środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 35

# Snapchat: annfooxd



*-*-*

- Co takiego?! - Joker spojrzał w moją stronę wielkimi oczyma, 
zerkając ukradkiem na stojącą u jego boku Van.
- To co słyszałeś.. - Powiedział spokojnie zielono włosy, 
patrząc na mnie wyczerpująco. 
Zasłoniłem twarz dłonią słysząc jak ktoś schodzi po schodach.
- Mike czemu drzesz się na cały dom..? 
Zapytał Bennington, podchodząc do mnie.
- Pytasz czemu? Vanessa i Joker są razem.. 
- I co? - Zapytał z nie wzruszoną miną. 
Spoglądając na parę nastolatków.
- Joker jest dla niej za stary..
- O ty już morali im nie praw, bo w ich wieku byłeś już gejem! 
Przyznam, ta riposta z ust znudzonego mężczyzny, 
była tak bardzo trafiona na zysk dla młodych, 
że aż nie wiedziałem co mogłem na to odpowiedzieć. 
Bennington spojrzał na Jokera zamulonym spojrzeniem.
- Możecie się spotykać, 
ale Van ma być w domu do godziny 20.00, 
żadnych problemów z organami ścigania, 
żadnych satanitycznych zagrywek i..
- Chester.. - Przerwał chłopak, 
uśmiechając się miło do Benningtona.
- Włos jej z głowy nie spadnie.. 
Obiecał, a mężczyzna kiwnął palcem wskazującym 
w jego stronę, w geście groźby. 
- Trzymam cię za słowo..

***

- Chester oszalałeś?! - Krzyknąłem, kiedy mlodzi opuścili mieszkanie.
- O co ci chodzi Mike? Kto jak kto ale ty powinienes wiedzieć że jest z nim bezpieczna..
- Mi chodzi o to że to jest NASZ znajomy, i NASZA CÓRKA! 
Wyobrażasz sobię być z Anastazją od Brada?! - Zlapałem się nerwowo za włosy, a ten pokręcił głową.
- Mike.. Vanessa ma 17, prawie 18 lat, zaś Joker ma 20 lat.. Ten związek jest normalny, 
dziwne jest to że ty zadajesz się z chłopakiem który mógłby być twoim synem..  
Opuściłem wzrok, w momencie kiedy dotarło do mnie że chłopak ma.rację. 
Czuje się jak bym kolejny raz coś zepsuł, jak bym kolejny raz zawiódł.
- Po prostu wyluzuj.. - Powiedział cieplej. 
Kątem oka widziałem jak uśmiecha się, 
czekając na jakiś mój gest, ale czułem się wyłączony, tak jak bym nie widział co mam zrobić. 
Raczej zwykle mamy podobne zdanie na różne tematy, więc czuje się dziwnie.
- Mike.. - Powtórzył, kładąc ciepłe dłonie na moich ramionach. 
Podniosłem wzrok, i ujrzawszy wyszczerzonego Benningtona, przybrałem podobny wyraz twarzy. 
- I tak masz zawsze wyglądać.. - Powiedział ciepło, przytulając się do mnie.
*.*.*


- Mam ochotę na seks.. - Odstawiłem gwałtownie kubek na kuchenny stół, przewracając oczyma z poirytowaniem.
- Ty zawsze masz ochotę na seks.. 
- No.. - powiedział tym swoim głosikiem, opierając głowę na pięści, która przylega do skroni. 
Zakochany wzrok Benningtona od zawsze mnie rozbrajał, bo patrzy na mnie w ten sam sposób od lat. 
- Przywiąże cię do łóżka.. 
- Standard...- Odpowiedziałem kręcąc głową, przykładając kubek z kawą do ust.
- Seks ze mną już cię nie satysfakcjonuje? 
Zapytał, robiąc poważnie niezadowoloną minę. 
- Nie..
- Kurwa, nażekasz jak baba.. - Podniosłem na niego wzrok podnosząc jedną brew. 
- Tsa.. Masz ochotę na piwo? - Zapytałem, podchodząc do lodówki, do.której sekundę później byłem chamsko przygnieciony. 
- Ochotę mam na ciebie.. 
- Chester ustalmy sobię coś. - Powiedziałem stanowczym tonem, aż chłopak cofnął się o dwa kroki. 
- Nie mieszkamy w burdelu by się ciągle ruchać! 
- Ciągle? A kiedy był ostatni raz, 3 dni temu?! - Odgryzł się Bennington, patrząc na mnie z oburzeniem.
- Nie zachowuj się jak jak zbuntowany nastolatek! 
- Ja się zachowuje jak nastolatek? A kto zbiera kocie pluszaki?! 
- Odpierdol się od moich pluszaków! 
- Ok, odpierdole się. - Powiedział zimno, po czym biorąc bluze z krzesła wyszedł z kuchni. Gdy przecierałem twarz dłońmi usłyszałem trzaśnięcie frontowych drzwi.
Nie rozumiem tej całej chorej sytuacji, 
Bennington właśnie wkurwiony dlatego że nie mam ochoty na seks, wyszedł z domu.
Jego zachowanie jest na poziomie jakiegoś rozpieszczonego nastolatka.

*-*-*-*
Chazz~

Paczka szlug spadła mi na chodnik, a ja nie myśląc dłużej kopnąłem ją z całej siły widząc jak przez chwilę leci, gubiąc papierosy, upada. 
Zbierając pośpiesznie szlugi, podniosłem ją wyciągając zapalniczkę.
Nie możemy się kochać codziennie, jakoś przez cztery lata naszego.związku mu to nie przeszkadzało i tak nagle.
Wielki dorosły, a poza miasto sam boi się wyjechać, schizofrenik pierdolony. 
Ale oczywiście, to ja wymyślam problem,
Pewnie ma kogoś na boku, i nie potrzebuje się już kochac ze mną.
Pewnie ma kogoś bardziej kochanego, atrakcyjnego, seksowniejszego.. Kogoś.. Lepszego niż ja jestem.
W momencie kiedy pomyślałem ostatnie zdanie mój szybki krok, który z każda sekundą był coraz to wolniejszy i wolniejszy. W końcu zatrzymałem się, widząc jak małe kropelki spadają na chodnik. 
Jestem okropny.. Zachowuje się jak by chodziło mi tylko o jedno. 
No ale.. Dlaczego tak mnie odtrącił? 
Może jednak ma kogoś na boku.. 
Oparłem czoło o latarnie, pozwalając spłynąć kolejnym łzą. 
Pewnie jak bym miał znosić takiego siebie, to wolałbym już każdego innego. 
Mike zasługuje na kogoś lepszego ode mnie, kogoś kto naprawdę da mu miłość a nie będzie robić awantur jak kobieta podczas okresu. 
Usiadłem na krawężniku, chowając twarz w dłonie.
Ja zawsze coś muszę spierdolić..

*-*-*- *
Mike ~

Bezmyślnie przełączam kanały w tv, siedząc na kanapie. 
Vanessa tylko wpadła na chwilę, powiedziała że będzie na tudzien u Jokera, że mam się nie martwić, a po mnie tak naprawdę to spłynęło jak woda.
O co mu chodzi.. Dlaczego tak gwałtownie na zareagował? Czy ja w jego mniemaniu jestem lalką do.dymania..? 
Złapałem się za serce, opuszczając wzrok.
Wydaje mi się, że to nie jest to.samo co było wcześniej.. Czy on mnie w ogole jeszcze kocha?

*-*-*- Miesiąc Później -*-*-*

Ekipa już chyba zaczęła ogarniać że między mną a Chesterem nie dzieje się zbyt dobrze, od tego ostatniego incydentu zachowujemy się do siebie nawzajem jak zmęczeni swoim towarzystwem koledzy z pracy, w momencie kiedy mam ochotę się na niego rzucić i mocno przytulić słysząc towarzyszący przy tym smiech.
- Chcę ktoś jakieś piwo czy coś.. - Zapytał Chezz rozglądając się po chłopakach, oczywiście każdy coś chciał, tylko nie ja i Dave ponieważ prowadzimy, lecz Bennington najwyraźniej o tym zapomniał spoglądając na mnie pytająco.
- Nie chcę.. - Powiedziałem, a ten smutno powracając wzrok, wyszedł spokojnie z pomieszczenia.
- Spike co się z wami dzieje ostatnio? - Zapytał.Joe, siadając obok na kanapie.
- Nic, o co.ci chodzi.. 
- Nic.powiadasz? - Dave usiadł z drugiej strony. 
- Bo chyba jednak coś..
- Chłopaki dajcie mu spokoj to nie nasza sprawa.. - Przerwał Delson, stojący przy barku.

*-*-*-

- Chcesz tosta? - Zapytał Bennington, podając mi rależyk z ciepłą przekąską.
- Dziękuję.. - Powiedziałem równie chłodno siadając przy stole. 
Nasze śniadania wydają tak cały czas..
Zawsze były przepełnione buziakami, uśmiechami, radością i miłością, teraz jest to rutyna. 
Jem śniadanie z najważniejszym człowiekiem mojego życia, który bardzo dobitnie odpycha mnie psychicznie.
Dlaczego chce mi się płakać jak na to patrzę? Kurwa to jest straszne, potrzebuje jego bliskości, potrzebuje jego..
Dłuższej nie wytrzymałem, i opornym krokiem wyszłem z pomieszczenia.
- Mike..- usłyszałem, powracając się za siebie. Chłopak stojąc oparty o ścianę, patrzał na mnie w taki sposób jak by z jego oczu zaraz miały płynąć łzy.
- Co się z nami stało Mike.. - Wyszeptał, a ja podniosłem wzrok na sufit, by także nie wybuchnąć płaczem. 
- Przepraszam, jestem ciotą.. - Szepnął, przecierając twarz.
- Nie większą niż ja.. Nawet bałem się odezwać.. Dlaczego to sie stało? 
- Bo jestem debilem, idiotą, kretynem, i pustym kutasem.. - Krzyknął, zginając się w pół. Odnoszę wrażenie że nie tylko ja piłem z rana, chyba oboje nie jesteśmy w stanie pierwszej trzeźwości. 
- Nie chodzi mi tylko o seks, nie jestes mi kurwa obojętny! Jak by tak było to nie bawiłbym się w związki i śluby. 
Mocno go przytuliłem, przez sekundę mając zawahanie równowagi.
Szczere rozmowy pod wpływem alkoholu, coś po prostu pięknego.

*-*-*-*

Leżąc tak na łóżku u jego boku, 
wreszcie poczułem się szczęśliwy.
- Mike jesteśmy głupi.. - Powiedział Bennington, śmiejąc się do sufitu. 
Jesteśmy ze sobą już tyle lat, a ja jeszcze nigdy nie miałem przed sobą obrazu siebie z innym mężczyzną. 
Kobiety mnie nie pociągają, chyba od urodzenia, ale przecież mając te dwadzieścia coś lat, nie powiem rodzicom, którzy są.. Byli zażartymi katolikami. 
" Mamo, Tato jestem gejem od jakiegoś czasu jestem w związku z kolegą z liceum. " 
Chłopak spojrzał na mnie tymi małymi od uśmiechu oczami , po czym podniósł się lekko by skrzyżować nasze spojrzenia.
- Serio ta dziecinada którą odpierdoliliśmy w tym tygodniu jest tak bardzo śmieszna że lejesz z niej pięć minut? - Jeszcze bardziej parsknąłem śmiechem, krzyżując nasze spojrzenia. 
- Nie.. - Powiedziałem przebierając łzy z twarzy, zaś ten splutł nasze palce, przyciskając nasze dłonie do materaca.
- A to co w takim razie tak cię bawi? - - Zapytał, a z jego twarzy uśmiech nie znikał ani na sekundę. Chyba tak samo jak ja, rozkoszował się wzajemną bliskoscią której tak nam brakowało przez ostatnie kilka dni. 
- Wyobraziłem sobię jak by wyglądała moja deklaracja rodzicom że jestem gejem. - Znowu zacząłem się śmiać, zaś ten zabrał ode mnie dłonie jedną przykładając do brody.
- "Mamo, tato.. To moja nowa dziewczyna Chester. " ledwo skończył to zdanie bo zaczął się niepochamowanie śmiać, zresztą ja także. 
Chłopak usiadł mi na biodrach uśmiechając się słodko. 
- Pudi Pudi, Pudi Pudi..- zerwałem się nagle, chcąc powstrzymać go od śpiewania lecz ten porozgromił mnie w jeszcze szybszym tempie, przytwierdzając mnie jedną ręką do materaca, zaś drugą machając przy twarzy w rytm wręcz pezesłodzonej piosenki "Giga Puding" 
Po kilku próbach uwolnienia się od Benningtona, westchnąłem głęboko robiąc minę zbitego psa. 
- Nie śmiej się ze mnie! - Powiedziełem tak głośno, by zagłuszyć chłopaka który wciąż w kółko powtarzał tą pioseneczkę.
Rękę którą wcześniej machał w rytm, położył na mojej szyjii delikatnie zbliżając swoje usta do moich, łącząc je w namiętnym pocałunku. 
- Ale to już nie moja wina że słuchasz jakiś Nyan Cat, Giga Puding i innych japońsko podobnych dziwności..
- A może jestem Otaku.. - Powiedziałem, zaczynając się śmiać. Chłopak zasłonił twarz dłońmi. 
- Błagam wszystko tylko nie to, nie będę cię wozić na żadne zloty mangozjebów.. 
W jakiś chorych strojach i perukach. - Wykorzystując chwilę nieuwagi mężczyzny, wbiłem mu palce w żebra, na co on się tylko wyszczerzył. 
- Serio Mike? - Powiedział, po czym zaatakował moją talię, na co rzecz jasna zareagowałem zdecydowanie bardziej energicznie. - Ej dobrze, przestań. - Krzyknąłem zrzucając.nas z łóżka na moje nieszczęście znowu po Chestera.
- To po co zaczynasz.. - Zasmial się wyciągając ręce z pod mojej koszuli, a splatając nasze palce w dłoniach. 
- Bo i tak ty bys zaczął bo lubisz mnie męczyć.. - Powiedziałem robiąc bardzo smutną minę.
- Masz rację, widzisz jak dobrze mnie znasz.. - Powiedział pochylając się nade mną by dać mi buziaka, lecz odwróciłem głowę. - Nie. Powiedziałem krótko, a ten zachichotał zbliżając twarz do mojej szyji. Zanim zrozumiałem co kombinuje, 
poczułem jak jego język smyra mi po skórze. - O nie, o nie, o nie, o nie.. - Powtarzałem spokojnie ale szybko, przechylając głowę chcąc osłonić kark, ten zaś to.wykorzystał by mnie pocałować. 
Odwzajemniłem pocałunek, patrząc na niego z poirytowaniem.
- Też bardzo cię kocham Mike.. - Wyszeptał, a na jego buzi pokazał się szeroki uśmiech.
Dlaczego ja nie potrafię się na niego długo gniewać? 
Chłopak zabrał ode mnie ręce, ogarniając już dość długie jak na niego włosy, ja zaś usiadłem mając nadal Chezza na biodrach. 
- Dobra Mike, koniec udawania dywanu, idziemy zrobić jakiś obiad bo Van za niedługo wraca ze szkoły.
Nasza droga wyglądała jak wyścig do kuchni, tu jakaś gleba, tu popchnięcie na ścianę.. zachowanie godne dzieci z podstawówki.
 *-*-*-*

- Ty masz zeza chyba! 
- No przepraszam że nie jestem taki artysta-malarz jak ty i nie potrafię zrobić Monalisy na naleśniku, syropem czekoladowym!
- To miała być Marlin Monroe a nie Monalisa.. - Powiedziałem smutno, patrząc na swój talerz.
To jest niesamowite że tworzymy naprawdę normalną rodzinę, mam męża mam córkę którą bardzo kocham.
Vanessa mieszka z nami już od pół roku, a ja czuję jak by trwało kilka lat.
Wraz z Chesterem bardzo przywiązaliśmy się do tego że ona jest z nami, 
odwozimy ją do szkoły, robimy śniadanie, spędzamy wiele czasu grając w scrable bo tak naprawdę chyba nigdy nie nauczę się w to grać, i nie potrafię uwierzyć w to że Chester nie ma z tym najmniejszego problemu i zawsze ogrywa naszą dwójkę.
- Dzień Dobry.. - Oboje podnieśliśmy wzrok z nad naszych talerzy, na wyraźnie zmęczoną dziewczynę w drzwiach.
- Cześć Van, umyj ręce i siadaj do stołu. 
- No ale spójrz to Ty!
- Chez, to kałuża syropu a nie ja..
- No ale nie widzisz tej mimiki, i w ogóle on się rusza o jezu, jestem artystą! - Krzyknął Bennington zrywając się z krzesła, zaś Van która właśnie usiadła spojrzała na niego pytająco.
- Chester.. dobra nie ważne, smacznego. - Powiedziałem z uśmiechem, 
widząc kontem oka jak Chezz siada do stołu. 
- Ej Vanessa co jest? - Powiedział Chester, spoglądając na niemrawą dziewczynę.
- Nic takiego, dziękuję.. - Powiedziała, nadal nie podnosząc na nas wzroku.
- Van powiedz o co chodzi.. - Powiedziałem, z zmartwieniem w głosie.
- Jeden chłopak w szkole wyśmiewa mnie, że mam rodziców homoseksualistów..
Spojrzałem smutno na Benningtona, który przyglądał się jej w ten sam sposób.
Od kiedy zapisałem Vanesse do szkoły pod moim nazwiskiem, bałem się że będzie mieć problemy w tym stylu, ale coś mi podpowiada, że to nie jest jedyna przyczyna przez którą jest przygnębiona.
- Dyrektorka chcę byście przyjechali do szkoły..

*.*.*.*

- Pan Shinoda? 
- Tak.
- I małżonek? - Zapytała blond włosa kobieta, spoglądając na Benningtona.
- Tak.
- To wspaniale się składa że przyszli państwo w dwójkę bo muszę poruszyć dosyć ważny temat.
- Słucham panią.. - Powiedziałem, spoglądając na zdenerwowanego chłopaka.
On raczej wizyty w gabinecie dyrektora nie kojarzy sobie zbyt dobrze, za czasów szkolnych.
- Chciałam poruszyć temat funkcjonowania pańskiej rodziny panie Shinoda.
Skrzyżowałem ręce na piersi, dalej z uwagą słuchając kobiety która oparła się o parapet.
- Mieszkacie państwo we trójkę? - Zapytała, spoglądając tym razem na podenerwowanego Benningtona, który przytaknął kiwnięciem głowy.
- Czyli Vanessa jest jedyną kobietą w domu?
- Do czego pani zmierza? - Wypalił Chester, który już od dziesięciu minut jest jednym kłębkiem nerwów.
- Chester.. - Szepnąłem, a ten westchnął opuszczając głowę.
- Nic nie szkodzi panie..
- Bennington. - Powiedziałem, a chłopak podniósł na mnie wzrok.
- Panie Bennington.. Chodzi mi o to, że dziecko powinno mieć matkę. 
- To uważa pani że jesteśmy złymi rodzicami, ponieważ jestem facetem?! 
- Chester wyjdź dobrze? - Powiedziałem spokojnie, czekając na reakcję ze strony chłopaka, 
ten zaś rzucił nam smutne spojrzenie i opuścił gabinet.
- Bardzo przepraszam za niego, jest bardzo zdenerwowany tą sytuacją.. - Tłumaczyłem, lecz kobieta mi przerwała. - Wszystko co ludzkie, nie jest mi obce panie Shinoda.. 
- Nie rozumiem tej sytuacji pani Dyrektor.. Czy Van ma jakieś problemy z nauką?
- Z tego co mi wiadomo to nie..
- To nie wiem, obraca się w nieodpowiednim towarzystwie, 
odnosi się do kogokolwiek bez szacunku?
- Nigdy nie zauważ..
- Więc o co chodzi? - Powiedziałem, patrząc na kobietę z smutkiem w oczach.
- Chodzi o to że nasze społeczeństwo nie jest gotowe na to by pary homoseksualne wychowywały dzieci, rozumie pan..?
- Więc co pani chce mi powiedzieć?
Kobieta odwróciła wzrok, poprawiając kosmyk włosów.
- Jest możliwość że straci pan prawa rodzicielskie do Vanessy...


*-*-*-*
.KOMENTOWAĆ.

Taki prezent na święta, rozdział dodany, mam nadzieję że przypadnie wam do gustu bo próbuję go napisać już od dość bardzo dawna, ale i tak sądziłam że wyjdzie z tego coś lepszego.
No trudno, może kolejny będzie bardziej emocjonujący.

WESOŁYCH ŚWIĄT BENNODZIACZE!

czwartek, 18 grudnia 2014

LBA + Przeprosiny

Wiem że rozdział miał być 17.12.2014 ale naprawdę teraz mam zbyt wielki zapierdol na głowie by się tym na poważnie zając, niby jest już prawie skończony, ale nie dodam go.. xD

1. Podaj swoje Top 5 zespołów / wykonawców.

Linkin Park
Iron Maiden
Metallica
Deep Purple
Slayer
2. Ulubiony rodzaj filmów?


Horrory i filmy 
z elementami BDSM ( zboczuszek :] )

3. Czego najbardziej się boisz?

Utraty czytelników i tego że przytyje ponad 40kg.


4. Wierzysz w duchy?

Tak.


5. Jak spędzisz najbliższy Sylwester?

Z przyjaciółmi - Pić będziemy ♥


6. Ile godzin dziennie poświęcasz internetowi?

ok. 7h.


7. Grasz na jakimś instrumencie?

Tylko śpiewam. 


8. Dlaczego zdecydowałaś/eś się na pisanie opowiadań? 

Po prostu przeczytałam wszystkie istniejące bennody, i mnie to denerwowało bo się od nich uzależniłam, i zaczęłam tworzyć własną historię owego związku. 


9. Policz swoje koszulki, a następnie wpisz ich liczbę.

CO. XD


10. Wolisz spędzać czas ze znajomymi czy w samotności?

Zależy, ale chyba ze znajomymi na zlotach.


11. Za co najbardziej lubisz święta?


Za jedzenie. :)

Nie nominuję nikogo, ponieważ nawet nie wiem kto z tych osób wgl. 
by się za to zabrał, a poza tym ja nie umiem wymyślać pytań.
Wesołych świąt Bennodziacze i inni czytelnikowie! ;3