czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 15.

~ Chester

Cudowny widok, z siódmego piętra naszego studio.
Siedząc na dużym parapecie z którego nie w sposób spaść, 
Palę sobie niebieskiego Viceroy'a.
Uśmiechnąłem się do siebie.
Pamiętam jak razem z Anną, wymyśliliśmy że jak w przyszłości założymy rodzinę to 
syna nazwiemy Viceroy a córkę Melody...
Takie odległe czasy...
Każdy z nas bardzo dojrzał, przez ostatnie kilka lat..
Mimo że już od ponad dwudziestu jesteśmy dorosłymi mężczyznami.
Odwróciłem wzrok, wyciągając papierosa z ust. 
- Chłopaki mam info. - Powiedział Tomas, wbiegając do pomieszczenia potykając się o własne nogi.
Dyskretnie zachichotałem, gdyż tak bardzo skojarzyło mi się to z moją kaleką.
Mike stał właśnie w pobliżu chłopaka, uśmiechając się do niego miło.
- Jedziecie w trasę! - Powiedział oddychając głęboko, młody miał niezłą zadyszkę, chyba biegł do nas z tą informacją.
Zaraz.. Trasa? 
My trasa? 
My?
Zrobiłem nieświadomie podekscytowaną minę, 
szybko podbiegając do zebranej wokół Tomasa reszty.
- A gdzie? - Zapytał Shinoda, szczerząc się na całą gębę. 
- Do Miami. - Odpowiedział chłopak uśmiechając się do każdego z nas z kolei,
Wszyscy podskoczyli z podekscytowaniem...
Prawie wszyscy... 
- Tak daleko? - Powiedział smutno Delson, spoglądając na chłopaka z żalem. 
- Ja tylko przekazuje... - Stwierdził, patrząc ze współczuciem na gitarzystę, po czym odwrócił się i opuścił studio.
- Ej.. o co chodzi? - Zapytał go, zaniepokojony Farrell, kładąc mu rękę na ramieniu.
- O to że jak mam wyjechać w trasę, do Miami, jak mam tutaj pięcioletnią córeczkę, i dziewczynę? 
Nasze serca wypełniły się żalem... Wymieniłem się smutnym spojrzeniem z Shinodą.
My nie mamy tego problemu, przecież należymy do jednego zespołu, i tak jedziemy razem...
Dave też jest smutny.. Jak mógł nie pomyśleć o Ann?
Kontem oka zauważyłem  jak Mike wyciąga telefon, i do kogoś dzwoni..

~ Mike.

- Halo? - Sympatyczny głos chłopaka, obił się po mojej głowie. 
- Hej Otis, co słychać? 
- Wiesz co, mama razem z Jessy i Anastazją, zmieniają wystrój wnętrza domu, masakra.. kobiece pogaduszki, rzygam. - Zaśmiałem się dyskretnie, po czym znowu nabrałem poważnego wyrazu twarzy, słuchając co jeszcze u niego słuchać. 
- Właśnie siedzę sobie w pokoju, i bawię się z małą Anastazją.. 
Anny, powiedz wujkowi "cześć"
- Cześć Wujek! - Usłyszany w tle słodki głosik dziewczynki, sprawił że uśmiechnąłem się do siebie. 
- Cześć Anzi. - Odpowiedziałem cicho, a ona zaśmiała się, razem z Otisem w tle. 
- A u ciebie co? - Zapytał Sinoda, tonem, jak by robił coś ważnego, ale chce być miły więc pyta.
- Jedziemy w trasę i... 
- JEDZIECIE W TRASĘ? - Krzyknął podekscytowany, przerywając mi. 
- Tak.. ale jest problem.
- Jaki problem? - Zapytał, już mniej entuzjastycznie.
- Brad nie chce zostawiać rodziny...
- Spoko Tato, z nami nie będą czuły się samotne..

***

Po wielogodzinnym locie samolotem, wykończony Chester pada twarzą w puchate poduszki.
Hotel był naprawdę ogromny, i urządzony w jasnych kolorach, podobał mi się.
Chester zawsze preferował granat, czerń, purpurę..
Ja zaś uwielbiam jasne odcienie, berze, brązy...
Ten pokój miał Nugatowy odcień, z ciemno brązowymi kontrastami.
Zawsze lubiłem przyglądać się pokojom, zaś Chaz zawsze był temu przeciwny, co widać na załączonym obrazku, już chrapał do poduszek, na pościeli w kolorze adwokatu. 
Przepiękne dobranie kolorów.
Boże Mike, czym ty się ekscytujesz...
- Mike! - Syknął pół szeptem Dave, wślizgując się do naszego pokoju.
- Co chcesz? - Zapytałem pół głosem, uśmiechając się do niego.
- Chodź pozwiedzać miasto, podobno jest tutaj świetne piwo.
- Nie piję.. - Stwierdziłem z irytacją, patrząc na chłopaka z ukosa.
- To na frytki? - Zaproponował, szczerząc się szeroko.
- No spoko.. - Nie żebym lubił frytki, ale od lat, nie spędziłem wolnego czasu z Dave'em, 
tylko CHESTER,CHESTER,CHESTER. zajmowałem się wszystkim innym, 
nie mając na to najzwyklej w świecie czasu.
*.*.*

Jak ciepło..
W słońcu czuję się jak by było 40*C...
Całe szczęście, nie mam skłonności do pocenia się..
CAŁE SZCZĘŚCIE.
Przyjaciel zdjął z siebie koszulkę, nadal z ekscytacją przyglądając się krajobrazom.
Wiem o czym myślicie.. albo zgaduję..
Jak o tym, że też mam zdjąć koszulkę. 
TO NAWET O TYM NIE MYŚLCIE.
A jak o tym że Dave przygląda się seksownym dupeczkom na plaży...
To też to podejrzewałem....
- Nie patrz tak, bo ci oczy z orbit wylecą. - Zakpiłem, wbijając mu łokieć w żebra.
- O czym ty mówisz? - Zapytał zdezorientowany, przyglądając się mi.
- Przecież widzę jak lustrujesz panienki na plaży..
- Co ty nie... - Zaprzeczył, nadal używając zaskoczonego tonu.
Aż się zdziwiłem, od kiedy go znam, to ogląda się za dziewczynami...
- Mam najcudowniejszą dziewczynę na ziemi, żadna z tych tutaj nie dorasta jej do pięt. - Sprostował oburzony. - A więc czemu się tak przyglądasz? - Zapytałem, podnosząc jedną brew.
- Na ten krajobraz.. zawsze chciałem zabrać Ann nad może, ale nigdy nie miałem jak.. - Powiedział smutno.
Mój wzrok przyciągnęła wieloosobowa gróbka ludzi,w większości czarnych bokserkach, z logiem linkin park. - Spójrz, Soldiers. - Stwierdziłem, kiwając głową w ich stronę. Dave spojrzał na nich, i uśmiechnął się.
- Już mi się tu podoba..
- Ej ludzie, To Mike i Phoenix! - Krzyknęła brunetka, pokazując palcem w naszą stronę.
- Cofam to! WIEJ! - Krzyknął, rwąc się do biegu, a ja zaraz za nim.
Odpierdalajac maraton do hotelu minęliśmy rozbawionego Delsona, stojącego z Shake'em.
- Gdzie biegniecie? - Zapytał zwykłym tonem, jak by ignorując fakt że minęliśmy go sprintem.
- Biegnij! - Krzyknął za nim Dave, a ten się zaśmiał nie rozumiejąc o co nam chodzi.
- Patrzcie, to Brad!
- Chłopaki, Czekajcie! - Ryknął za nami, wyrzucając za siebie napój , wpadając w pościg za nami.
Nic nie dało nam takiej ulgi , jak próbujący uspokoić mnie ochroniarz, że do hotelu fani się nie wedrą.
- To było straszne , oni chcieli nas zabić? - Zapytał w panice Dave, patrząc z przerażeniem na pana z ochrony. - To są fani.. oni chcieli z wami zdjęcia, podpisy, pozadawać pytania, w najgorszym wypadku zedrzeć z was ubrania, i się ożenić. - Chłopak widać że młody, i bardzo dowcipny, ale nie było to na miejscu dla mojego przestraszonego przyjaciela. - Już nigdy stąd nie wyjdę. - Stwierdził, po czym marszem ruszył w stronę windy. - Podziwiam Biebera... - Powiedział zdyszany Delson, podchodząc do mnie. - Jak on tak spierdala przed bardziej powalonymi fankami, to mu współczuję. - Sprostował, biorąc ostatni głęboki wdech.
Wnętrze budynku było w ciepłych berzowo-brązowych barwach, bardzo lubię te kolory.
- Idę się tutaj rozejrzeć... - Uznałem, wyszczerzając się do gitarzysty, zaś on ten uśmiech odwzajemnił.
- Jasne, ja przedzwonię do Jessy. - Dodał, i kiwnął mi głową na pożegnanie, ruszając w kierunku windy, do której wsiadał Phoenix.
Ten hotel jest ogromny. 
Nie mam pojęcia jak ja wrócę do pokoju.. 
Ale tym zajmę się później. 
Piękne ściany... Moja skromność... 
Są ozdobione w mój twórczy sposób, 
jest tez tabliczka ze cały korytarz został stworzony przez młodych artystów tutejszej uczelni... 
Chciałbym ich poznać. 
Dobrze, idę dalej, "rozwidlenie dróg" już miałem skręcać gdy.. 
- Matko Boska! - krzyknąłem odskakując w tył , zasłaniając usta dłonmi. 
- Mógłbym się obrazić, jak by nie fakt, ze nie ty pierwszy tak na mnie zareagowałeś... - zakpił chłopak, uśmiechając się słodko. 
Stojący przede mną człowiek, jest mojego wzrostu, na pewno dużo młodszy... Ma na sobie ciemno purpurowa koszule z czarnym krawatem, a na niej kamizelkę, lecz przeraziły mnie białe tęczówki, i "ogniście" ZIELONE włosy... 
- Joker Anagram. - powiedział, podając mi dłoń. 
- Mike Shinoda. - odpowiedziałem, wplatając jedna rękę we włosy, zaś druga się witając. 
- Mike? - powiedział radośnie , po czym uderzył się dłonią w czoło. 
ON JEST DZIWNY. 
- Jak moglem cie nie poznać... - stwierdził drwiącym tonem, wyjmując zza koszuli smycz na której jest wejsciówka z logiem Linkin Park. 
SERIO JOKER, SERIO. 
włożył ją z powrotem, po czym objał mnie ramieniem. 
- Co robisz dziś wieczorem? - przez głowe przeszło mi sto mysli na raz. 
" Podryw " " Chce mnie zabic " " porwanie " " chce zrobic mi krzywde "... Lecz w ostateczności powiedziałem:
 - Śpię? - mój ton zabrzmiał tak jak by nie było nic bardziej oczywistego. 
- No to może wyskoczysz ze mną na miasto? Nie martw się, ze mną to żadna fanka do ciebie nie podbiegnie. - spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami. 
- A skąd mogę wiedzieć ze mnie nie uprowadzisz, będziesz mnie torturować, chcieć okup, albo nawet zabijesz? - reakcja chłopaka była dość nie typowa, ale zaczął się nieopanowanie śmiać. 
- Te.. ty faktycznie masz nie złe jazdy... -
 Co mam...? Zmarszczyłem czoło, nadal przyglądając się rozbawionemu Abradamowi. 
- Nie martw się, nie jestem jakimś satanistą.
Zmierzyłem go wzrokiem, a jemu zniknął uśmiech z twarzy.
- Też jestem raperem.. - Powiedział w końcu, z poważną , wręcz przerażającą miną.
- Moje teksty nie są puste i psychiczne, chociaż tak z zewnątrz wyglądają, ale jak będziesz chcieć je zrozumieć, zobaczysz w nich przesłanie... One odzwierciedlają mnie.
Wyglądam jak szatan, no wyglądam.
Ludzie uciekają przede mną w supermarketach.
A jakieś dziwne nastolatki chcą sobie robić ze mną zdjęcia.
Zawsze chciałem wyglądać inaczej... Tylko kto zwróci uwagę na kolesia z czarnymi włosami i brązowymi oczami?
Rzuciłem mu urażone spojrzenie, a ten uśmiechnął się, robiąc zmieszaną minę.
- No ale ty jesteś przystojny... - Przewróciłem oczyma, oczekując zakończenia jego wypowiedzi.
- Sęk w tym, że to że wyglądam jak wyglądam, nie robi ze mnie psychopatę, nie powinno się kogoś oceniać po wyglądzie nie sądzisz...?
Chłopak uśmiechnął się miło, poprawiając zieloną grzywkę.
- To idziesz? Daj się namówić.


*.*.*

Przepraszam że tak zamulam takimi krótkimi rozdziałami.... :((

4 komentarze:

  1. Podoba mi się :) Ta trasa będzie świetna ja to wiem! A ten chłopak mnie zainteresował... Za to rozbawiła mnie reakcja Mike'a i Dave'a na fanów XD Ohhh... :D Pisz dalej, weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podoba (z resztą jak wszystkie inne) :) Czekam na następną część z niecierpliwością :) Zaciekawił mnie ten raper (Joker?)... mam nadzieję, że nic nie zrobi z Mike'em?! Weny, weny, weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju! Ależ no fajny rozdział! Naprawdę, podoba mi się. Tylko szkoda, że tak cholernie krótki -_-
    W ogóle to O MATKO BOSKA, KOCHAM CIĘ ZA AKCJĘ Z FANAMI XDDD Teksty powalające, Brad powalający, ryłam do monitora! Znowu!
    "Odpierdalajac maraton do hotelu minęliśmy rozbawionego Delsona" - najlepszy fragment!
    "On jest dziwny." XDDD
    Ach, no właśnie! Joker! Baardzo mnie chłopak zaintrygował. Niech się umówią, niech się umówią, niech się umówią!!! Chcę go poznać bardziej! Chcę, chcę, chcę!
    No, pisz szybko :) Czekam!
    I weny oczywiście życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego, wyobrażając sobie scenę z uciekaniem przed fanami, płakałam ze smiechu?
    Nie no serio, jak ty to.. Ale... No bo..
    Nie wazne.
    Po prostu rozdział taki inny.
    Wszystko jest inne, zmienia się dość sporo... W dobrym znaczeniu tego słowa. Zmienia się - czyli nie jest już źle, jak było wcześniej. Nie mogę się doczekać co wymyślisz w kolejnym rozdziale.
    Ten to krótki nie jest, ja sama długich i wyczerpujących pisać nie umiem i nie umiałam - amen. Ale no..
    Serio, Brad odrzucający.. co on tam miał? No nie wazne, w każdym razie, jak to sobie wyobraziłam to nie mogłam się przestać śmiać.
    Mam tylko prośbę... W razie czego, niech ten Joker, czy jak on tam, nie odbiera mi roboty, ja jestem od znęcania się nad innymi ;-;
    Dobra, nie ważne.
    To ja idem, papa. Weny, czasu na napiasanie :D

    OdpowiedzUsuń