piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 17.

Zacisnąłem dłonie mocniej na kierownicy , nie jadę bardzo szybko, ale wystarczająco by poczuć wolność.
Walizki z moimi rzeczami leżą już dawno na tylnych siedzeniach wozu, nie mogłem tam zostać, nie potrafiłem. Teraz czuję wyrzuty sumienia że zostawiłem tam Otisa, boję się że Ryu zrobi mu krzywdę. Tylko że ja musiałem stamtąd uciec, nie mogę pozwolić zniszczyć resztki tego co ze mnie zostało, przez nienawidzącego mnie byłego kumpla, skoro radzili sobie przez tyle lat, to teraz też sobie poradzą prawda?
Wjechałem samochodem w głąb lasu, na niebie już zaczynają się pojawiać gwiazdy - jest osiemnasta.
Gdy samochód się zatrzymał, i zgasły światła ogarnął mnie nie pokój, zacząłem się niepewnie rozglądać za oknami, blokując przy tym drzwi. Nie rozumiem co spowodowało moje nerwy, bo wokół było pusto, ciemno i pusto.

- Mike! Tak coś jest! - Krzyknęła czerwono włosa dziewczynka wskazując palcem na lasek przy moim domu. - No co ty mówisz Taylor, tutaj nie ma zwierząt.
- Ale... ja nie mówiłam w cale o zwierzaku.

Ten sam niepokój ogarnął mnie teraz, jak i tamtego wieczora, tylko że wtedy, wziąłem siostrę na ręce, i wróciliśmy do domu, w którym czuliśmy się bezpiecznie... ah... ta rezydencja Shinod.
Teraz nie mogłem sobie wybrać nic bezpieczniejszego niż siedzenie do rana w samochodzie, w tym momencie moja kieszeń zawibrowała a ja sam odskoczyłem "padając na zawał".
Na ekranie mojego białego IPhone'a pojawiło się moje zdjęcie z Chesterem, i napis "BENNINGTON"
Przez chwilę się zawahałem , ale w końcu postanowiłem odebrać.
- Mike?
- ...
- Gdzie ty jesteś?
- A co cię to interesuję? Wyrzuciłeś mnie z domu!
- Uspokój się...
- Jak mam się uspokoić? To nie ciebie zostawia osoba dla której jesteś w stanie się zabić, to nie ty dowiedziałeś się po 17 latach że jesteś ojcem, to nie ciebie chcę dorwać były kumpel i zrobić z ciebie kogoś innego ! Nie wiesz nic!
- Ale to nie za tobą dzień w dzień chodzi człowiek którego panicznie się boisz! - Stwierdził zirytowany Bennington, albo mówił o Castle'u albo o kimś nie wiem. 
- To może pora dorosnąć, i spojrzeć na to z innej strony. - w tym momencie rozłączyłem się i wypuściłem telefon z dłoni, a ten upadł gdzieś na ziemię, a ja sam przecisnąłem się między siedzeniami i położyłem się na tylnym siedzeniu. 
Nigdy tam nie wrócę.
Nie wrócę do tego domu , nie wrócę do mieszkania gdzie czeka na mnie zakochana we mnie dziewczyna, gdzie czeka mój prawie dorosły syn, nie wrócę do domu, gdzie będzie czekać na mnie siostra, nie wrócę nawet do Chester'a... Muszę odejść, nie mogę... po prostu już nie mam siły. 
 THE END.
 To był już prawdopodobnie ostatni rozdział tego opowiadania, może będę je kontynuować, ale już pod innym profilem, przepraszam Bennodziacze.

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 16

Zakryłem bladą twarz, roztrzęsionymi dłońmi, po głowie jeszcze chodziły mi myśli i wspomnienia z przed kilku godzin.
Patrząc martwo w jeden punkt na szklanym stoliku, próbuję powstrzymać napływające do oczu łzy.

- Mike! - Słysząc głos Benningtona, odwróciłem się gwałtownie , Chłopak stał 10 metrów za mną, po jego twarzy spływały strugi deszczu, a on sam patrzał na mnie smutno, uchylając lekko usta, wyciągnął rękę do mnie. - Chodź tutaj... - Podszedłem do Chester'a , i złapałem go za rękę. - Wrócisz do mnie? - Chłopak wzdychał, po czym puścił moją rękę i odsunął się na krok. - Nie.. - Stwierdził, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy. - To po co tu po mnie przyszedłeś? - Chłopak zagryzł wargę, i odwrócił wzrok. - Bo nie mogę pozwolić, byś zabił się z mojej winy.
- - -
- Dzień Dobry Anna. - Powiedział poirytowany wokalista, wprowadzając mnie za fraki do jej przedsionka. - Witaj Chester... Co wy tu robicie? - Zapytała zmieszana dziewczyna, poprawiając swój szlafrok. - Ja go tylko tu odholowałem. - Stwierdził, puszczając moją kurtkę. - Odholowałeś? A co się stało? - Powiedziała zaszokowana dziewczyna , wbijając wzrok w wokalistę. - Nic. - Stwierdził arogancko, i wyszedł wojskowym krokiem z domu, zostały po nim tylko mokre ślady na podłodze.
Anna zamknęła drzwi za Chester'em, po czym podeszła do mnie. - Idź się przebrać, bo się przeziębisz.

- Mike? - Ciepły głos dziewczyny, wytrąca mnie z zamyślenia , otarłem dyskretnie łzę z policzka, i spojrzałem na nią. - Jak się trzymasz? - Zapytała, siadając obok , i łapiąc mnie za rękę. - Kocham go... - Dziewczyna odwróciła smutno wzrok, po czym znowu na mnie spojrzała. - Miłości nie ma.. jest zauroczenie, które przeradza się w przyzwyczajenie. - Obrzuciłem ją zaszokowanym spojrzeniem, ale nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. 
Po chwili zaś wstała, i ruszyła w stronę schodów. - Jak by wrócił Ryan, to ja jestem w pokoju na górze, a Otis jest u kolegi. - Powiedziała chłodno, znikając na pół piętrze. 
Nie wiem ile sekund, minut,godzin.. przesiedziałem wpatrując się w te pieprzone schody , wszystko co ona robi, wszystko co mówi, każda mina jaką zrobi.. kojarzy mi się z Chesterem. 
W pewnym momencie usłyszałem otwieranie się drzwi wejściowych , momentalnie wstałem, patrząc w ich stronę. - Aniu, wróciłem kochanie. - Krzyknął, wchodzący do środka chłopak, był ubrany w luźną koszulkę , na której było napisane "FM" wzdrygnąłem się na ten widok, chociaż to nie był ten sam dreszcz, jak po tym jak, z pod czerwonej czapki z daszkiem, rozpoznałem do kogo ta koszulka należy. Chłopak podszedł o kilka kroków do mnie, tak jak by mnie wcześniej nie zauważył, i spojrzał na mnie pytająco. - Anna jest w pokoju na górze... - Stwierdziłem niepewnie, a on tylko się cwanie uśmiechnął, krzyżując ręce na piersi. - SHINODA! - Podszedł do mnie szybkim krokiem , i gwałtownie szarpiąc mnie za koszulę uderzył mną o ścianę.
NO JA PIERDOLE, CZY WY WSZYSCY, MACIE JAKĄŚ CHORĄ MANIE, OBIJANIE MI PLECÓW?!
- Znowu się spotykamy. - Stwierdził, uśmiechając się pod nosem. - Witaj Ryu. - Ryan należy do Syles od Beyond, czyli do grupy, która współpracowała z Ford Minor. - Mówiłem że cię kiedyś dopadnę, jak nie będziesz z tym swoim Benningtonem, dla którego zostawiłeś Hip-Hop by nagrywać to gówno. 
- Linkin Park nie jest gównem! - Warknąłem , w tym momencie kontem oka zobaczyłem Otisa, który swoi za Ryu. - Nie? Popatrz na siebie, byłeś zajebistym raperem, mogliśmy osiągnąć wszystko, rozumiesz? Wszystko! A ty wybrałeś, jakiś tam kurwa hip-hop-owy Rock! 
- Alternatywny ! 
- Co mnie to kurwa obchodzi! - Krzyknął ze złością. - Co się z tobą stało? Ty i koszula? Ty i rurki ? Ty i converse? Ty się widziałeś w lustrze?! Co ty ze sobą zrobiłeś! Gdzie twoje luźne ubrania ? Gdzie czapki z daszkiem? Gdzie dziewczyny?! Kurwa, pierdolony gej! - Po tych słowach rzuciłem mu naprawdę smutne spojrzenie, nie lubię wysłuchiwać, że jestem gorszy, bo wolę chłopaków. - Co ty w ogóle robisz w moim domu?! 
- To nie jest twój dom... - Odezwał się Otis, który był świadkiem całego tego wydarzania. - Zostaw mojego ojca w spokoju, bo wyrzucę cię z domu! 
- Nazywasz tego ciula twoim ojcem?! - Krzyknął wkurzony Ryu , puszczając mnie i podchodząc nerwowo do Otisa.
- Otis, idź stąd.! - Powiedziałem trybem rozkazującym, ale w ogóle się tym nie przejął, bo był zajęty wbijaniem nienawistnego spojrzenia w Ryan'a.
- Tak! Bo to jest mój tata, a ty mi go nie zastąpisz! 
- Zamknij się gówniarzu, bo ci ryj stłukę. 
- Tylko mnie dotknij, a dowiedziesz tego że nie jesteś niczego wart, czym zaistniejesz? Bo uderzyłeś siedemnastolatka? No gratulacje! - Jego styl wypowiedzi, determinacja, agresja. On naprawdę jest do mnie podobny, ale za szkolnych lat, z wiekiem stałem się aż za spokojny. 
Ryan odwrócił się do mnie, zabijając mnie wzrokiem. - Ja cię jeszcze naprawię, będziesz tym samym The Glue co w Liceum, zobaczysz kurwa!

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 15.

 Wszyscy wróciliśmy do USA, Chester "leżał" na mnie, przez całą drogę samolotem, chłopak prawię w ogóle nie spał, więc niech sobie śpi moje biedactwo. Pogłaskałem go po głowię , i delikatnie zmieniłem jego ułożenie, bo przy aktualnej pozycji, po przebudzeniu, nie umiał by się ruszać, z powodu bólu kręgosłupa.
Siostrzyczka jest jeszcze pod narkozą, Castle mówił mi, że mogą wystąpić powikłania, i Taylor będzie musiała zrezygnować z Studia, nie wiem jak jej to powiem, występy taneczno-wokalne to jej cały świat, to tak samo jak by odebrać mi głos, instrumenty i ołówki...

Stojąc pod jej drzwiami, zastanawiałem się długo czy jeszcze się nie wycofać.
Tak się składa, że Anna Sinoda mieszka w USA,  i to nawet w okolicy szpitala.
Nie, nie napisałem źle jej nazwiska, poznaliśmy się właśnie dlatego, że nasze nazwiska, różniły się jedną literą. W  końcu, odważyłem się zapukać do drzwi. - OTWORZE MAMO! - Po chwili drzwi otworzyły się, a za nimi stał młody chłopak mojego wzrostu. Miał granatowe włosy i ciemno niebieskie, zaspane oczy, przez chwilę poczułem się jak bym patrzył w lustro. Chłopak zmierzył mnie nieprzytomnym wzrokiem, po czym wypuścił z wolnej dłoni komórkę. - Cześć.. - Powiedziałem, podnosząc z ziemi jego telefon, i podając mu ją. - Mike Shinoda... - Wyszeptał patrząc się na mnie nie przytomnie. - Otis, kto przyszedł? - Chłopak nie odezwał się słowem, tylko cały czas patrzał na mnie jak na jakąś naprawdę ładną dziewczynę, po chwili poczułem się nieswojo. - No Otis.. - Powiedziała dziewczyna, wchodząca do przed pokoju, Szatynka była nieco niższa od nieprzytomnego Otis'a i spojrzała na mnie z podobnym zdziwieniem. - Przepraszam, my się znamy? - Powiedziała, poprawiając okulary, które miała właśnie na nosie. - Mamo, to jest Mike Shinoda, ten z Ford Minor ! - Krzyknął podniecony chłopak, zasłaniając sobie twarz dłońmi. - Nie wierze... - Wymamrotał, Anna uśmiechnęła się szeroko. - Wejdź Mikey. - Powiedziała wprowadzając mnie do domu.
Cały dzień przesiedziałem u niej, rozmawiając z nią o tym co się wydarzyło przez ostatnie lata, o tym czemu nie dała mi znać o tym że jest w ciąży z Otisem, a nie zrobiła tego dlatego, że znalazła sobie nowego chłopaka - Zabójczo przystojny gangster - Rico, od którego boi się odejść. Pan R. do tej pory myśli, że Otis to jego syn, a nie mój.

CZUJĘ. SIĘ. JAK. W. KIEPSKIM. FILMIE.

Otis ma moją koszulkę, którą miałem za czasów liceum. Zwykły sportowy, biały T-Shirt , z błękitnym napisem "Shinoda 12" na plecach. Kto by zwrócił uwagę na to "h" w nazwisku....
Anna już nie ma jasno niebieskich włosów, i emo grzywki, jak wtedy gdy wyjechaliśmy, teraz, ma długie czarne włosy , spięte w wysoki kucyk, i okulary, w których tak czy owak wygląda zjawiskowo.
No ale co mnie dziwi, to już nie dziewczynka tylko kobieta, kto wyobraża sobie dojrzałą matkę, w niebieskich włosach, pędzącą na deskorolce. Ja też się zmieniłem, też już nie chodzę w ubraniach o 4 rozmiary za duże, nie mam kolorowych włosów, tylko chodzę w koszulach, i zwykłych spodniach. Jedyne co się we mnie nie zmieniło to duże brązowe oczy, tak samo jak i u Ann.
Otis pokazał mi jak pięknie gra na pianinie, powiedział ze jestem jego autorytetem, i chcę być kopią mnie, ten widok... chłopak w czapce z daszkiem, którego palce, płynnie biegają po klawiszach pianina. Tak jak ja 18 lat temu.

 Przeszukując całe spodnie, westchnąłem bezradnie, po czym zapukałem do drzwi. Zapomniałem kluczy, standard.
Nikt nie otwiera, przyciskam klamkę, i na moje szczęście drzwi otwierają się.
Wszedłem do środka, ściągając bluzę, i wieszając ją na haczyk. - MIKE, TY ZDRADZIECKA SZMATO! - Te cudowne powitanie usłyszałem od Chester'a który nerwowo , szarpnął za koszulę i przygwoździł mnie do ściany.  - O co ci chodzi? - Zapytałem zestresowany, patrząc w jego opuchnięte od łez oczy. - O to. - powiedział, machając mi pogniecioną kartką przed twarzą. - Grzebałeś mi po kieszeniach?! - Krzyknąłem z wyrzutem, próbując odebrać mu list. - Dlaczego nie powiedziałeś mi że masz dziecko!?
- Sam o tym nie wiedziałem do niedawna. - Próbowanie uspokoić oddechu jest na prawdę ciężkim zadaniem. Cały czas wydaję mi się że Chester ma ochotę mnie uderzyć, powstrzymuję się od tego, ale każde moje słowo wytrąca go z równowagi coraz bardziej, i zaczynam się obawiać że oberwę z prawego sierpowego, a tego mogę nie przeżyć.- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym od razu , jak się o tym dowiedziałeś? - Nastała cisza, chłopak puścił mnie, po czym zmierzył mnie gniewnym wzrokiem. - Z nami koniec Michael! - Krzyknął, po czym rzucił kartką o ziemię, i szybkim krokiem, zamknął się w pokoju.
Jeszcze przez moment, stałem, i patrzałem za nim nie przytomnie, po czym podbiegłem prawie potykając się o własne nogi. - Nie, Chester błagam! - Krzyknąłem uderzając dłońmi o jego drzwi. - Nie zostawiaj mnie, proszę. - Do oczu napłynęły mi łzy , moje życie bez niego nie będzie takie same, nie będę potrafił bez niego żyć. - Chester, proszę otwórz... - Chłopak otworzył drzwi i spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem. - Pakuj się, jutro nie chcę tu widzieć, ani ciebie, ani twoich rzeczy. - Powiedział bezdźwięcznie, i zamknął za sobą drzwi.
Upadłem przed nimi na kolana , zasłaniając twarz dłońmi. - Boże... - Resztkami sił opanowywałem płacz. - To było jak byłem młody, byłem głupim dzieciakiem Chester ! wtedy nawet nie marzyłem by być z tobą ! Nie chciałem jej zrobić dziecka, nie myślałem co robię. Błagam... zostań ze mną.... - Cisza.

Zimna, deszczowa noc, zostawiłem spakowaną walizkę, i wszedłem na rusztowanie, nikt jej nie ukradnie, tu i tak nikt nie chodzi, a nawet jeśli to co z tego. 
Normalnie bym nie podszedł do tego rusztowania, a teraz patrzę 50 km w dół, wspaniały czas by umrzeć, to miejsce zostanie za zawsze w mojej pamięci.

"22.38.
Te jedno miejsce, tyle pięknych wspomnień.
Stojąc na krawędzi , przepaści mierzącej tak wiele, patrzę w dół, mimo tego jak boję się wysokości, dostrzegam piękno tego miejsca. Strach przejął górę, muszę się cofnąć. Przymykając oczy zrobiłem 3 kroki w tył. - Przeraziłeś się wysokości. - Postać wyłoniła się z ciemności i stanęła naprzeciwko mnie. Chester. - Piękna noc prawda ? - Powiedział uśmiechając się do mnie. - Co ty wyprawiasz Chester ?
- Piękna noc by umrzeć... - Wyszeptał i popatrzał w przepaść , Wszedł na jakąś nieubezpieczoną, i starą część rusztowania, o której zapewne już nikt nie pamięta, tu nikt nie chodzi, tu nie wolno przebywać, ale... to chyba jedyny przepis który notorycznie łamię. Chłopak poszedł na jej koniec i odwrócił się w moją stronę. - Chester wracaj tu ! - Krzyknąłem za nim i podbiegłem do rusztowania, ale nie potrafiłem na nie wejść. - Proszę, chodź tutaj.. - Wyszeptałem , wyciągając drżącą rękę w jego stronę. - Przyjdź tu po mnie. - Wzdrygnąłem się.Czy mogę nic zrobić ? Mogę, mogę tam po niego iść, Wydaje się to takie proste.
Może to i jest proste, ale nie dla kogoś z lękiem wysokości.
Doszedłem do wniosku, że ja nie wiem czego się nie boję. No chyba tylko pająków...
Przełamałem się , i ruszyłem w jego stronę, a co jak źle postawię nogę i spadnę ? Spojrzałem w dół, nie Michael , nie patrz w dół. Za późno. Stanąłem jak wryty , i co teraz ? Ani w te, ani we wte , zamurowało mnie, płytki oddech daje się we znaki. Jeden oddech, drugi, nie myśl o tej wysokości , trzeci oddech, czwarty, piąty... Otworzyłem oczy, i podniosłem wzrok, na chłopaka stojącego 2 metry przede mną, pierdolone 2 metry, które dłużą mi się bez końca. Jestem przed nim, zaraz obok niego. Złapałem go za rękę i spojrzałem mu w oczy. - Chester, wracajmy.
- Czego ty się boisz Mike ? - Zapomniałem jak to jest, kiedy jesteś dla kogoś przejrzysty jak łza.
- O ciebie Chester, wracajmy. 
- Nieprawda. Nie boisz się o mnie, tylko o siebie. - puścił moją dłoń i przyjrzał mi się. - Co ? Boisz się że spadniesz ? To raczej nie możliwe jeśli się nie wychylisz, a więc.. - Przytuliłem się do niego . - Masz rację, boję się że spadnę, chodźmy stąd... proszę cię ! "



Teraz sam stoję na jej krawędzi, nie boję się... strach jest wtedy kiedy boisz się zabić. 
A w tej chwili, 
To mnie to nie obchodzi czy spadnę,
nie obchodzi mnie to czy przeżyję.
Bez Chester'a , ja nie istnieję. 


poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 14

Otworzyłem oczy, w miejscu w którym się znajdowałem było słychać tylko cichy świst powietrza za oknem. Po krótkiej chwili jednak rozpoznałem w tym pomieszczeniu, wnętrze samolotu. Wstałem , by się rozejrzeć, od panującej ciszy, i nie znośnej duchoty, robi mi się słabo. Mogę się założyć, że poza świstem powietrza za oknem słyszę coś jeszcze... coś przerażającego... czyjś oddech. Stanąłem na środku korytarza , pomiędzy fotelami, i nagle przeszedł mnie dreszcz. Poczułem gorący oddech na swojej szyi , nie wiem czy bardziej przeraziło mnie to, że wcześniej nikogo za mną nie było, czy bardziej to jak wysoka musi być osoba za mną, że oddycha mi na kark. 
Przełykając głośno ślinę, odwróciłem się.
Nie wiem ile to miało wzrostu, ale przy zgarbionej postawie , było i tak wyższe niż ja.
Wyglądało to jak ciemno czerwony koń , stojący na tylnych nogach, pochylając się zaraz nade mną, można na pierwszy rzut oka stwierdzić, że tego trupa ktoś tu postawił by mnie nastraszyć, jak by nie fakt, że on oddychał, i patrzył prosto na mnie , nie potrafię opisać, jak okropnie wyglądało to stworzenie.
W wybuchu paniki, odskoczyłem, uciekając co sił w nogach, do przeciwnej części samolotu. 
Wpadłem na kogoś, po czym upadłem na ziemię. Ktoś pomógł mi wstać, zdezorientowany, podziękowałem pod nosem, i spojrzałem na towarzysza. Przede mną  stał mężczyzna mojego wzrostu, w długich rozczochranych włosach, wampirzymi kłami, i twarzą pomalowaną na postać lalki z "piły" lecz w jego postaci poznałem coś znajomego... w jego oczach.... - Chester.
- Zagrajmy w grę... - Powiedział , uśmiechając się do mnie złowieszczo, po głosie mogę się założyć, że pod tą dziwną stylizacją kryję się pan Bennington. - Tamten koń, ma w pysku nóż... - Stwierdził, wkładając ręce do kieszeni kurtki. - Musisz mnie zabić, nie wiem czy użyjesz tego noża, czy też czegoś innego... jeśli nie wykonasz tego zadania , to ja zabiję ciebie. - ostatnie cztery słowa, zabrzmiały złowieszczo, nawet jak na niego. - Masz Minutę... 

Otworzyłem oczy , zaraz obok siedział Chester szarpiąc mnie za ramię, na sam jego widok odskoczyłem tak gwałtownie, że przeskoczyłem puste siedzenie Justina , padając na podłogę. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, po czym stanął nade mną. - Co ty wyczyniasz? - Powiedział, po czym uśmiechnął się. - Miałem zły sen... - odpowiedziałem zgryźliwie, wstając z podłogi.  - Tak? A ja myślałem że zwiedzasz podłogi w samolocie. - Zakpił Chester , po czym wziął mnie za rękę. - Chodź, już dolecieliśmy. 

Siedząc na podłodze w siadzie skrzyżnym, opierając głowę o ścianę i lustrując każdą lampę na suficie. 
Na przeciwko mnie, w tej samej pozycji siedzi nie obecny Delson, pogrywając sobie na gitarze akustycznej. 
Co kilku minutowy wybuch śmiechem Benningtona , siedzącego obok, wytrąca mnie z skupienia nad bardzo interesującymi świetlówkami. - Co ty robisz? - Zapytałem cicho, spoglądając na chłopaka. - Czytam listy od fanów...
- Listy od fanów? - Powiedziałem zdumiony, przybliżając się, i biorąc kilka kopert do rąk. - Tak, są cudowne, jedni piszą listy, inni przemówienia, inni wiersze, inni piosenki , inni wysyłają zdjęcia z koncertu, albo z za kulis, jedni mówią co o mnie myślą, nawet czasem mam ochotę odpisać, ale jak odpiszę jednej osobie, to będę chciał odpisywać wszystkim, a ja nawet wszystkich listów nie potrafię przeczytać.... a tak bardzo bym chciał... 
Przez kolejną godzinę czytaliśmy listy od fanów Chester'a , bardzo ubawiliśmy się jak ktoś znalazł zdjęcie, jak Chaz kupił sobie ogromnego lizaka, którego nie potrafił włożyć do ust. 
Atmosfera bardzo się rozluźniła aż nie otworzyłem jednego listu.
" Cześć Chester, To ja Anna, na pewno już mnie nie pamiętasz, ale spróbuję puknąć ci w tą już nie blond główkę. Mamy już dużo więcej lat, niż kiedy się ostatnio widzieliśmy...
Muszę ci coś powiedzieć, kiedy zerwaliśmy ze sobą przed twoim wyjazdem...
Coś się stało.... Przespałam się z Mike'em. 
Po waszym wyjeździe, zaczęły dziać się ze mną dziwne rzeczy. 
Traciłam przytomność, wymiotowałam... kiedy spostrzegłam że spóźnia mi się okres , to już wiedziałam co jest granę. 
Byłam w ciąży z Shinodą. 
Teraz Otis, mój syn ma 17 lat. 
To jego fotografia...
Bardzo cię przepraszam Chazzy... "
 Przyjrzałem się fotografii chłopca, i na jego widok oblał mnie zimny pot. 
Już go kiedyś widziałem....

- Przepraszam... - Powiedziałem, klepiąc nastolatka w ramię, najwyraźniej przed kimś się ukrywał za jedną z półek, i sądził że go tutaj nie zobaczę, al trudno nie zwrócić uwagi na chłopaka w niebieskich włosach i koszulce z napisem "Shinoda 12" na plecach. - O... - Powiedział chłopak, a jego twarz oblał rumieniec. - Proszę mnie nie wyrzucać, od 3 godzin szukam Mike'a Shinodę! - Powiedział zdesperowany, spoglądając na mnie. 

Czyli... fan Ford Minor , który włóczył się sam po studio jakieś 2 lata temu , był moim synem a ja o tym nie wiedziałem? Co Otis robił sam w studio, w wieku 15 lat? Jak ja mam powiedzieć Chester'owi że mam syna? Jak ja mu powiem, że mam syna z jego byłą dziewczyną? 
Szybko zapakowałem list, do koperty, i schowałem go głęboko do kieszeni. 
Nikt nie może się o tym dowiedzieć, a ja, jak tylko wrócimy do domu, muszę ich poszukać.
Muszę porozmawiać z Otisem.... muszę porozmawiać z ... Anną....