Z góry powiem że ja w cale nie miałam zamiaru pisać na dzisiaj 7 rozdziału hahah , zrobiłam to ze stresu, bo nie miałam internetu [*]
+ Ci co mówią że czytają od początku, to serio, początku, początku? XD
Nie no, zdziwiłam się bo to bardzo hardcorowe , bo pierwszą notkę napisałam w maju hahaha kocham was nie <333
* * *
lustrze. - Chaaz... - Powtórzyłem, wyciągając do niego rękę. Lecz on tylko coś wymamrotał zerkając na mnie nie przytomnie, i przewrócił się na drugi bok.
- Co ? - Zapytałem , marszcząc czoło. - Te kluski nie na obiad? - Powtórzył , ponownie padając na twarz. - Ja pierdole... - Dodałem rozbawiony, zamykając
powoli oczy, wbrew pozorom byłem bardzo zmęczony wczorajszym dniem, i te kilka godzin snu nie dały mi zbyt wiele, słuchając cichego tykania zegara, i spokojnego oddechu Benningtona, nagle usłyszałem kroki i poczułem intensywny zapach męskiego perfum który używa tylko jedna osoba, by się upewnić otworzyłem oczy. Stał nade mną młodo wyglądający chłopak z szerokim uśmiechem, nie wiem dlaczego ale miałem mieszane uczucia co do jego osoby. - Max? - Powiedziałem zdziwiony, przyglądając się Castle'owi, ubranemu w brązowe spodnie, czarne skarpetki i tego samego koloru płaszcz. - We własnej osobie. - Powiedział chłopak, kłaniając się, po czym wyciągnął do mnie rękę bym podniósł się z podłogi. - Chyba nie myślałeś że nie odwiedzę was na święta. - Powiedział chłopak , spoglądając tu na stojącego naprzeciw mnie, tu na śpiącego przy choince Chester'a. - Dużo piliście? - Zapytał rozbawiony, mijając mnie. - Po pierwsze ja nie piję, a po drugie, nie wiem, bo nawet mnie tutaj nie było.. - Stwierdziłem zimno, odwracając się za lekarzem. - Mike.. z Taylor nie jest za ciekawie.. zapadła w śpiączkę, wiesz o tym? - Zapytał chłopak, ściągając płaszcz, po czym powiesił go na oparciu krzesła. - Nie wiedziałem... - Odpowiedziałem smutno, wbijając wzrok w podłogę. Maxymilian podszedł do mnie , i spojrzał na mnie smutno. To naprawdę rzadkość, Castle jest to chyba jedyna osoba jaką znam, która w ogóle nie okazuje emocji, jest inny chyba tylko w stosunku do mnie...
- Są święta, uwierz w Boga, wierz w to że on nie pozwoli jej umrzeć.. - Powiedział blondyn, lustrując wzrokiem sufit. - Ej... - Powiedział marszcząc czoło, po chwili spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, po czym wyciągnął do mnie rękę, w ogóle nie rozumiałem co miał na myśli, aż do momentu gdy nie wiadomo skąd wylądowały na niej pałeczki związane razem, różową wstążką. - Prezenty się chowa pod choinką, a nie na suficie. - Powiedział zimno, z nutą rozbawienia chłopak, wręczając mi prezent. - To dla Rob'a ... zawsze jak czegoś szuka, to zazwyczaj na suficie... - Max podniósł jedną brew , po czym uśmiechnął się. - Wiesz że mam dziewczynę? - Dodał uradowany blondyn - Nie wiem.. - W tym momencie, naszą konwersację przerwał nam krzyk Chester'a , oboje odwróciliśmy wzrok w jego stronę, wymieniliśmy się spojrzeniami, i klękliśmy przy chłopaku. - Chazzy.. - Powiedziałem łagodnie , szturchając mokrego od potu chłopaka w ramię , on zaś gwałtownie się podniósł , i na widok klęczącego obok mnie mężczyzny, odskoczył w przeciwną stronę, próbując go kopnąć , ten zaś wcześniej zareagował, i zdążył zrobić unik padając na plecy, ja za to siedziałem jak wryty , przyglądając się całemu zdarzeniu. - Zostaw mnie! - Krzyknął Chester pod adresem zdezorientowanego Castla, on sam zaś schował twarz w dłonie podkulając nogi, nie tylko dla lekarza było to dosyć dziwne zachowanie, dla mnie również. - Max... - Wyszeptałem, a chłopak odwrócił wzrok w moim kierunku, przytakując głową, dając mi do zrozumienia że mam kontynuować. - Wyjdź z tond na chwilę... - syknąłem, a ten posłusznie, i bezszelestnie opuścił pomieszczenie, ja w tym samym czasie, podszedłem do wystraszonego Benningtona, obejmując go. - Chazzy, to ja Mike... - Wyszeptałem do niego, na co on zareagował , gwałtownie się do mnie przytulając. - To znowu wróciło! Te wszystkie koszmary! - Powiedział na jednym wdechu, zaciskając moją koszulę na plecach, w swoich pięściach. - Sny nie biorą się znikąd... - Powiedział logicznie, odsuwając się ode mnie, po czym skrzyżowaliśmy spojrzenia, a w jego oczach widziałem łzy. - Ale ten.. wziął się z.. nie wiem! - Dodał, już z paniką w głosie. - Przesiąknął mi do umysłu, on pojawił się nagle w moim śnie, tak jak by sam potrafił się w nim pokazać, śniło mi się że bylem z tobą! Byliśmy razem w domu, i graliśmy na konsoli czy coś w tym stylu! I w pewnym momencie poczułem jego zapach, ten perfum, który przyprawia mnie o dreszcze ... - Chłopak nie wiedział gdzie podziać wzrok, rozglądał się po pomieszczeniu zdekoncentrowany, jego całe ciało drżało , a ja głaskałem go po przedramieniu by wesprzeć go na duchu, lecz szczerze wątpię że coś mu to dało. - On tam był, a ty zniknąłeś , chciałem uciekać, ale nie mogłem byłem przywiązany do kanapy.. nawet nie wiem skąd wzięły się te więzy.. to było okropne! - Przy ostatnich słowach jego wzrok skrzyżował się z moim, już wiem co spowodowało te koszmary. To samo co mnie zmusiło do otworzenia oczu - Zapach perfum Castla.
Chłopak schował twarz w dłonie. - Zachowuję się jak dzieciak, który nie umie sobie ze sobą poradzić. - rzucił, z gniewem w głosie, lecz po chwili podniósł wzrok. - Ja nadal czuję ten zapach... - Powiedział, szeroko otwierając oczy. - On tu jest? MIKE, ON JEST W TYM BUDYNKU? - Zapytał spanikowany , wstając na równe nogi, rozglądając się po pomieszczeniu. - U spokój się... - Westchnąłem. - Tak, jest w Studio. - Chłopak spojrzał na mnie wzrokiem pięciolatka, któremu kolega powiedział że zrobił brzydki rysunek. Zachowywałem się jak nie ja, ale byłam zmęczony, PRZEPRASZAM, jak się nie wysypiam to nie mam uczuć....
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Max, razem ze swoją dziewczyną, na którą zwróciłem uwagę kilka chwil później. - Chester, ja nie chciałem cię przestraszyć w żaden sposób. - Tłumaczył się Castle, podchodząc do wokalisty, który patrząc na niego z ukrywanym strachem, cofnął się o kilka kroków. - Nie podchodź do mnie. - Powiedział, zimno lustrując lekarza chłodnym spojrzeniem. Zrezygnowany Max, odwrócił się do mnie, i dziewczyny, i właśnie w tym momencie mój wzrok powędrował w jej kierunku, w pewnym momencie czułem się jak bym oberwał kopa, z glana w brzuch.
Była to Chels, już możliwe że wielu z was jej nie pamięta...
Dawno,dawno,dawno temu, my linkowie, zrobiliśmy konkurs dla fanów, polegał on na tym, że osoba która będzie potrafiła powiedzieć o nas najwięcej, wygra, i wygrała ona, Chelsea Korka.
Jest to osoba której tak bardzo, z całego serca nienawidzę a za razem się boję. Mogę dać sobie głowę uciąć, że do nikogo nie żywiłem nigdy tak wielu negatywnych emocji, co do tej o to dziewczyny,
Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Właśnie odpowiem wam na to pytanie.
A to dlatego, bo przystawiała się do mojego chłopaka - Tak, już wtedy byliśmy razem. I miała szczelność twierdzić, że Chester prędzej czy później, zostawi mnie dla niej. Tak, tak właśnie było, może ktoś to jeszcze pamięta, a nie można też zapominać o jednym mało istotnym szczególe... CHCIAŁA MNIE ZABIĆ.
Brunetka widząc moje emocję, związane z jej widokiem, zaśmiała się. - Fajnie cię znowu widzieć, jak ci się żyje? - Zapytała podnosząc brwi, po czym wyszczerzyła się "sympatycznie" - Nie narzekam... Chelsea. - Przypominam, czyta się Czelsi... Odpowiedziałem zimno, krzyżując ręce na piersi. - To wy się znacie? - Zapytał Max, uśmiechając się do dziewczyny. - Tak.. - Odpowiedzieliśmy chórem, łącznie z Chester'em., staliśmy tak chwile w ciszy , którą przerwał właśnie on. - Idę się położyć... - Powiedział cierpko, ruszając w kierunku schodów,skumałem też jak Max odprowadza go smutno wzrokiem. Widzę że naprawdę męczy się z tym, co zrobił Chester'woi. - Mogę iść z nim porozmawiać? - Zapytał, spoglądając na mnie. - Jasne.. - Odpowiedziałem , a ten bez chwili wahania pobiegł schodami do góry za chłopakiem.
DOPIERO TERAZ ZDAŁEM SOBIE SPRAWĘ ŻE ZOSTAŁEM Z NIĄ SAM.
Czułem na sobie jej wzrok, co przyprawiało mnie o ciarki, odwróciłem się w jej stronę, i nie myliłem się, perfidnie się mi przyglądała. - Jak ty to zrobiłeś? - Zapytała, nie przestając się uśmiechać. - Co? - Odpowiedziałem marszcząc czoło. - Jak udało ci się przeżyć? Byłeś pod wpływem serum, nie powinieneś wypłynąć. - Wytłumaczyła, z niezadowoleniem. - "Ktoś" mnie wyłowił, i reanimował, więc przeżyłem.
- Jakim cudem?! Przecież tam nie ma ludzi! - Odpowiedziała oburzona, podchodząc do mnie o kilka kroków. - A może się mylisz. - Odpowiedziałem, robiąc tą samą minę, którą ona miała na samym początku, czyli uśmiech i uniesione brwi. Dziewczyna zaśmiała się ironicznie, i spojrzała mi w oczy. - Mogę zadać ci kilka pytań? - ( KOBIETA ZMIENNĄ JEST. ) Powiedziała, po czym wyciągnęła z torebki, czarny długopis i notatnik. - Zależy... - Odpowiedziałem niepewnie przyglądając się temu co robi. - Spokojnie.. Powiedź... Pod wpływem serum nie tylko mówiłeś prawdę , ale też robiłeś to o co cię prosiłam.. Twoje zachowanie było pod jego wpływem, czy robiłeś to z własnej woli?
- A skąd pewność że nie skłamię , by zepsuć ci badania? - Zapytałem zdziwiony, obserwując zniecierpliwioną dziewczynę. - Stąd, że jak byłeś pod jego wpływem, przyznałeś się , że nigdy nie kłamiesz. - Stwierdziła, rzucając mi cwany uśmiech, a ja w duchu zaklinałem się na wszystkie diabły, dlaczego nie potrafię kłamać?! - Odpowiedź mi na wcześniejsze pytanie, bardzo proszę... - Powiedziała łagodnie dziewczyna , spoglądając na mnie.
* W tym samym Czasie : Chester *
Wbiegłem zdenerwowany do pokoju, z taką prędkością , że znalazłem się na przy oknie. Opierając łokcie o purpurowy parapet schowałem twarz w dłonie , ledwo powstrzymując się od płaczu. Opamiętaj się , nie masz pięciu lat, pomyślałem , wycierając twarz, w leżącą obok koszulkę. - Chester... - Jego głos rozbrzmiał echem po mojej głowie, odwróciłem się gwałtownie w stronę drzwi, które właśnie za sobą zamykał. - Co ty ode mnie chcesz?! - Krzyknąłem zestresowany , przez chwilę rozważając skakanie przez okno. - Porozmawiać... - Powiedział cicho, przyglądając mi się uważnie, pewnie wyglądałem nie lada śmiesznie, spanikowany trzydziestokilkolatek. Nie potrafię znieść jego widoku, jego zapachu, nie mogę znieść świadomości że jestem z nim pod jednym dachem... w jednym pokoju.. - Nie chcę z tobą rozmawiać! Zostaw mnie w spokoju! - Krzyknąłem widząc jak podchodzi bliżej. - Chester proszę. - Powiedział zatrzymując się 5 metrów ode mnie. Ja zaś zrobiłem dwa kroki w przeciwną stronę, nieświadomie rzucając mu proszące spojrzenie. Gdy adrenalina wypełniła moje ciało, poczułem wielką chęć, wyciągnięcia mu wnętrzności przez gardło. - Nic ci nie zrobię, naprawd... - W tym momencie zajebałem mu z kopa w brzuch, a ten kuląc się z bólu, oberwał jeszcze z pięści w głowę, upadając nieprzytomny na podłogę.
* Znowu Shinoda *
- Po co ci to? - Zapytałem , podchodząc do dziewczyny, zerkając w jej notatki. - Pracuję nad serum , i chcę wiedzieć w jakim stopniu, i w jaki sposób na ciebie działało. - Odpowiedziała, podając mi karty, i sama wyjęła inne z torebki, ale tak prawdę mówiąc w ogóle nie rozumiałem co na nich piszę, więc odłożyłem je na stolik. - Potraktowałaś mnie jak królika doświadczalnego? - Zapytałem z wyrzutem, ta zaś ironicznie się uśmiechnęła. - Dobrze że żyjesz. ... No odpowiedź mi. - Poprosiło słodko, niby taka wredna suka, a nawet homoseksualistę przekona.... aww... - Nie potrafiłem myśleć, wykonywałem tylko polecenia, jedyne co robiłem z własnej woli to myślałem, nawet słowa które wypowiadałem, nie były przemyślane, one po prostu wypływały ze mnie na zewnątrz.. - Wyjaśniłem smutno, tym że pomagam jej w czymś takim, ale ona... ma w sobie dar przekonywania.
Lekarz, który wydawał się bez uczuć i torturował mojego chłopaka, oraz dziewczyna pracująca nad jakimiś dziwnymi chemikaliami, które mają służyć do wyciągania z ludzi informacji... to się dobrali...
Gdy przerwała notację, spojrzała jeszcze raz na mnie. - Ej Mike... - Powiedziała z uśmiechem, ja zaś podniosłem jedną brew. - Uśmiech. - upomniała, wyszczerzając się. - Możesz mi jeszcze powiedzieć... - dodała, ja zaś oparłem się obok niej o stół, ramie w ramię, spoglądając w jej notatki. - Jak czułeś się po tym jak serum przestało działać? - Zapytała , podnosząc głowę do góry, ponieważ jestem od niej nieco wyższy. - Nie było nic, czułem się normalnie.. - Stwierdziłem, marszcząc czoło. Dziewczyna zamknęła notatnik, i ponownie podniosła na mnie wzrok. - Dlaczego mnie nie wrobiłeś? - Zapytała zdziwiona, chowając wszystkie papiery do torebki. - Przecież za próbę morderstwa, mogli by mnie posadzić w więzieniu.
- Chels proszę cię, widzę cię pierwszy raz od niepamiętnych czasów, i w cale nie żałuję tego że nie trafiłaś do paki. - Stwierdziłem unosząc brwi.
* Maxymilian *
- Nie śpimy Castle. - Usłyszałem, po czym poczułem silne dźgnięcie w brzuch, przez co z moich ust wydobył się jęk bólu - Tylko ja i ty, który nie możesz się ruszyć, i nie masz po co kogoś wołać, bo i tak nikt ci nie pomoże, bo mam dźwiękoszczelne ściany ... fajnie nie? Co teraz czujesz Max? Co Czujesz? - Po drugim powtórzeniu, gwałtownie zbliżył się twarzą do mojej twarzy, w jego oczach widzę satysfakcję z tego co właśnie robi, i nie ważne jak chciałbym ukryć stres, on i tak go we mnie dostrzeże. - Fajnie się zabawiałeś mną te kilkanaście lat temu, mógłbym teraz zrobić z tobą to samo..... ale nie, zbyt się ciebie brzydzę ! - Stwierdził , po czym wstał i wyjął z kieszeni scyzoryk. - Bardziej chętnie porozcinam ci twarz skurwielu!
Z tego to się śmiałam:
OdpowiedzUsuń"W tym momencie zajebałem mu z kopa w brzuch"
Leże nie wstaję.
Chester taki jakiś.. Dziwny jest i to jest tu najlepsze.. Ja go sobie wyobrażam jak psychicznie chorego człowieka, który śmieje się i jest taki.. dziwny.. i tak obejmuje dłońmi kolana i się buja w przód i w tył i w przód i w tył..
Tak wiem to dziwne, ale tak to sobie wyobrażam.
W ogóle z tego wszystkiego to ja kocham Chestera, bo on się zachowuje jak psychicznie chory dzieciak. Ale to tylko moje wyobrażenie.
I ta scena z tą patelnią.. Bosz.
Niech Chester potnie tego ... no ja nie będę tu przeklinać sorki.. Ale niech go potnie.. Tak. Buahahah tak będzie ciekawie.. I tyle krwi..
Boże co ja piszę.. Najpierw to o Chesterze.. Boże..
Nie spoko.
Ok, już dobrze. Nie.. Jednak nie :D
A więc.. Ja czekam na następny i weny ci zyczę!
Hahaha, boże, dziewczyno, 0 litości dla biednego Maxa XDD
UsuńChester jest psychiczny, ale nikt tego nie dostrzega, chyba tylko ty, i to się u niego tylko czasem ukazuje, ale nie jest chory psychicznie, on jest po prostu, z natury psychiczny XDD <33
Nie zapominaj o tym, że Mike bardzo Dr.Castla ceni, bo chce mu pomóc, a Chester cały czas żyje przeszłością, więc nie bądź jedno stronna. :D
UsuńAniu jakoś trudno, żeby Chester nie żył przyszłością skoro Max go molestował, perspektywa Maxa według mnie jest w tym najlepsza, ze wszystkiego tutaj rozumiem zachowanie Chestera, może jestem psychiczna tak jak on? XD MOŻE XD
Usuń*przeszłością
UsuńO matko, o matko, o matko! Chaz, ty szaleńcze ;P
OdpowiedzUsuńNie szkoda mi Maxa. Nich go nawet zabije. Nie, niech go nie zabija, bo wtedy wyląduję w pudle.
Niech tam Mike uważa na tą laskę. Ona coś cholera knuje. Niech się tylko między nimi nic nie wydarzy.
Świetny rozdział. Z resztą jak pozostałe ;)
Czekam na kolejny.
Weny!
PS.Jeśli będziesz miała chwilkę czasu, wpadnij do mnie. Będzie mi niezmiernie miło, gdy poinformujesz mnie o nowym rozdziale.
tak, ja przeczytałam chyba w jedną noc całą Twoją bennodę od początku do trzynastego rozdziału, a potem to już czytałam na bieżąco bo założyłam własne konto. :D
OdpowiedzUsuńAkcja superaśna, jednak przyczepię się dwóch malutkich rzeczy.
Po pierwsze: dlaczego Mike jest taki łatwowierny i dlaczego tak dobrze na nią zareagował? Ja na niego miejscu nie mogłabym znieść jej widoku, wydarłabym na nią ryjca i jeszcze ją wywaliła z domu.. W każdym bądź razie, zrobiłabym jakąś dużą awanturę, a tutaj tak spokojniutko, do tego jej pomaga w (wydaje mi się, że raczej negatywnych) planach.
Po drugie: czasami zdanie jest za drugie i zarazem posiada zbyt wiele przecinków. Spokojnie, możesz je rozbić na kilka zdań, to wygląda estetyczniej i po prostu nawet łatwiej się czyta.
Oprócz tego wszystko spoko, podoba mi się. :)
Nie miałam jednak czasu komentować wcześniej i masz jeszcze jeden rozdział, na którego właśnie lecę, do zobaczenia w nowym komentarzu za chwilę!