niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 9.

Chazz :

Ubrany w ciemne kolory, i skórzaną kurtkę, nie wyróżniałem się bardzo wśród pacjentów szpitala.
Rozglądając się po korytarzu, który przemierzałem szybkim krokiem, zatrzymałem się przy drzwiach jednej z sal, w której go spostrzegłem. Castle rozmawiał właśnie z dwoma dziewczynkami, jedna prawdopodobnie chorowała na raka, zaś ta druga miała tylko obandażowaną rękę. Siedziały obok siebie na szpitalnym łóżku, zaś Max stał niedaleko obok , przyglądając się im uważnie, i przysłuchując się temu co mówią. - Jak się czujesz Alis? - Zapytał dziewczynkę, chorą na nowotwór , ona zaś uśmiechnęła się do niego sympatycznie. - Bardzo Dobrze, dziękuję doktorze. - Odpowiedziała, chichocząc radośnie. - Panie Plaster..- Powiedziała druga, robiąc smutną minkę. - Castle. - Poprawił ją chłopak, i usiadł obok na łóżku. - Co się stało Lisa? - Zapytał , głaszcząc ją po ciemnoblond-włosach. - Dlaczego pan się tak mało uśmiecha? Przecież ma pan taki ładny uśmiech.. - Zapytała, patrząc na niego, dużymi, zielonymi oczami. - Mogę się uśmiechać dla ciebie.. - Odpowiedział, po czym spełnił jej prośbę. - Naprawdę? - Powiedziała zachwycona, po czym razem z koleżanką rzuciły się na niego , mocno go przytulając. - Tak, zrobię to właśnie dla was. - Powiedział , po czym ucałował każdą z osobna w czoło.
Chłopak wyszedł z sali, lecz nie odwrócił się w moją stronę, tylko w przeciwną, tam gdzie zaczepiła go rudowłosa pielęgniarka. - Max! Co się z tobą stało ? Tak wspaniale się dogadujesz z dziećmi z oddziału. - Pochwaliła go, rzucając mu śnieżnobiały uśmiech. - Bo nareszcie mam dla kogo żyć.. - Odpowiedział , wyjmując zza fartucha wisiorek w kształcie serca. - Piękny.. - Skomentowała dziewczyna, podziwiając biżuterie. - Wiem.. dostałem go od Chelsea.. mojej dziewczyny. - Pochwalił się, z dumą. - No to masz szczęście. - Dodała, po czym ruszyła w moim kierunku, oczywiście mnie wymijając, chłopak podążył za nią wzrokiem wpadając w pewnym momencie na moją osobę. - O boże.. - Powiedział Castle, przyglądając mi się z uwagą. - Możemy porozmawiać? - Zapytałem, marszcząc czoło. - Tak.. - Odpowiedział nie pewnie, prowadząc mnie do pokoju lekarskiego, w którym na nasze szczęście było pusto. - O co chodzi? - Zapytał smętnie, siadając na kanapę, poprawiając przy tym kitel, który sięga mu do kolan. - Wiesz o co. - Stwierdziłem sucho, siadając obok niego. - Chester, Jestem ci niemiernie wdzięczny że nie pokroiłeś mnie na salami, ale ja naprawdę nie wiem jak mam cię przepraszać! - Stwierdził, ze smutkiem patrząc mi w oczy. - Nie przepraszaj, bo to i tak nic nie zmieni.. - Chłopak siedział przez chwilę ze spuszczoną głową , po czym wstał i otworzył szafkę z napisem " M.Castle " - Co ty robisz? - Zapytałem, gdy chłopak zaczął coś robić przy drzwiczkach, po chwili jednak skumałem że była na nich fotografia. Wyjął z szafki też Neebook, po czym zamknął ją, znowu zajmując miejsce u mojego boku, wkładając mi zdjęcie w dłoń. Na fotografii widziałem siebie i Max'a jak byliśmy młodsi, on był ode mnie wyższy i miał czarne rozczochrane włosy, a na nosie przeciwsłoneczne okulary, ja zaś byłem dwudziestoletnią chudziną, z czerwonym irokezem. Aż przypomniała mi się mama Delsona i jej komentarz na temat mojej fryzury "Marchewkowy Grzebień"... Pocieszna kobieta... - Pamiętasz to zdjęcie? Zrobiliśmy je na próbie tego twojego zespołu.. - Faktycznie, zrobiliśmy je dzień przed tym, jak wyjechałem z mamą do innego miasta. - Mam też dzienniki... wszystkie.. - Dodał, otwierając laptop. - SERIO? Ja mam tylko "żegnaj Chester" - Z dziennikami chodzi o to że robiliśmy filmy video, na których była filmowana każda próba, i nie tylko... były też zdjęcia, które też obejrzeliśmy. Max mimo że nie był częścią zespołu, brał czynny udział w jego życiu, bywał z nami na próbach, pierwszych koncertach, prawdę mówiąc byliśmy nie rozłączni. On grywał na gitarze, i często uczył mnie akordów.. ale... co ja mogę wiedzieć? Wiedza na temat mojego tymczasowego życia to kartki starego zeszytu, który robił mi za pamiętnik, bo jak by nie Shinoda, to nawet nie wiedziałbym jak mam na imię. To też pewnie poszło już w zapomnienie.... miałem "mały" wypadek, reflektor spadł mi na głowę w studio, tak.. to był mały wypadek, w porównaniu co się dzieje w naszym życiu... Po tym wypadku straciłem pamięć.. bezpowrotnie. 
Od piętnastu lat piszę pamiętnik, i robię to bardzo szczegółowo, dlatego mogę sobie wyobrazić jak wyglądało moje życia, aż do tego ''wypadku''. 
Nienawidzę Max'a za to co mi zrobił... ale chcę mu wybaczyć... chcę próbować to zrobić... Dla Mike'a..

Tego samego dnia rano ~

Poczułem jego ciepłą rękę, gładzącą moje wytatuowane plecy, otworzyłem oczy, i podniosłem na niego wzrok. - Dzień dobry Chazzy. - Powiedział uśmiechnięty chłopak, całując mnie w policzek.- Cześć. - Odpowiedziałem ciepło, całując go w usta. - Dużo wczoraj piłeś ? - Zapytałem, siadając przed nim w siadzie skrzyżnym. - Dla albo trzy kieliszki... - Powiedział, uśmiechając się słodko. - A ty? - Dodał, otwierając swoje duże, brązowe oczy. - cztery.. albo pięć...
- Ewentualnie 9? - skończył za mnie, wybuchając śmiechem. - Muszę iść do Castle'a.. - Powiedziałem, zbierając się z wyrka. - Po co? - Zapytał zdziwiony , podnosząc się do pozycji siedzącej. - Muszę mu wjebać, byłem zbyt łagodny...- Odpowiedziałem, zakładając kurtkę. - On jest w pracy Chester! Chcesz by jego pacjenci oglądali jak go napierdalasz? - Zapytał, wstając z łóżka, patrząc na mnie z niesmakiem. - Tak, zasłużył sobie. - Stwierdziłem, patrząc na Shinodę bez zrozumienia. - Chester proszę cię.. - Powiedział chłopak, spokojnym tonem, po czym podszedł do mnie. - Nie rób mu krzywdy, nie warto patrzeć w przeszłość, trzeba umieć przebaczyć.. - Spojrzałem na niego z ukosa. - W Jezusa się bawisz? Sory, jestem nie wierzący...
- Tu nie chodzi o wierzenia, tylko o Moralność Chester!
- To mam to tak zostawić ? Czemu jesteś po jego stronie?! Już mnie nie kochasz tak? Wolisz jego? - Mike odsunął się gwałtownie, robiąc pytającą minę. - Sądzisz że jest lepszy niż ja bo co? Bo ma wykształcenie? Bo wygląda młodo? Bo jest inteligentny? Bo nie miałem szans by od niego uciec? - Przy ostatnim zdaniu, uderzyłem czołem o ścianę, ze szlochem. - Chaz.. - Powiedział zasmucony Mike, podchodząc do mnie bardzo blisko. - O czym ty mówisz? Kocham cię.. - Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko, po czym rozłożył ramiona. - Przepraszam.. - Wyszeptałem, mocno się do niego tuląc. - Też cię bardzo kocham.. - Dodałem , zaciskając dłonie w pięści, na plecach partnera, nieświadomie drapiąc go bardzo mocno, nie zauważyłem tego, aż cicho nie syknął z bólu. - Co się stało? - Zapytałem, zdezorientowany, patrząc chłopakowi w oczy. - Podrapałeś mnie w plecy, nic takiego.. - Powiedział, próbując dosięgnąć dłonią miejsca które go bolało. - Odwróć się.. - Kazałem, po czym i tak sam, stanąłem za nim by zobaczyć jego plecy, zobaczyłem na nich ślady pazurów, i spływającą po nich krew. - Przepraszam.. - Dodałem smutno, zaś Shinoda odwrócił się do mnie przodem i uśmiechnął się do mnie. - Po skakaniu w tłum , wyglądam gorzej. - Stwierdził, po czym uśmiechnął się słodko. 
Nie długo później pojechałem do szpitala 

* * *
Jak ci się układa? - Zapytałem Castle'a jak już zobaczyliśmy wszystkie zdjęcia. - Mam wspaniałą dziewczynę, dobrze płatną pracę, w której mam znajomych, pacjenci też mnie lubią.. chyba jest dobrze. - Powiedział, po czym uśmiechnął się do mnie miło. - Tylko.. nie potrafię zmienić przeszłości.. NIE. POTRAFIĘ zrewanżować ci tego, co ci zrobiłem... - Dodał, zasłaniając twarz dłońmi. Mike ma rację.. przecież... on nie jest zły, może.. kiedyś popełniał parę błędów, ale tak jak każdy, wybaczanie może być dla mnie tylko korzystne... jak bym nie wybaczył Mike'owi... to nadal nie bylibyśmy razem, sam nie wiem co by z nim się stało. 
Położyłem rękę na plecach chłopaka, i zmusiłem się do uśmiechu. - Wybaczam ci Maxy.. - Powiedziałem , po czym zabrałem dłoń, zaś on podniósł się, i spojrzał na mnie pytająco. - Naprawdę? - Zapytał, wyszczerzając się. - No tak. - Chłopak zaczął się śmiać, i przetarł twarz dłońmi. - Nie wierzę.. 
* * *

- Kochanie wróciłem! - Krzyknąłem, wchodząc do domu, lecz zastałem ciszę - zasmucony tym , po rozebraniu się, ruszyłem do kuchni,  w której zastałem Shinodę w fartuchu, i słuchawkami na uszach. Pan Mike właśnie robi nam kolację, jak milusio - Pomyślałem, po czym objąłem go w pasie, i pocałowałem w Policzek, chłopak wystraszył się, i pośpiesznie zdjął słuchawki. - O.. jesteś. - Powiedział entuzjastycznie, całując mnie w usta. - A ja chciałem być romantyczny, i zrobić kolację niespodziankę! Następnym razem wymienię drzwi w zamkach! - Stwierdził, kładąc jedzenie, na talerze. - A nie zamki w drzwiach? - Zakpiłem, siadając do stołu. - A co powiedziałem? - Zapytał, kładąc naczynia na stole. - "Drzwi w zamkach" - Zacytowałem, wybuchając śmiechem. - Hahaha. Bardzo zabawne, żebym kiedyś ja cię nie poprawił. - Stwierdził, siadając na krześle obok mnie. - Pizza? Tak romantycznie... jesteś mistrzem kuchni. - zaśmiałem się, biorąc jej kawałek do ręki. - Następnym razem ty gotujesz. - Powiedział oburzony, ja zaś wychyliłem się do niego i pocałowałem go w policzek. - Nie złość się na mnie słonko. 
- To to wpierdalaj, a mnie nie denerwuj! - Powiedział, próbując być wiarygodny, ale i tak zaraz wybuchnął śmiechem. - Wedle życzenia. - Odpowiedziałem, biorąc gryz pizzy, przyglądając się swojemu ukochanemu.

* * *

Ej... Pisać z perspektywy Chaza, czy od następnej części znowu z perspektywy Mike'a? ;3 

4 komentarze:

  1. Jej. Tak mi sie trn rozdzial podoba. Chlopcy tacy slodcy. ^_^ przez ciebie mam ochote ich wszystkich przytulic. Taaa.. ja to ostatni bym wszystkich tulila. Jakas faze na tulenie mam...
    Ale mniejsza o to.
    Jesli chodz z czyjej perspektywy masz pisac... mi odpowiada kazda opcja, aleteraz fajniej bedzie jak napiszesz z perspektywy Chazza.
    Mike miszcz kuchni. Pizze zrobil. Tyle to ja tez umiem. Ale moja by wyszla spalona...
    No tak mi sie ten rozdzial podoba. Chazz jest raz jakis.. psychiczny, a teraz to taki maly chlopczyk z niego. No kocham to no.
    Jak to zawsze jest... czekam na nastepny i weny. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. "To to wpierdalaj, a mnie nie denerwuj!" - wybuchnęłam takim śmiechem, że chyba obudziłam moich śpiących już rodziców.
    Rozdział bardzo fajny. CHYBA zaczynam się już powoli lepiej nastawiać do tego całego Castle'a.. czy może raczej Plastra? XD
    Jak zwykle, chłopaki odwalili super popisówę, przy której rechotałam do ekraniku telefonu i wyglądałam na psychicznie chorą. Mimo wszystko, kocham to. XD
    Perspektywa? Hmmmm.... Niech ni pomyślę. Ze strony Chestera będzie to raczej lepsze, bo w końcu to jego sprawa.. a Mike to mogłyby być takie jakby przemyślenia co do Benningtona. Jednak to, co się dzieje z nim i z Castle'm chyba nie może być opisywane przez Mike'a..(?) Chyba że coś w stylu "Coraz lepiej się dogadują. Jestem dumny z Chestera. Nareszcie zrozumiał, że każdy zasługuje na drugą szansę." (to jedynie nieprzemyślany przykład. nie krzycz na mnie, że takie słabe ;____;)
    Więc, podsumując, preferowałabym perspektywę ze strony Chazza.
    Noo i ogólnie to czekam na więcej. Mam pracowite dni teraz, więc u mnie świeci pustką, jak i brakuje moich komentarzy.. No nic. To weny oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja powiem tylko jedną rzecz. Cieszę się, że mimo wszystko pozostawiłaś choć w małej namiastce ich charaktery.... znaczy... chodzi mi o to, że mimo wszystko nadal zachowują się jak faceci bo co czytam jakąś bennodę to cały czas zachowują się jak dwie przyjaciółeczki. To jedyne (jak na razie) opowiadanie, w którym nie brakuje mi tego szczegółu. a opowiadanie piszesz niesamowicie i oby tak DALEJ. (drukowanymi, bo dawno [jak na Ciebie;)] nie dodałaś rozdziału).

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Bardzo :)
    Wiesz, moje opowiadanie, od początku miało na zadanie pokazanie ludziom że Homoseksualiści, to też normalni ludzie.
    Zdarzają się jacyś pojebańcy, No ale wśród hetero jest tak samo, więc wszyscy są równi. (:

    OdpowiedzUsuń