Ten najgorszy moment..
Moment w którym budzę się zakneblowany, i przywiązany do łóżka, a na moich biodrach siedzi Chester, nawet nie muszę otwierać oczu by poznać że to on, czuję jego zapach...
NO PEWNIE. Klasyka, znowu Bennington przywiązał mnie do łóżka, powinienem się cieszyć, ale w tym momencie to nie było nic przyjemnego... to był koszmar.
Chłopak przejechał delikatnie dłońmi w dół, po moim torsie. - Co słychać Mikey? Nie ładnie tak znikać bez słowa.. - Powiedział cicho, prawie szepcząc, przebierając falcami po moim podbrzuszu, mogłem rozważać że robił to, z niewiedzy co zrobić z dłońmi, lecz gdy westchnąłem cicho, próbując uciec od jego dotyku , chłopak uśmiechnął się z satysfakcją. On wiedział że się go boję, i potrafił to wykorzystać. - Dlaczego tak nas zostawiłeś bez słowa? - Jego zimny, a zarazem gorący ton, przyprawiał mnie o gęsią skórkę.
Jego dłoń , jak pająk, powędrowała ku górze, zacisnąłem powieki , uspokajając oddech. Gdy ręka chłopaka doszła do szyi, zatrzymała się, a wokalista pochylił się nade mną satysfakcjonując się moim przerażeniem. - Spokojnie.. - Wyszeptał, po czym założył mi maskę na oczy. On wie, że boję się tego że zrobi mi krzywdę, bo czemu nie? Zemsta za coś co ukrywałem przed nim przez tyle lat... To było by bardzo w jego stylu. Chciałbym poprosić go o litość, może nic mi nie zrobił, ale cierpię psychicznie, jestem człowiekiem który przewiduje najgorsze scenariusze, dlatego tak wszystkiego się boję, nawet chłopaka, z którym chciałbym spędzić resztę życia. Z rozmyślań wyrywa mnie chłód metalu na moim brzuchu , po raz kolejny wzdrygam się.
Słyszę śmiech chłopaka. - Fajne nie? Skalpel sobie znalazłem... - Stwierdził, jadąc urządzeniem delikatnie po moim ciele, Przerażony zaistniałą sytuacją próbowałem opanować oddech , miałem wrażenie że jak będę oddychać szybciej, to partner może przeciąć mi skórę. W pewnym momencie poczułem przeszywający ból w mostku. Spowodowało je ostre metalowe narzędzie trzymane w dłoni Benningtona. Chciałem krzyknąć, lecz knebel mi to uniemożliwił, co wynikło z tego że zawyłem cicho z bólu.
Poderwałem się nagle z łózka , automatycznie przykładając dłonie do twarzy.
Tego typu sny prześladują mnie już od dłuższego czasu.. sny.. haha.
Tego typu koszmary.
Wstałem z łóżka, po czym zorientowałem się że jestem cały oblany potem - Wykończę się.. - pomyślałem, po czym oświeciłem światło w łazience, do której właśnie poszedłem.
Po dłuższym prysznicu, nie miałem ochoty już iść spać, więc postanowiłem pierwszy raz od długiego czasu sprawdzić pocztę elektroniczną.
Najnowsza wiadomość jest ze wczoraj, od Otisa:
" Cześć Tato, nie wiem czy ty to w ogóle przeczytasz ale...
mam nadzieję że pojawisz się na moim meczu siatkówki - odbędzie się on za tydzień o 15.00, wiesz gdzie. Liczę na ciebie
Tęsknimy.Otis i mama"
Przetarłem zmęczoną twarz, po czym zawyłem z niezadowoleniem, tyle czasu temu obiecywałem Otisowi że pojawię się na tym meczu, i nie mogę go zawieść, chciał zawsze przedstawić mi Anastazję - Jego dziewczynę, z którą jest już od bardzo dawna.. arrgghh.... muszę się tam pojawić.
Za oknem już jasno, a zegarki pokazują godzinę 7.30... nie wiem czy obudziłem się tak wcześnie, czy brałem prysznic tyle czasu. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. - Słucham? - Powiedziałem, stając niedaleko nich. - Obsługa Hotelowa. - Zmarszczyłem czoło, na dźwięk znajomego głosu zza drzwi. - Tak, już otwieram. - Pośpiesznie odsłoniłem żaluzję, po czym otworzyłem drzwi, i widok mnie zamurował. - Witam, ja tutaj jestem by sprawdzić bezpieczniki, bo z tymi u pani obok było jakieś spięcie, i chcę zobaczyć czy u pana wszystko w porządku. - Rob ani na chwilę nie oderwał wzroku od kartki na której coś notował, i chyba nawet nie wiedział z kim rozmawia. Dużo się nie zmienił od kont go ostatnio widziałem, nie ma zarostu, dziwny widok...
Po jakimś czasie , podniósł na mnie wzrok i zmarszczył czoło, a moja mina to już musiała naprawdę zabawnie wyglądać, bo patrzyłem się na niego, jak na zoombie które chce mnie zabić. - MIKE? - Powiedział zdziwiony perkusista mierząc mnie wzrokiem. - Cześć Rob..
- Fajnie cię widzieć... widziałeś gdzieś moje pałeczki? - Zapytał z uśmiechem, jak by nigdy nic. - Nie.. ale jak chcesz to możesz u mnie poszukać... - Stwierdziłem nieśmiało machając palcem w stronę sufitu, drapiąc się po głowie. - Pracujesz tutaj? Po co, przecież masz z czego żyć...
- Mike.. - Powiedział, po czym usiadł na łóżku. - Ile czasu mogę siedzieć w studio bez żadnego zajęcia, moje życie jest szare i nudne, ale wiem co czujesz... wiem jak kochać kogoś, a nie móc z nim być... - Usiadłem obok niego, zaciekawiony tym co mówi. - W kim ty jesteś zakochany? - Zapytałem, marszcząc czoło. Chłopak spojrzał na mnie smutno, i odwrócił wzrok, po czym uświadomiłem sobie kogo miał na myśli. - Kochasz się we mnie? Naprawdę? ... Nadal?
Wow :o
OdpowiedzUsuńTo, jak Mike przypomniał Robowi o tych pałeczkach, wskazując na sufit, było świetne XD Już sama o tej akcji zapomniałam, a tu takie bum.
Widzę, że zaczynasz tak jakby... "nowy rozdział w życiu Mike'a". Pozytywnie! Mam nadzieję, że dużo będzie się działo.
Ale.. dlaczego Rob zareagował na Mike'a tak obojętnie? O ile dobrze kojarzę, to nie widzieli się ponad cztery miesiące, a Rob go kocha... chociaż, ja nie integruję, bo to Twoje opowiadanie i ja tutaj nie mam nic do gadania.
No to tak, to co zawsze, czyli oczywiście WENY i czekam na kolejne części :)
( pisze się skąd - nie "z kont", ale to Twój jedyny dzisiejszy błąd ortograficzny, którego udało mi się wyłapać :) )
Jak to nie masz nic do gadania, twoje zdanie jest ważne bo to w końcu ty to czytasz <3
UsuńWidzisz to w ten sposób, bo Mike'a przedstawiam jako bardzo emocjonalną osobę, i jest dosyć pedalski, ale taki mi już się utarł. ;___;
Rob nie pokazuję tak bardzo swoich emocji. Ale spokojnie. :D
<3
OdpowiedzUsuń