piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 2.

Piękny słoneczny poranek, a ja jak zwykle zamknięty w pokoju, dopiero teraz poczułem to jak niesamowicie samotny jestem. 
Bez Chester'a... Bez Taylor...Bez Max'a... bez chociażby Tomasa, tego chłopaka pracującego w studio...
Tylko Rob, co jakiś czas mnie odwiedza ubrany w czarny mundurek z logiem hotelu. 
Westchnąłem cicho, odkładając gitarę, na której chwile wcześniej grałem, w tym momencie do pomieszczenia wbiegł Rob, zatrzaskując za sobą w pośpiechu drzwi. - Rob.. co ty wyprawiasz? - Zapytałem spokojnie, wstając z podłogi i poprawiając koszulę. - Mike.. - Powiedział niepewnie chłopak podchodząc o kilka kroków. - Gdzie mi tu w tych brudnych butach, dopiero zamiatałem! - Upomniałem go,  pokazując ręką na nogi perkusisty. - Mike... 
- Zdejmij te glany, bo mi się naprawdę nie chcę tu sprzątać po raz setny... - Powiedziałem zrezygnowany, poprawiając dłonią pościel na łóżku. - No kurwa Mike! - Krzyknął, podbiegając do mnie, i szarpiąc mnie za koszulę. - Puść mnie... - Wyprowadzony z równowagi , spojrzał na mnie nienawistnie. - Posłuchasz mnie w końcu? - Zrobiłem właśnie minę pt. " To ty coś mówiłeś?" - Tak, słucham cię. - Oznajmiłem poprawiając sobie kołnierzyk. - Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość. - Powiedział chłopak, patrząc na mnie smutno. Mam wrażenie, że ta zła, ma dużo większą wagę. - Dobra jest taka, że Chester za tobą tęskni, i postanowił dać ci kolejną szansę. - Te słowa, były dla mnie... nie wiem jak to nazwać, chyba ostatnio tak się cieszyłem jako dziecko jak dostałem pierwszą gitarę, ale po chwili zgasł mi entuzjazm, który przerodził się w strach przed drugą wiadomością. - A zła? - Zapytałem niepewnie, patrząc chłopakowi w oczy. Przyjaciel westchnął głęboko. - Ktoś widział cię w okolicach hotelu, i zrobił ci zdjęcia , które są teraz w sieci, co oznacza, że każdy fan wie gdzie jesteś, a skoro fani wiedzą gdzie się znajdujesz, to reszta zespołu też już pewnie wie. - Niekontrolowanie otworzyłem usta. Nie, to nie może być prawda. Złapałem się za głowę. - I tak prędzej czy później bym się "znalazł" ponieważ, miałem zamiar iść na mecz siatkówki...
- Czy ty nie masz mózgu? Chcesz się ukrywać, a wybierasz się na największe imprezy w mieście? I to ty jesteś ten mądry w zespole?!
- Rob, uspokój się. Ja obiecałem że przyjdę Otisowi. Idę się wykąpać , a potem muszę się stąd wynieść, nie mogą mnie tu znaleźć. - Chłopak przytaknął , i wyszedł wojskowym krokiem z mojego mieszkania. 
Poczułem się dziwnie, Rob zachował się.. jak jakaś ... służba ? Przyszedł, coś powiedział, i poszedł?
On dla mnie nie pracuję, jest moim przyjacielem, i to się nie zmieni, nie ważne czy tu pracuje czy nie.
Wybiegłem za nim na korytarz, lecz nie widziałem go.

Minęła chyba godzina, od kont jestem w tej łazience, nie potrafię się ogarnąć, nie wierzę w to że już wszyscy wiedzą że już każdy wie gdzie mnie szukać, każdy wie gdzie jestem. Stojąc przed lustrem, przetarłem twarz, to nie ten sam Shinoda, to jakiś stary dziad z jego twarzą. Nie mogąc dłużej na siebie patrzeć, wyszedłem pewnym krokiem z łazienki , po czym nagle poczułem gwałtowne szarpnięcie, a następnie silny ból pleców. 
Gdy zorientowałem się co to spowodowało odjęło mi mowę. - Mike! - Krzyknął Chester, nawiązując kontakt wzrokowy, mogłem bez wątpienia stwierdzić że jest bliski płaczu. - Co się dzieję Chaz? - Zapytałem jakby nigdy nic, przełykając ciężko ślinę. - Co? DLACZEGO NAS WSZYSTKICH ZOSTAWIŁEŚ? DLACZEGO? WIESZ JAK SIĘ O CIEBIE MARTWILIŚMY? - Warknął rozpaczliwie, próbując gniewem zamaskować ból. - Chester..
- Muszę się dowiedzieć z internetu gdzie cię szukać?! Uciekłeś jak tchórz zamiast stawić czoło problemom! DLACZEGO MIKE? DLACZEGO?! - Spojrzałem mu w oczy, byłem niewiarygodnie spokojny, czułem się jak w moim koszmarze
...

Chłopak przejechał delikatnie dłońmi w dół, po moim torsie. - Co słychać Mikey? Nie ładnie tak znikać bez słowa.. - Powiedział cicho, prawie szepcząc, przebierając falcami po moim podbrzuszu, mogłem rozważać że robił to, z niewiedzy co zrobić z dłońmi, lecz gdy westchnąłem cicho, próbując uciec od jego dotyku , chłopak uśmiechnął się z satysfakcją. On wiedział że się go boję, i potrafił to wykorzystać. - Dlaczego tak nas zostawiłeś bez słowa? - Jego zimny, a zarazem gorący ton, przyprawiał mnie o gęsią skórkę.

Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, chłopak patrzył mi w oczy pytająco, a ja nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, bo miał rację, wolałem uciec...
- Ja cię kocham Shinoda! Kocham cię kurwa, a ty mi zrobiłeś coś takiego! - Bez zastanowienia złapałem jego twarz w dłonie i złożyłem na jego ustach namiętny pocałunek. 
Po chwili chłopak rozluźnił się, a ja co?
A ja miałem ochotę skakać po meblach jak zwierze i krzyczeć " CHESTER MNIE KOCHA !!! " 
W pewnym momencie przerwałem pocałunek i spojrzałem mu w oczy delikatnie się uśmiechając. - Przepraszam Chester, wiem że już .. nie jestem tym samym Shinodą co kiedyś, ale zależy mi na tobie i... - Chłopak niespodziewanie zaśmiał się i mnie pocałował. - Nie gniewam się. - Powiedział wesoło, patrząc mi w oczy.
COŚ - TU - NIE - GRA.
- Chester? Ty coś brałeś prawda? - Stwierdziłem niepewnie, przyglądając się obejmującemu mnie w pasie chłopakowi. - Ale czy to ważne? WAŻNE ŻE CIĘ ZNALAZŁEM I ŻE JESTEŚMY SZCZĘŚLIWI!! - Krzyknął z euforią w głosie. - Chodźmy pić ! Trzeba to uczcić !
- Chester! - Krzyknąłem stanowczo, dla opamiętania wokalisty, lecz to ledwo poskutkowało. Chłopak tylko zaśmiał się mi w twarz , po czym złapał mnie za rękę. - Chodźmy pić. - Powtórzył zadowolony. 
Co tu się w ogóle dzieje? To ja i Chester jesteśmy znowu razem? Chyba nie skoro rozmawia ze mną pod wpływem narkotyków. - Jak nie chcesz pić, to przynajmniej chodźmy do łóżka! To trzeba uczcić! 
- Chester błagam cię, uspokój się ! - Syknąłem gdy chłopak zaczął rozpinać mi koszulę, a ja zapinałem ją na nowo. - Nie kochasz mnie? - Powiedział smutno. - Kocham...
- A NIE CIESZYSZ SIĘ Z TEGO ŻE JESTEŚMY RAZEM? SPOKO! - Nie ręczę za siebie, zaraz go zamorduje. - CHESTER ! OGARNIJ SIĘ ! - Wpadłem na pomysł. - Co powiesz na wspólny prysznic?


- Wypuść mnie stąd Mike! - Krzyknął wokalista waląc w drzwi z łazienki. - Poczekam aż wrócisz do normalności. - Westchnąłem , i usiadłem pod tymi samymi drzwiami. 
Aż trudno mi uwierzyć, że zamknąłem Chestera w łazience, no ale co miałem zrobić? 
Nie mogłem mu pozwolić wyjść, bo ktoś  by go zobaczył w tym stanie, i może zrobiłby krzywdę sobie, albo komuś. Ponownie westchnąłem , po czym oparłem głowę o drewniane drzwi. - Ja pierdole... - na moich ustach pojawił się uśmiech, bo ta sytuacja jest zabawna, Sławny raper zamyka zaćpanego partnera w hotelowej łazience. Tak, to o tym marzyłem przez całe życie.
* * *
Dziwny ten rozdział, coś mi nie gra... :///
Nie naturalny, ale strasznie chciałam to napisać... a tak to się kończy jak nie mam weny.

2 komentarze:

  1. fajny ten rozdział chcem więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahahahaha, zamknięty Chester w łazience mnie kompletnie rozbawił. Według mnie tekst powyżej jest udany, nie wiem, co Ci w nim nie pasuje. Bez zarzutów. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, naprawdę. :)
    No tak, Chest znowu się naćpał. To wszystko wyjaśnia. Ciekawi mnie, co powie, gdy już będzie w normalnym stanie.. Czy odwoła swoje słowa, czy się do nich przyzna? Hmm. Możliwości wiele, właściwa jedna.
    No to oczywiście czekam niecierpliwie na następną część, weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń