- Gdzie idziesz? - Zapytał chłopak, łapiąc mnie za rękę.
Poruszając się w zamyśleniu, nawet nie zwróciłem uwagi na Benningtona dzielącego ze mną hotelowy pokój.
- Spotkać się ze znajomymi.. - Odpowiedziałem niepewnie, wkładając kurtkę.
Chłopak flegmatycznym krokiem, znalazł się pod drzwiami z szafy przy której stałem, zamykając ją ręką.
Jego ciepłe spojrzenie, wymagające wyjaśnień, wręcz mnie bolało.
A Chaz stał tak , bez słowa, nie odwracając wzroku, patrzał mi w oczy.
- Z kim? - Zapytał wreszcie, podnosząc brwi , przy czym jego twarz nabrała pytającego wyrazu.
- Z takim Jokerem... Nie znasz.
- No właśnie. Nie znam.
I ty masz sobie tak po prostu wyjść, w środku nocy, z jakimś typem?
Jego piorunujący wzrok, wręcz mnie parzył...
Tak jak by, przez ten spokojny ton, chciał mi przekazać największe okropności.
Bennington przymrużył oczy, wbijając wzrok w ziemię, głośno wzdychając.
Niby ma dużo racji, nie jest to rozważne z mojej strony, i zachowuję się jak dzieciak, który nic nie wie o życiu.
No ale w pewnym sensie, ja zawsze uczyłem się na swoich własnych błędach...albo nie.
- Chcesz iść ze mną? - Zapytałem, uśmiechając się nieśmiało, z ogromną chęcią rozluźnienia atmosfery.
- I tak bym poszedł. - Stwierdził, podnosząc na mnie wzrok.
Uśmiechnąłem się szeroko.
Tak, bo ja to zawsze robię kiedy nic innego nie przychodzi mi na myśl.
A najciekawsze w tym jest to - że to zawsze działa.
Powaga Chestera nie utrzymała się długo, i na jej miejsce przyszedł słodki uśmieszek.
- Czemu ty jesteś taki cudowny co? - Stwierdził dygresyjnie, podchodząc bliżej, położył mi dłonie na talli.
Nasze spojrzenia znowu się skrzyżowały, lecz tym razem było to dla mnie przyjemne uczucie.
Ciepły odcień brązu jego oczu, promieniujący w tym cudownym uśmiechu , rozpalał mnie od środka.
- Wiesz że cię kocham? - Zapytał Chazz, przechylając głowę w bok, a ja nieświadomie jeszcze bardziej się wyszczerzyłem, zaskoczony że to w ogóle jest możliwe.
- Nie bardziej niż ja ciebie. - Sprostowałem, obejmując go w pasie.
Znowu skupiłem całą uwagę na jego spojrzeniu.
Topię się jak sopelki w zimę, kiedy przychodzi odwilż.
Chester przyłożył czoło do mojego czoła, i zachichotał cicho.
- Nie sprzeczaj się ze mną... i tak wiesz że wygram. - Powiedział, zmysłowo, cicho.
- Nie wygrasz. - Odgryzłem się, robiąc cwaną minę.
- Czyżby? - Zapytał, robiąc napad na moją talię.
Pisnąłem śmiesznie wysoko, próbując się wyrwać, lecz chłopak zdążył przygwoździć mnie do ściany.
- Nie! Przestań! - Poprosiłem, próbując uciec chłopakowi na wszystkie możliwe sposoby, ten zaś tylko się zaśmiał. - To jak? - Zapytał, przerywając.
- No masz rację.. - Przytaknąłem , chowając czerwoną ze śmiechu twarz w dłonie.
Gdy tylko je odsłoniłem , poczułem na swoich ustach delikatny, lecz pełny uczucia pocałunek.
Teraz właśnie zdałem sobie sprawę, że nie pamiętam kiedy ostatni raz go całowałem.
Nie zdążyłem się nacieszyć tą chwilą, bo chłopak przerwał, łapiąc mnie za dłoń.
- Chodź już , bo ten twój Joker się nas nie doczeka. - Stwierdził z uśmiechem, ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia.
***
- Joker! - Krzyknąłem na zielonowłosego chłopaka, który nerwowo rozglądał się po holu.
Chester nagle się zatrzymał marszcząc czoło.
- Co jest? - Zapytałem, stając przed nim, nie puszczając nadal jego dłoni.
- Ten cudak to "Joker"? - Zapytał przyglądając się Anagramowi, który najwyraźniej nie usłyszał mojego wołania, i nie zobaczył nas w tłumie.
- To nie "Cudak" on ma po prostu odmienny styl.. Nie narzekaj, sam lepiej nie wyglądałeś jakieś 17 lat temu.
- Ja zawsze wyglądam zajebiście. - Powiedział ze skromnością, wyszczerzając się na pół twarzy.
- O jesteś Mike! - Powiedział chłopak podchodząc do nas z uśmiechem, po czym podał mi rękę na powitanie.
- Chester! - Powiedział podekscytowany, przyglądając się wokaliście jak jakiemuś ósmemu cudowi świata.
To nie było dla mnie zbyt miłe uczucie.. mimo że wiem, że nie jedna dziewczyna patrzy na niego w bardziej natarczywy sposób.
W oczach Jokera widzę czystą ekscytację dostrzeżenia swojego idola...
U niektórych dziewczyn, widzę wręcz żądze krwi.
- Dobra.. To idziemy? - Zapytał, klaszcząc radośnie w dłonie.
- Gdzie ? - Zapytał Bennington, nadal przejęty widokiem chłopaka wyglądającego jak demon.
***
- Te ludzie, Jok przyszedł, i to z GOŚCIAMI.
Krzyknął różowo włosy Punk, stojący z fajką na uboczu zbiorowiska ludzi.
- Z GOŚĆMI a nie GOŚCIAMI Adam.. - Poprawił go Anagram, uśmiechając się miło.
Chłopak podszedł do naszej trójki, lustrując nas wzrokiem.
- Jestem Adam, tam są.. - Chłopak odwrócił się do nas bokiem, patrząc w stronę zbiorowiska ludzi.
Przez jakiś czas opowiadał nam o ludziach którzy tam przebywają, lecz moją uwagę przyciągnęła Alicja.
Dziewczyna Anagrama, którą przedstawił mi w ten sam dzień w którym go poznałem.
Nie ma co owijać w bawełnę, Dziewczyna mnie nie znosi.
Twierdzi że to wina moja, i mojej twórczości że Joker już nie pije, nie pali...
- A więc Chester. - Powiedział Adaś, obejmując Chazza ramieniem , krzyżując z nim spojrzenia.
- Jak ty doszedłeś do takiej perfekcji w wokalu? Przecież to jest niesamowite co ty wyprawiasz ze swoim głosem.. - Stwierdził z podziwem.
Nie podobało mi się to.
Nie chcę by ktoś obejmował mojego Chestera.
Patrzał mu w oczy.
I prawił komplementy...
Z niesmakiem, wyminąłem ich i ruszyłem w kierunku hotelu.
Ja nie mam zamiaru na nich patrzeć.
Mike.. zachowujesz się jak nastolatka zazdrosna o chłopaka...
Przemyślenia przerwał mi czyjeś dłonie, zaplecione w pasie.
- Gdzie idziesz? - Zapytał Bennington, jadąc jedną dłonią wyżej na mój tors, i delikatnie ucałował mnie w skroń. - Wracam do hotelu... źle się czuje.
- Co się dzieje? - Zapytał zmartwionym tonem, odwracając mnie do siebie przodem.
Czuję się jak dziecko... czy tam dziewczyna...
- Jest mi nie dobrze, nic wielkiego, jak chcesz to zostań... - Ostatnia cześć zdania, przeszła mi z trudem przez gardło, co Chester spostrzegł od razu.
- Nie ma opcji... wracam do domu z tobą.
***
Anagram był przygnębiony z tego powodu ze tak po prostu od razu sobie poszedłem.
Myślał że to jego wina, że mi się nie podobało czy coś...
Lecz wszystko mu wyjaśniłem, i zaproponował żebym przedzwonił jak będę chcieć się spotkać.
Bennington, właśnie wybudził się ze snu na moim brzuchu.
- Ty nie śpisz? - Zapytał zdziwiony, uśmiechając się do mnie miło.
- Jakoś nie.. - Odpowiedziałem, odwzajemniając uśmiech.
- Jak się czujesz? - Zapytał, podpierając się rękami, by znaleźć się nade mną.
- Już lepiej.. - Odpowiedziałem, po czym podniosłem się lekko by go pocałować.
Mamy bardzo różne ubrania, jeśli chodzi o te do spania.
Ja śpię, w niebieskiej, bądź białej koszulce, i luźnych krótkich spodenkach.
Zaś Chester bardziej skromnie, a mianowicie w samych bokserkach, co samo w sobie już strasznie pobudzało zmysły.
Sprawnym ruchem chłopak usiadł mi na biodrach , po czym łapiąc mnie za nadgarstki, przygwoździł do łóżka.
- A teraz cię zgwałcę. - Zażartował , wyszczerzając się słodko.
- Tak, ty byś mnie zawsze zgwałcił. - Sprostowałem, uśmiechając się do siebie.
- Spójrz jaki zaszczyt, na twoim miejscu chciałaby być nie jedna dziewczyna.
- Skąd ten zaszczyt? Lecisz na bezwartościowych , pedałów?
- Ej.. nie mów tak. Obrażasz mój skarb...
- Twój skarb? - Powtórzyłem cicho.
Trudno mi uwierzyć że Chester naprawdę nazwał mnie w tak wspaniały sposób, mimo że zawsze to robił...
- Tak.. Nie spotkało mnie w życiu, nic lepszego od ciebie.. Dla mnie masz większą wartość, niż moje własne życie.. więc nie mów nigdy więcej że jesteś bezwartościowy, dobrze?
- Nigdy... - Powiedziałem ze skruchą , nerwowo bawiąc się palcami własnych dłoni.
- Heej... - Szepnął radośnie, zmuszając mnie przy tym do podniesienia wzroku, na jego rozpromienioną twarz.
Stopniowo na mojej twarzy, zaczął pojawiać się uśmiech.
- Tak bardzo cię kocham.. - Powiedział z uśmiechem, uwalniając moje nadgarstki z silnego uścisku.
- Ja ciebie też.. - Powiedziałem , by podnieść się do pozycji siedzącej.
Widok jego uśmiechniętej twarzyczki, chciałbym oglądać już do końca swojego życia...
Chłopak flegmatycznym krokiem, znalazł się pod drzwiami z szafy przy której stałem, zamykając ją ręką.
Jego ciepłe spojrzenie, wymagające wyjaśnień, wręcz mnie bolało.
A Chaz stał tak , bez słowa, nie odwracając wzroku, patrzał mi w oczy.
- Z kim? - Zapytał wreszcie, podnosząc brwi , przy czym jego twarz nabrała pytającego wyrazu.
- Z takim Jokerem... Nie znasz.
- No właśnie. Nie znam.
I ty masz sobie tak po prostu wyjść, w środku nocy, z jakimś typem?
Jego piorunujący wzrok, wręcz mnie parzył...
Tak jak by, przez ten spokojny ton, chciał mi przekazać największe okropności.
Bennington przymrużył oczy, wbijając wzrok w ziemię, głośno wzdychając.
Niby ma dużo racji, nie jest to rozważne z mojej strony, i zachowuję się jak dzieciak, który nic nie wie o życiu.
No ale w pewnym sensie, ja zawsze uczyłem się na swoich własnych błędach...albo nie.
- Chcesz iść ze mną? - Zapytałem, uśmiechając się nieśmiało, z ogromną chęcią rozluźnienia atmosfery.
- I tak bym poszedł. - Stwierdził, podnosząc na mnie wzrok.
Uśmiechnąłem się szeroko.
Tak, bo ja to zawsze robię kiedy nic innego nie przychodzi mi na myśl.
A najciekawsze w tym jest to - że to zawsze działa.
Powaga Chestera nie utrzymała się długo, i na jej miejsce przyszedł słodki uśmieszek.
- Czemu ty jesteś taki cudowny co? - Stwierdził dygresyjnie, podchodząc bliżej, położył mi dłonie na talli.
Nasze spojrzenia znowu się skrzyżowały, lecz tym razem było to dla mnie przyjemne uczucie.
Ciepły odcień brązu jego oczu, promieniujący w tym cudownym uśmiechu , rozpalał mnie od środka.
- Wiesz że cię kocham? - Zapytał Chazz, przechylając głowę w bok, a ja nieświadomie jeszcze bardziej się wyszczerzyłem, zaskoczony że to w ogóle jest możliwe.
- Nie bardziej niż ja ciebie. - Sprostowałem, obejmując go w pasie.
Znowu skupiłem całą uwagę na jego spojrzeniu.
Topię się jak sopelki w zimę, kiedy przychodzi odwilż.
Chester przyłożył czoło do mojego czoła, i zachichotał cicho.
- Nie sprzeczaj się ze mną... i tak wiesz że wygram. - Powiedział, zmysłowo, cicho.
- Nie wygrasz. - Odgryzłem się, robiąc cwaną minę.
- Czyżby? - Zapytał, robiąc napad na moją talię.
Pisnąłem śmiesznie wysoko, próbując się wyrwać, lecz chłopak zdążył przygwoździć mnie do ściany.
- Nie! Przestań! - Poprosiłem, próbując uciec chłopakowi na wszystkie możliwe sposoby, ten zaś tylko się zaśmiał. - To jak? - Zapytał, przerywając.
- No masz rację.. - Przytaknąłem , chowając czerwoną ze śmiechu twarz w dłonie.
Gdy tylko je odsłoniłem , poczułem na swoich ustach delikatny, lecz pełny uczucia pocałunek.
Teraz właśnie zdałem sobie sprawę, że nie pamiętam kiedy ostatni raz go całowałem.
Nie zdążyłem się nacieszyć tą chwilą, bo chłopak przerwał, łapiąc mnie za dłoń.
- Chodź już , bo ten twój Joker się nas nie doczeka. - Stwierdził z uśmiechem, ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia.
***
- Joker! - Krzyknąłem na zielonowłosego chłopaka, który nerwowo rozglądał się po holu.
Chester nagle się zatrzymał marszcząc czoło.
- Co jest? - Zapytałem, stając przed nim, nie puszczając nadal jego dłoni.
- Ten cudak to "Joker"? - Zapytał przyglądając się Anagramowi, który najwyraźniej nie usłyszał mojego wołania, i nie zobaczył nas w tłumie.
- To nie "Cudak" on ma po prostu odmienny styl.. Nie narzekaj, sam lepiej nie wyglądałeś jakieś 17 lat temu.
- Ja zawsze wyglądam zajebiście. - Powiedział ze skromnością, wyszczerzając się na pół twarzy.
- O jesteś Mike! - Powiedział chłopak podchodząc do nas z uśmiechem, po czym podał mi rękę na powitanie.
- Chester! - Powiedział podekscytowany, przyglądając się wokaliście jak jakiemuś ósmemu cudowi świata.
To nie było dla mnie zbyt miłe uczucie.. mimo że wiem, że nie jedna dziewczyna patrzy na niego w bardziej natarczywy sposób.
W oczach Jokera widzę czystą ekscytację dostrzeżenia swojego idola...
U niektórych dziewczyn, widzę wręcz żądze krwi.
- Dobra.. To idziemy? - Zapytał, klaszcząc radośnie w dłonie.
- Gdzie ? - Zapytał Bennington, nadal przejęty widokiem chłopaka wyglądającego jak demon.
***
- Te ludzie, Jok przyszedł, i to z GOŚCIAMI.
Krzyknął różowo włosy Punk, stojący z fajką na uboczu zbiorowiska ludzi.
- Z GOŚĆMI a nie GOŚCIAMI Adam.. - Poprawił go Anagram, uśmiechając się miło.
Chłopak podszedł do naszej trójki, lustrując nas wzrokiem.
- Jestem Adam, tam są.. - Chłopak odwrócił się do nas bokiem, patrząc w stronę zbiorowiska ludzi.
Przez jakiś czas opowiadał nam o ludziach którzy tam przebywają, lecz moją uwagę przyciągnęła Alicja.
Dziewczyna Anagrama, którą przedstawił mi w ten sam dzień w którym go poznałem.
Nie ma co owijać w bawełnę, Dziewczyna mnie nie znosi.
Twierdzi że to wina moja, i mojej twórczości że Joker już nie pije, nie pali...
- A więc Chester. - Powiedział Adaś, obejmując Chazza ramieniem , krzyżując z nim spojrzenia.
- Jak ty doszedłeś do takiej perfekcji w wokalu? Przecież to jest niesamowite co ty wyprawiasz ze swoim głosem.. - Stwierdził z podziwem.
Nie podobało mi się to.
Nie chcę by ktoś obejmował mojego Chestera.
Patrzał mu w oczy.
I prawił komplementy...
Z niesmakiem, wyminąłem ich i ruszyłem w kierunku hotelu.
Ja nie mam zamiaru na nich patrzeć.
Mike.. zachowujesz się jak nastolatka zazdrosna o chłopaka...
Przemyślenia przerwał mi czyjeś dłonie, zaplecione w pasie.
- Gdzie idziesz? - Zapytał Bennington, jadąc jedną dłonią wyżej na mój tors, i delikatnie ucałował mnie w skroń. - Wracam do hotelu... źle się czuje.
- Co się dzieje? - Zapytał zmartwionym tonem, odwracając mnie do siebie przodem.
Czuję się jak dziecko... czy tam dziewczyna...
- Jest mi nie dobrze, nic wielkiego, jak chcesz to zostań... - Ostatnia cześć zdania, przeszła mi z trudem przez gardło, co Chester spostrzegł od razu.
- Nie ma opcji... wracam do domu z tobą.
***
Anagram był przygnębiony z tego powodu ze tak po prostu od razu sobie poszedłem.
Myślał że to jego wina, że mi się nie podobało czy coś...
Lecz wszystko mu wyjaśniłem, i zaproponował żebym przedzwonił jak będę chcieć się spotkać.
Bennington, właśnie wybudził się ze snu na moim brzuchu.
- Ty nie śpisz? - Zapytał zdziwiony, uśmiechając się do mnie miło.
- Jakoś nie.. - Odpowiedziałem, odwzajemniając uśmiech.
- Jak się czujesz? - Zapytał, podpierając się rękami, by znaleźć się nade mną.
- Już lepiej.. - Odpowiedziałem, po czym podniosłem się lekko by go pocałować.
Mamy bardzo różne ubrania, jeśli chodzi o te do spania.
Ja śpię, w niebieskiej, bądź białej koszulce, i luźnych krótkich spodenkach.
Zaś Chester bardziej skromnie, a mianowicie w samych bokserkach, co samo w sobie już strasznie pobudzało zmysły.
Sprawnym ruchem chłopak usiadł mi na biodrach , po czym łapiąc mnie za nadgarstki, przygwoździł do łóżka.
- A teraz cię zgwałcę. - Zażartował , wyszczerzając się słodko.
- Tak, ty byś mnie zawsze zgwałcił. - Sprostowałem, uśmiechając się do siebie.
- Spójrz jaki zaszczyt, na twoim miejscu chciałaby być nie jedna dziewczyna.
- Skąd ten zaszczyt? Lecisz na bezwartościowych , pedałów?
- Ej.. nie mów tak. Obrażasz mój skarb...
- Twój skarb? - Powtórzyłem cicho.
Trudno mi uwierzyć że Chester naprawdę nazwał mnie w tak wspaniały sposób, mimo że zawsze to robił...
- Tak.. Nie spotkało mnie w życiu, nic lepszego od ciebie.. Dla mnie masz większą wartość, niż moje własne życie.. więc nie mów nigdy więcej że jesteś bezwartościowy, dobrze?
- Nigdy... - Powiedziałem ze skruchą , nerwowo bawiąc się palcami własnych dłoni.
- Heej... - Szepnął radośnie, zmuszając mnie przy tym do podniesienia wzroku, na jego rozpromienioną twarz.
Stopniowo na mojej twarzy, zaczął pojawiać się uśmiech.
- Tak bardzo cię kocham.. - Powiedział z uśmiechem, uwalniając moje nadgarstki z silnego uścisku.
- Ja ciebie też.. - Powiedziałem , by podnieść się do pozycji siedzącej.
Widok jego uśmiechniętej twarzyczki, chciałbym oglądać już do końca swojego życia...