wiecie że to jest 52 notka na całym tym blogu, OMFG HAHA ♥
Max:
Próbowałem mimowolnie uspokoić swój przyśpieszony oddech, oraz lęk który ukryć było nie lada wyzwaniem, i przyglądałem się chłopakowi ze scyzorykiem, który znajdował się tylko parę centymetrów ode mnie. Na twarzy chłopaka była wymalowana nienawiść, którą odczuwałem jak upał w lecie. - Nie rób mi krzywdy.. - Poprosiłem, zachowując zimną krew, co naprawdę nie jest proste, mając przed twarzą ostrze scyzoryka. - Niby dlaczego? - Zapytał Bennington uśmiechając się złośliwie. - Czy ciebie interesowały moje łzy, i błagania , kiedy zmieniałeś moje życie w piekło? NIE! W ogóle cię to nie ruszało, więc czemu miałbym zachować się inaczej? - Przełknąłem głośno ślinę, nadal próbując nad sobą panować. - Nie, Chester... błagam, zrobię wszystko... - Powiedziałem cicho, z trudem opanowując oddech. - Ja chcę tylko zemsty! Wiesz ile lat nękały mnie koszmary z tobą w roli głównej ? Wiesz jakie to uczucie kiedy twój jedyny najlepszy przyjaciel, robi ci coś takiego? Wiesz jak trudno było mi komukolwiek zaufać? LUDZIOM KTÓRYCH KOCHAM NIE POTRAFIĘ ZAUFAĆ W 100% I TO TWOJA WINA. - Nie wiem, co powinienem mu teraz odpowiedzieć, męczą mnie wyrzuty sumienia, i żadne przeprosiny nie zmienią przeszłości. Zasługuję na to, by mnie torturował, a mimo to tak bardzo się boję, boję się tego cierpienia które chce wyrządzić mi Chester , ale ono i tak będzie niczym w porównaniu do destrukcji jego psychiki.
Mike:
Dziewczyna przyglądała mi się bez zrozumienia, ale dla mnie było jasne. Chelsea jest to młoda, ładna, inteligentna dziewczyna , która ma przed sobą świetlaną przyszłość jako chemik., przecież nie codziennie ktoś wynajduję serum prawdy nie? I co.. miałem ją wsypać policji, i spieprzyć jej przyszłość? To by było nie ludzkie z mojej strony. - Nie masz do mnie żalu za to że przeze mnie prawie zginąłeś? - Zapytała zdziwiona. - Absolutnie. - Odpowiedziałem , miło się do niej uśmiechając ' Ludzie się zmieniają, tylko trzeba im dać na to szansę, i czas '
- Jesteś niesamowity! - Stwierdziła , przytulając mnie pośpiesznie, po czym się oddaliła. - Nie powiedziałeś o tym Maxiemu prawda?
- Nie..
- To dobrze, znienawidziłby mnie...
- Sam nie jest święty, więc wątpliwa sprawa... - Powiedziałem, bez zastanowienia. - A co zrobił? - Zapytała zaciekawiona brunetka. - Molestował mojego chłopaka, jakieś 20 lat temu.. - Odpowiedziałem zimno, a ona zasłoniła usta z przerażeniem. - Max, to ten koszmar senny Chazza?- Zapytała, chcąc upewnić się że ma rację. - No.. - Nie rozumiem czemu ona to tak przeżywa. - Boże Mike! Chester zrobi mu krzywdę! - Krzyknęła i już chciała pobiegnąć na schody, ale ją złapałem za ramiona. - Uspokój się. - Powiedziałem, patrząc jej w oczy. - To jest zły pomysł...
Chester:
Nigdy nie widziałem Castle'a w takim stanie.
Gdy tylko się zbliżyłem, próbował desperacko się uwolnić , z całych sił szarpiąc się na wszystkie strony, ja zaś założyłem mu maskę na oczy, przez co wpadł w panikę, co było naprawdę zabawne z mojej perspektywy.
Klęknąłem naprzeciwko , czekając aż się uspokoi, na co nie musiałem długo czekać.
- Boisz się mnie? - Zapytałem, patrząc na Max'a próbującego uspokoić oddech, co mnie bawiło, bo i tak widziałem jak się męczy i sprawia mi to przyjemność. - Skąd u ciebie nagle ten lęk? - Zapytałem, patrząc jak chłopak upuszcza głowę, a ja kontynuowałem. - Przecież to ty zawsze byłeś postrachem , to ty zawsze sądziłeś że jesteś lepszy od innych, pan psycholog z pokerową twarzą , który złamie każdego... Co się stało? Zacząłeś się bać takiego "bez wartościowego ćpuna" Tak bardzo nie w twoim stylu... - W tym momencie coś we mnie pękło, gdy zobaczyłem spływające łzy po jego policzkach.
Castle płacze? On nigdy nie miał uczuć.. a teraz... tak po prostu się rozkleił ?
Gdzie podział się mój gniew? Spłynął ze mnie, jak łzy z jego policzków? Człowiek przede mną, w cale nie przypomina mi tego M.C z przed dwudziestu lat, czuję.. że to nie ta sama osoba..Zmienił się, nie do poznania...
Podniosłem mu brodę, chłodną dłonią, przy czym jego oddech przyśpieszył, i już nawet nie starał się uspokoić. - Chester przepraszam! Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem! Nic mnie nie może usprawiedliwić, moje przeprosiny nie są nic warte.. nie mogę zmienić przeszłości... - Powiedział na jednym oddechu, próbując nie wybuchnąć płaczem. - Tak.. boję się ciebie, masz rację.. - Powiedział, oddychając głęboko przez nos, i zaciskając powieki. - Nie rób mi krzywdy, błagam... - Naprawdę niewiarygodne było to, że to jest ten sam Max, z którym chodziłem tyle lat temu do szkoły. W jego ustach chyba nigdy nie zagościło "Sory" a co dopiero "Przepraszam" ...
12 h później - Mike.
Zapukałem do pokoju Chestera po czym , nie czekając na odpowiedź przycisnąłem klamkę, i wszedłem do środka. Chłopak leżał na łóżku , z wbitym wzrokiem w sufit, ja po chwili robiłem to samo. - Max się zmienił.. - Powiedział, odwracając głowę w moją stronę. - Wiem o tym, wiedziałem to od początku... - Stwierdziłem , po czym położyłem się płasko na chłopaku. - Źle się zachowałem? Powiedz Mike.. - Zapytał przygnębiony , ja zaś podniosłem się by spojrzeć mu w oczy. - W pewnym sensie nie, bo już nie będziesz się go bać, a tak, bo teraz on boi się ciebie... - Odpowiedziałem zimno. - Ale ja musiałem to zrobić! To nie dawało mi spokoju... - W tym momencie dałem mu palec na usta szepcząc "ciii" - Nic nie mów, to wszystko samo się jakoś wyjaśni. - Powiedziałem, ciepło się do niego uśmiechając. - Czyli nie jesteś na mnie zły ? - Zapytał, a ja przewróciłem oczyma, po czym namiętnie go pocałowałem. - Uciekasz od tematu. - Zaśmiał się Bennington, rozpinając mi koszulę. - A co, nie pasuje ci coś ? To sobie idę... - Powiedziałem, z udawanym smutkiem, i chciałem się podnieść ale ten przyciągnął mnie do siebie za kołnierzyk siadając . - Nigdzie nie idziesz. - Zaprotestował, uśmiechając się złośliwie. - A jak pójdę? - Zapytałem, uśmiechając się szeroko. - To cię dopadnę, i zgwałcę. - Powiedział , obejmując mnie przez rozpiętą koszulę. - Napalony zjeb. - Zaśmiałem się , nawiązując z nim kontakt wzrokowy. - Ty zacząłeś. - Stwierdził, po czym przewrócił mnie na plecy, a sam pochylił się nade mną. - Nie masz szans uciec wielkiemu, seksownemu Benningtonowi. - Powiedział z dumą , stykając się ze mną nosem. - Mówiąc "wielkiemu Benningtonowi", co masz na myśli ? - Powiedziałem z rozbawieniem , a ten wybuchnął śmiechem. - Coś taki jakiś napalony dzisiaj? - Zapytał zdziwiony, po czym zaczął całować mnie po szyi. - Kiedyś trzeba.. - Stwierdziłem wybuchając śmiechem. Moje dłonie powędrowały do paska chłopaka, i sprawnym ruchem otworzyłem go. - Koszulki już nie ma, więc mniej pracy.. - Zakpił Bennington, zrzucając z siebie spodnie. - W dziwnych okolicznościach tak.. - Stwierdziłem. - Tak nienaturalnie... -Powiedziałem smutno, a Chaz rzucił mi spojrzenie "Bitch Please" - Ty sam jesteś nienaturalny, plastiku, ideale, przez psa pieprzony...
- Chazz król disu, tylko ze jedyna osoba z którą się pieprze to ty, wiec Chester'ze... czy jesteś psem? - Zapytałem robiąc poważną minę, marszcząc przy tym czoło. - I dlaczego niby jestem Plastikiem? - Dodałem, podnosząc brwi. - 1. Nie, nie jestem psem 2. No bo nie można być idealnym , tak po prostu! - Powiedział, ze sztuczną rozpaczą, po czym przytulił się do mnie. - Nie jestem idealny, jestem gruby.. - Powiedziałem smutno, a ten zaczął się dusić ze śmiechu. - Jak ty jesteś gruby, to ja jestem Dickinson! - Zakpił. - Kocham cię Chazz.. - Powiedziałem, co było pierwszą moją poważną wypowiedzią. - Ja ciebie też Mikey, grubasie. - Chłopak uśmiechnął się, i pocałował mnie namiętnie.
Chazz:
Mike sprawił, że przestałem rozmyślać o Castle'u... ale to nie zmienia faktu że nie mogę tego tak zostawić, muszę z nim na spokojnie porozmawiać...
ostatni fragment , ten z perspektywy Shinody jest tak jakoś... jak bym nie ja go pisała. :(((
Ja żyję tym opowiadaniem, męczę się tak samo jak oni wszyscy, wymęczyłam się za Max'a , a reszta była spontaniczna, mam nadzieję że wybaczycie <3
Ale powiem szczerze, ten rozdział w moim stylu, lubię jak jest rozpacz i błaganie o litość nach <3
Chore Bennodziaki!!!
Bezduszne dla biednego Castle'a ';c