naprzeciwko wpatrującego się we mnie Shinodę.
Co ty mi się tak przyglądasz? - Zapytałem w końcu, a ten się zaśmiał i wyciągnął do mnie rękę przez blat, zaś drugą podpierał głowę.
Złapałem go za wyciągniętą dłoń, a on się uśmiechnął, i to tak niesamowicie słodko.
- Bo przecież mogę prawda? - Powiedział cicho, uśmiechając się słodko.
Chłopak podniósł się na nogi, i wychylił się do mnie przez stół.
- Kocham cię. - Wyszeptał, patrząc  oczy, po czym mnie pocałował.
Tak wspaniały wieczór.. Kocham go.

- - -

Ja naprawdę nie wiem, jak to się spodoba.
Bardzo się starałam, ale nie wszystko jestem w stanie zrobić.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, i przepraszam że pod tym względem nie było stać mnie na nic lepszego. :( 

piątek, 6 czerwca 2014

POST URODZINOWY. ( WIEM SPÓŹNIONY )

  • Cześć jestem AnnFoo..  ale wy osobiście znacie mnie jako "Mikey" bądź "Bennodziaczowa Famili" Jak już wcześniej obiecałam, w dniu urodzin tej oto bennody, powstał wywiad z osobami biorącymi w niej udział. Zapraszam.

  • Pytanie pierwsze: Chester i Mike czy trudno było wam się odnaleźć w scenach miłosnych? Chłopcy popatrzeli się po sobie, po czym uśmiechnęli się. - Wydaje mi się, że to nie był żaden problem... my tak zachowujemy się normalnie.
    - Ale ze sobą nie sypiamy.. - Skończył Chester, przeczesując włosy dłonią. - I chyba się nie całujemy.. - Wyszeptał Shinoda, spoglądając na śmiejącego się przyjaciela. - To zależy od okoliczności. - Dodał rozbawiony wokalista.
    Wiele osób uważa,że ludzi homoseksualnych lub biseksualnych powinno się wykluczyć ze społeczeństwa. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
    - Geje są słodcy! Dlatego ciągle siedzę na planie. - Powiedziała Taylor, siadając pomiędzy chłopakami.
    - I śmieję się z brata.. - Dodał Shinoda, przecierając twarz dłońmi.
    - Tak, ja i Mike naprawdę jesteśmy rodzeństwem, ale każde inne spokrewnienie w tym opowiadaniu to pujda.
    - Ja tam nic do homoseksualistów nie mam, sądzę że to są normalni ludzie.. a poza tym.. lubię jeździć językiem po tych kiełkach Mike'a...
    - CHESTER PROSZĘ! - Krzyknął , robiąc się czerwony na twarzy.
    schował twarz w dłonie.
    - Wiem że ty też to lubisz.. - Dodał Bennington.
    Taylor czy trudno było Ci się pogodzić z odejściem?
     Dziewczyna spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem.
    - Odejściem? Prawda jest taka, że po prostu przestałam pojawiać się w scenach filmowych, lecz cały czas znajdowałam się na planie... Strasznie bawił mnie fakt że przyjaźnie się z Jessy, czyli dziewczyną która w nowszych częściach "zajmuję" moje miejsce, nasza najlepsza rozmowa " EJ ALE BRAD BOSKO CAŁUJE,
    - TAK, TEGO NIE DA SIĘ NIE UWIELBIAĆ. "
    Stwierdziła , chichotając słodko.
    wolę jednak nie pogłębiać tego tematu..

    Czy trudno było wam się pogodzić z decyzją Taylor o odejściu i to w taki sposób?

    - Jak chodzi o sam fakt, przeżywania tego w filmie.. to.. było straszne, było mi dość dziwnie, bo ona była prawie w każdym "odcinku" i tak po prostu nagle zniknęła z wizji... - Mówi Shinoda w imieniu LINKIN PARK.
    Jaką planujecie przyszłość? Czy szykują się jakieś zmiany?
    - Mam zamiar wziąść ślub z Mike'em. Walnął prosto z mostu wokalista, patrząc na przyjaciela wyczekująco. - A ja zgłosić się do psychiatry.. - Dodał Mike, przecierając twarz dłońmi. - Ann cały czas coś wymyśla... my się dowiadujemy o wszystkim na planie, i najczęściej czytamy scenariusz z 10 razy, a później spontan... Wypowiada się Bennington.
    Chester co było dla ciebie najtrudniejsze w całej tej grze? Czy bardzo się krępowałeś w tych wszystkich scenach? Czy nie trudno było ci wypowiadać te wszystkie słowa?
    - Nie, nie miałem z tym żadnego problemu.. nie wiem co mógłbym więcej powiedzieć na ten temat...
    Mike co czułeś gdy byłeś przywiązywany do łóżka? Sądzę, że wywołanie rumieńca na twarzy nie było problemem w takiej sytuacji, no ale z drugiej strony musiało to być dla Ciebie aż nadto krępujące...

    - Matko, jakie pytania..  Powiedział nieśmiało Shinoda, śmiejąc się pod nosem.
    -  Nie byłem zadowolony z tego pomysłu, ogólnie nie lubię być "obezwładniony"... tylko że autorka ma na tym punkcie jakąś obsesję..
     Stwierdził , wybuchając śmiechem wraz z Benningtonem.
    - Pamiętam że jak na nim usiadłem, przed rozpoczęciem sceny, to się mnie "przestraszył" i myślałem że przewróci nas razem z łóżkiem...
    - Miałem nietypowe koszmary senne w takiej tematyce.. a mi sny, filmy, książki.. w bardzo silny sposób wpływają na wyobraźnie... Sprawdza się to w pisaniu piosenek, czy chociażby w rysowaniu..

    Mike jak czujesz się w roli wiecznie płaczącego i przez wszystkich pomiatanego chłopaka?
    - No dzięki..
    Powiedział zawieszając głowę, zaś Chazz objął go ramieniem.
     - Ej.. on taki jest naprawdę.. taki wrażliwy słodziak ojeju...
    - A spierdalaj...
     Powiedział Shinoda, odpychając go, a ten zrobił minę zbitego psa.
    - Co jak co.. ale akurat charakteru nie grałem.. jestem zawsze taki sam.. jedyną rzeczą jaką grałem, to relację z innymi, chociaż też nie są one tak odmienne.
    - Zapamiętam to sobie! Będziesz coś chciał, a ja ci powiem "A spierdalaj" 
    Sapnął oburzony Chester.
    Mała Anastazja cieszysz się z roli córeczki tak sławnej osoby? Córka Brada Delsona?
    Gitarzysta wziął pięciolatkę na ręce i uśmiechnął się.
    - Wydaje mi się że nie miała problemu, Any jest córką mojej siostry, co oznacza że jestem jej wujkiem, tak czy owak , jesteśmy spokrewnieni.
    Przypomniała mi się jedna scena w której byliśmy ja Anastazja i Chester, i ona krzyknęła do mnie "wujku" A Chester spojrzał na mnie oskarżycielsko, że aż nie potrafiłem opanować śmiechu, po czym krzyknął " SKORO TY JESTEŚ WUJKIEM, TO KTO JEST TATĄ" i najlepsze jest to, że zrobił to z pełną powagą.
     Opowiada Delson.
    Otis... wieść o tym, że Twój największy idol jest Twoim ojcem znosiłeś... no cieszyłeś się, ale zniosłeś to dosyć normalnie. Skąd ten spokój?
    - SPOKÓJ?!
    Chłopak krzyknął śmiechem.
    - Nie, absolutnie nie można było nazwać tego spokojem, dostałem wiadomość na Facebooku od nijakiej "'Annfoo' i zostałem poinformowany, że mogę zagrać w filmie, syna jednego z głównych bohaterów, ponieważ zawsze chciałem być aktorem, to się zgodziłem, ale nigdy nie przypuszczałbym kto będzie grał mojego tatę.
    Kiedy przyszedłem pierwszy raz na plan, strasznie gorąco powitała mnie Taylor z AnnFoo, wiedziałem że od razu je polubię, kiedy zobaczyłem Mike'a to bez ostrzeżenia rzuciłem mu się na szyje, jak jakaś fanka Biebera... Zakpił nastolatek, zaczynając śmiać się bez opamiętania. 
    A ja zauważyłem jeden szczegół...
    Mike ma czekoladowe oczy, Anna też 
    ma czekoladowe...
    to po kim ja mam niebieskie? 
    Znowu zaczął się śmiać, zdejmując czapkę z głowy.
    - Nie wierzę w to, ze jestem z nimi na jednym planie filmowym.. - Stwierdził, zerkając na siedzącego obok Castla.

    Chester i Max jakbyście zareagowali, gdybyście musieli (np. w realistycznych wspomnieniach Chestera) odegrać scenę sprzed ponad 10 lat?
    - Zabiłbym go, jak by tylko chciał mnie dotknąć. Powiedział Bennington bez zastanowienia, spoglądając na dwójkę nastolatków, siedzących obok siebie. - Gram dużo starszego niż jestem w rzeczywistości. - Mówi Max, zaczynając się śmiać, z rechotu niebieskowłosego chłopaka obok.
    - Nie uwierzycie , ale chodzimy razem na Studia.. Tylko że Castle jest o 2 klasy wyżej. - Zaśmiał się Otis, nie potrafiąc przestać.
    - Nie wiem skąd wziął się pomysł bym grał kogoś dorosłego, dojrzałego, i w ogóle, jak najchętniej, to bym pojechał na ognisko z licealistkami.
    Co będę kłamać taka prawda.
    - HA MAX PEDOFIL ! TAKI STARY A ZA TAKIMI DZIEWCZYNAMI SIĘ UGANIA! - Wypluł Otis, którego twarz już była cała czerwona ze śmiechu.
      - Daj spokój. - Odpowiedział, dźgając go w bok

    Chcę wiedzieć, dlaczego Dave i Joe porwali wtedy tego MIke'a jak czytał książkę?! 

    - Nie pamiętam tego.. 
    Przyznał Dave, gładząc się dłonią po głowie, spoglądając na Shinodę.
    - Miało to być coś w formie żartu.. lecz nie do końca byłem zadowolony z tego pomysłu...
    Nie lubię takich scen, więc AnnFoo chyba wymyśla je na złość...
Chcę wiedzieć, co czuł/czuje Mike, całując, tuląc i mając Chestera na co dzień.. 

- No a co miałem czuć? 
Zapytał śmiejąc się pod nosem.
- Początkowo to było to owszem bardzo dziwne przeżycie, ale do takiego zachowania da się z czasem przyzwyczaić. 

Dlaczego Chester tak bardzo lubi przywiązywać Mike'a do łóżka? 

- Bo uwielbia się nade mną znęcać..
-Powiedział smutno Shinoda, spoglądając na przyjaciela obok.
- Gdzie tam zaraz znęcać.
 Odpowiedział nieoczekiwanie,
łaskocząc chłopaka w bok, na co zareagował tak gwałtownie
że zleciał z ławki na której siedział wcześniej.
- Nienawidzę cię!
 Warknął z agresją, wstając z podłogi. 
- Także cię kocham Mikey.. Powiedział Chester, z ironią w głosie.
Oraz ze łzami ze śmiechu na policzkach.

Gdzie Mike ma największe łaskotki?

- Proszę tylko nie to.. 
Szepnął Shinoda, spoglądając na wokalistę.
- Na talii , brzuchu, żebrach.. 
Mówił Chester, a tamten tylko schował twarz w dłonie.

Jaka była jego reakcja gdy jako pierwszy dowiedział się o tym, ze Mike kocha Chestera? 

- Ja to wiedziałem, jeszcze zanim Mike mi o tym powiedział, jestem taką specyficzną postacią, która nie pokazuje się w opowiadaniu jakoś nad wyraz często, ale jestem dosyć ważną jego częścią, ponieważ Michael rozmawia najczęściej ze mną gdy coś nie gra.


Który moment Rob zapamięta do końca życia?

- Jestem prawie pewny że to jak dosyć solidnie pokłóciliśmy się z Chesterem i ten z przypływu złości zaczął we mnie rzucać ... PERKUSJĄ.
Każdy element tego instrumentu leciał w moją stronę oddzielnie.
Dostałem naprawdę bardzo mocno w skroń, z jednego z talerzy,
Bennington oczywiście przeprosił mnie za to, i nasze stosunki wróciły do normy. 

Jak Taylor czuła się będąc żona Brada Delsona i mając z nim córeczkę? 

- Będę szczera... nic nadzwyczajnego. 
Znam Brada całe życie, i nie jest dla mnie kimś obcym,
więc nie widziałam naprawdę nic ciężkiego w odegraniu tej roli,
i wydaje mi się że on tak że nie miał z tym kłopotu. 

Jak czul się Mike, musząc być przy Chesterze nagi? I co o tym myślał Chaz?
Znaczy.. co miał w głowie widząc nagiego Shinode? 

- Seks... i wafelki.
- wa - fe -lki..- Powiedział Shinoda, nie potrafiąc opanować śmiechu.
- No co.. lubię myśleć o wafelkach...
nie czułbyś się niekomfortowo jak bym myślał o przespaniu się z tobą?
- Chaz, my już tyle razy ze sobą "Spaliśmy" że jak będziesz o tym myślał, to nie zrobi mi to najmniejszej różnicy...
...
- A ty myślisz o ruchaniu się jak widzisz mnie nagiego?!
Zapytał Chaz.

Co by bylo, gdyby sen Chestera o smierci Mike'a byla prawda?
Co zrobilby Chester?

- Zależy czy mowa o opowiadaniu, czy mowa o prawdziwym życiu.
Teraz się tak śmiejemy, robimy sobie na złość, i się obrażamy...
Ale jak by przyszło co do czego... Nie poradziłbym sobie w życiu bez niego.
Każdy z moich przyjaciół jest wyjątkowy , i jak bym go stracił, to bym stracił cząstkę siebie...
Wypowiadał się Chester Bennington dla krótkiego
wywiadu z okazji urodzin opowiadania.

DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE CAŁOŚCI, 
I LICZĘ NA KOMENTARZE! ;D